You are viewing a single comment's thread from:

RE: Własność intelektualna - czy jest uzasadniona i ma sens?

in #polish7 years ago

Dla mnie ma. Przykładowo ktoś opracowuje jakiś nowy produkt i zakłada małą firmę. Produkt kopiuje duża firma, która jest w stanie stworzyć coś szybciej, taniej, bo ma np. zniżki u podwykonawców. wynalazca nie jest w stanie konkurować i upada. Patent teoretycznie go chroni przed takimi praktykami zapewniając jakieś zyski z odkrycia. Drugi przykład to książka, a dokładnie treść. Bez prawa własności intelektualnej inni ludzie przypisywali by sobie treść i sprzedawali czerpiąc pełne zyski tylko za kopiowanie i zapewne sprzedawali by to znacznie taniej, bo nie poświęcili czasu na jej napisanie. I tu dochodzimy do czasu, który jest dobrem potwornie ograniczonym i jest jednym z kosztów powstania informacji. Napisanie książki, opracowanie wynalazku, stworzenie informacji wymaga czasu, za poświęcenie którego twórca wymaga wynagrodzenia i nie chce się godzić na kopiowanie jego pracy.
Inną sprawą jest jakość tych praw, która przyczynia się do patologii.

Sort:  

jeśli produkt jest na tyle prosty, że może być skopiowany w krótkim czasie przez kogoś innego, to nie zasługuje na patent. Jeśli nie jest na tyle prosty, to wynalazca jest w stanie zebrać z rynku bardzo duży zysk, zanim produkt zostanie skopiowany - i ma przewagę w kwestii know-how, obsługi, rozwoju produktu itd.
Ostatecznie każdy pomysł czy produkt były kopiowane, ale każda firma miała swoje własne małe przewagi konkurencyjne czy zróżnicowane przez siebie produkty tej klasy.
Przykład książki jest typowy - ale również historycznie przez długi czas istniały takie sytuacje, że np. Charles Dickens był chroniony prawem autorskim w Anglii, ale nie w USA, gdzie wydawnictwa sprzedawały jego książki bez żadnej licencji - i co? I to amerykańskie wydawnictwa proponowały Dickensowi wysokie zaliczki na kolejne książki, mimo, iż nie chroniły go żadne prawa autorskie.
Tak więc nie są one wcale potrzebne do bycia dobrze zarabiającym autorem.

"jeśli produkt jest na tyle prosty, że może być skopiowany w krótkim czasie przez kogoś innego, to nie zasługuje na patent." to fakt, tak samo jak ma to miejsce z próbą patentowania wyrażeń, słów, których używamy codziennie. Jednak jest mnóstwo rzeczy, których wymyślenie trwa lata a skopiowanie sekundy. Widać to w pracach naukowych, ileż to słyszałem o kradzieży czyjegoś odkrycia i przypisania go sobie, wielu badaczy przez taki stan rzeczy nie przebiło się wyżej.
Kopiowanie jest ważnym aspektem rozwoju, ale nie chamskie przywłaszczenie przed którym "powinny" chronić prawa autorskie.
Drukarnie w stanach robiły to z ogólnej przyzwoitości, choć mogły bez jakichkolwiek konsekwencji nie pytać o licencje, to tylko świadczy, że one traktowały autora poważnie (ciekawe czy innych też?), a nie że prawa autorskie są niepotrzebne.
Zależy też jakiego społeczeństwa oczekujemy, w społeczeństwie gdzie nie liczy się jednostka prawa autorskie faktycznie nie mają sensu, bo ważniejszy jest interes ogółu.

Czyli rozumiem że Twój filmik można kopiować do woli i się pod nim podpisywać jak pod swoim? :-)

jeśli się pod nim podpiszesz jak pod swoim, to będziesz oszustem i ludzie ci to wypomną

O!!!! A jednak :) Więc czyż nie nie są oszustami ludzie korzystający bez skrupułów z cudzej pracy? Patentów, zdjęć, muzyki, filmów itp...itd...? Za darmo, często podając się za ich twórców?

A czyż nie są oszustami ludzie zdradzający swoich partnerów? Czy powinni za to trafiać do więzień?

Nazwijmy rzeczy po imieniu... Podszywanie się pod "twórcę" i korzystanie z jego dorobku bez żadnej gratyfikacji to po prostu zwykła kradzież. Zdjęcie, muzyka, książka, patent itp... itd... to jest produkt wytworzony przez konkretnego człowieka. Dokładnie tak jak każdy towar który się kupuje np. w sklepie.

Nie to nie jest kradzież. Jak nie ma własności, to nie ma i kradzieży, a własność dotyczy tylko dóbr rzadkich a nie informacji. Informacji nie można ukraść, bo po jej skopiowaniu właściciel nadal ją posiada. Można ukraść materiał na którym jest wydrukowane zdjęcie, zapisana książka, ale nie jej treść. Podszywanie się pod autora to oszustwo takie same jak okłamywanie przyjaciela albo zdrada partnera, i może się ono spotkać z ostracyzmem społecznym, ale nie powinno figurować w kodeksie karnym. Odróżniajmy proszę prawo od moralności.