Ale w tym wypadku wyprosiłby Cię konkretnie przez to że kopiujesz jego gazety, czyli z jakiegoś powodu nie jest to czyn, który podoba się społeczeństwu. Czyż nie dlatego powstały te prawa autorskie?
Natomiast z drugiej strony barykady mamy EA i Ubisoft, którzy ładują tony zabezpieczeń i też świetnie zarabiają, więc skoro tak robią to znaczy, że myślą, iż to pomaga zwiększyć im przypływy w przeciwieństwie do braku zabezpieczeń.
Co do kupna gier jako prezent to kupiłabyś inne gry, które nabyłaś wcześniej, być może nawet tego samego producenta. Myślę, że ten argument nie miałby takiej siły, gdyby wypuszczali dema.
You are viewing a single comment's thread from:
Ale to że komuś się nie podoba kopiowanie gazet, to nie znaczy że kopiowanie ma być przedmiotem prawa. Jeszcze raz, odróżnijmy prawo od moralności. Społeczeństwu nie podobają się też na przykład zdrady w związkach, i słusznie, ale nikt nie powinien trafiać za zdrady do więzień, ani płacić za to grzywny. Wystarczającym zabezpieczeniem przed kopiowaniem gazet jest dla właściciela sklepu prawo własności do sklepu. Prawo własności nie wynika z prywatnej moralności ani z czyichkolwiek upodobań, tylko z obiektywnej rzadkości dóbr. Prawa "własności" intelektualnej wynikają tylko z subiektywnych upodobań, ale nie mogą być wprowadzone w życie bez pogwałcenia prawdziwego prawa do używania swojej własności w wybrany sposób. Czym jest moje prawo własności do kartki, jeżeli nie mogę na nią przepisać wybranego artykułu z gazety, którą kupiłam? Niczym, i dlatego "prawo własności intelektualnej" nie może istnieć, jest wbrew prawdziwemu prawu własności. EA czy Ubisoft tylko zmniejszają sobie wpływy poprzez zabezpieczenia, ponieważ jedynym efektem zabezpieczeń jest utrudnienie życia tym co zakupili od producenta grę, na przykład muszą miec stały dostęp do internetu albo nie mogą instalować na dwóch komputerach. Piraci nie mają takich problemów, i dlatego bardziej się opłaca spiracić grę niż ją kupić u głupiego producenta. Nie ma takich zabezpieczeń których nie udałoby się zniszczyć. Gdyby nie piractwo, to nie kupiłabym w życiu żadnej gry, to jest chyba oczywiste? W ogóle nie byłabym graczem, bo przez całą wczesną młodość, kiedy miałam czas na gry, nie było mnie na nie stać. W ogóle całe mnóstwo ludzi nie byłoby w takim wypadku graczami, a gry byłyby bardzo niszową rozrywką, producentów byłoby mniej, a ich wpływy znacznie mniejsze. Tylko piractwu producenci zawdzięczają tak szerokie grono odbiorców. Może producenci tacy jak Ubisoft myślą, że to dzięki zabezpieczeniom osiągają wysokie wpływy, ale przykład Wiedźmina dobitnie wykazał, że się mylą, skoro Wiedźmin bez owych zabezpieczeń osiągnął takie same wpływy jak oni, czy może nawet wyższe.
A czy przypadkiem prawo nie powinno poniekąd wynikać z etyki i moralności?
Za zdradę współmałżonek może wnieść pozew o rozwód i obciążyć go kosztami, co nie jest przypadkiem karą?
W tych dużych firmach nie pracują głupi ludzie. Oni wszystko muszą mieć dobrze wyliczone. Na pewno mają wgląd do zysków cd projektu oraz do statystyk pobrań wersji pirackich i sobie przekalkulowali, że te zabezpieczenia mimo wszystko przynoszą większe dochody. Oczywiście cały model biznesowy (mikropłatności, dlc, skrzynki, stały dostęp do internetu, ograniczenie do jednego kompa przez co nie można gry odsprzedać) generuje takie zyski.
Prawo wynika z części etyki i moralności- tej która reguluje stosunki zewnętrzne, do innych osób i przedmiotów w fizycznym świecie, stąd właśnie prawo własności (ale nie intelektualnej). Nie cała etyka może być podstawą prawa. Mówisz o współmałżonkach, a małżeństwo jest rodzajem umowy z której wynikają konsekwencje dla własności, i dlatego złamanie umowy może być ukarane, bo jest niejawną kradzieżą. Ale etyka zakazuje zdradzania też w innych wypadkach, takich które nie są przedmiotem prawa (na przykład niemoralne jest zdradzanie narzeczonego.) Niemoralne są też kłamstwa, które nie przynoszą straty materialnej, a jednak nie każemy za każde kłamstwo. W CDProject też nie pracują głupi ludzie, i jakoś im tak wyszło, że bez zabezpieczeń niczego nie stracą, więc najwyraźniej jednak te zabezpieczenia nie generują zysku. A to że ktoś pracuje w dużej firmie to nie znaczy że nie może popełniać błędów. Wiele dużych firm upada z powodu takich błędów.
Reasumując. Przed obejrzeniem materiału byłem raczej nieprzychylnie nastawiony do praw autorskich, ale nigdy się dłużej nad tym nie zastanawiałem. W dyskusji udało mi rozwiać wątpliwości, jednakże nie sądzę, aby kiedykolwiek prawa autorskie zniknęły, albo zostały jakkolwiek poprawione na lepsze. Z grzywien za ich łamanie też jest kasa, której by nie było, gdyby prawa autorskie nie obowiązywały. Także raczej jesteśmy skazani na ich tolerowanie... niestety. :/