Glistnik (Chelidonium maius) to nie jaskier (Ranunculus acris)
i o ile wiem to nikt glistnika jaskrem nie nazywa. Na polu to jaskier rośnie, ale glistnika na polu nie widywałem. Na zdjęciu jest jaskier. I faktycznie z glistnikiem trzeba uważać bo można sobie kuku zrobić. Jaskrem z resztą też. I moim zdaniem ani jeden, ani drugi nie powienien być stosowany przez osoby opierające swoją wiedzę na Google, może poza stosowaniem soku glistnika miejscowo i zewnętrznie na kurzajki. Glistnik wygląda tak:
Masz racje, z rozpędu zamieściłam złe zdjęcie. W naszej okolicy zwany jest potocznie też "bolioczkiem" oraz jaskrem właśnie-pewnie ze względu na podobieństwo do Ranunculus acris. My akurat glistnika nie zbieramy (ponieważ nie mamy takiej potrzeby) ale uważam ze warto wiedzieć że na łące mozna znaleźć też silne leki, działajace na takie poważne schorzenia jak miażdżyca np. Glistnik znalazł się w zestawieniu obok tych "herbatkowych" ziółek właśnie po to żeby pokazać ludziom że zioła potrafia być równie skuteczne jak farmaceutyki z apteki.
Masz rację - zioła są często bardzo skuteczne i część z nich (wbrew powszechnemu mniemaniu) działa bardzo silnie, stąd też ktoś, kto się na tym nie zna, nie powinien ich zbierać/używać bo może komuś (lub sobie) zrobić krzywdę. Można by długo wymieniać, ale dobrym przykładem jest pokrzyk, tojad, naparstnica, konwalia czy też ziemowit - wsystkie bardzo skuteczne i wszystkie bardzo niebezpieczne 😛
To prawda że z niektórymi trzeba szczególnie uważać- (tak jak napisałam w arcie- sa to leki i powinny byc tak jak leki poważnie traktowane). Jednakże odnosząc się jeszcze do twojej poprzedniej wypowiedzi- w dzisiejszych czasach żeby zdobyć wiedzę z zakresu ziołolecznictwa jesteśmy skazani na korzystanie z internetu (głównie w początkowej fazie zainteresowania się fitoterapią), a później korzystajac z książek o ziołolecznictwie (i to niestety raczej tych starszych wydań). Rzadko zdarza sie żeby ktoś miał dostęp do czlowieka który ma rozległą wiedze na temat ziołolecznictwa, nie uczą tego również na studiach związanych z medycyną- tak więc i tak jesteśmy skazani na czerpanie wiedzy z google, książek i samodzielnych "eksperymentów"- czyli przynoszenia roślin do domu, porónywanie ich z obrazkami i szukanie ziół pod konkretne dolegliwości, które leżą w kwestii naszych zainteresowań. Na pewno nikt o zdrowych zmysłach nie porywał by się do regulowania niewydolnoci sercowej własnoręcznie przygotowanym wyciągiem z naparstnicy, (a juz na pewno nei na początku swojej drogi z ziołolecznictwem) ale dobrze wiedzieć ze w razie czego jest taka możliwość ;) Odnośnie internetowych źródeł to polecam na pewno strone dr Henryka Różańskiego -http://rozanski.li/