Ostrzeżenie:
Opowiadanie może (lecz nie musi) obrażać uczucia religijne. Jest tworem wyobraźni autora, zaś wydarzenia dzieją się w rzeczywistości alternatywnej. Osoby bez dystansu do religii mogą nie czytać.
R.1
Deszcz padał nieustannie od kilku dni. Wody nieskończonego oceanu obmywały burty ostatniej arki ludzkości. Łódź w kształcie gigantycznego krzyża pańskiego dryfowała już od dziesięcioleci. Miasto Krzyża - ostatni bastion ludzkości.
Kilkuletni chłopiec spał w zmokniętym kartonie pod jednym z wielkich gmachów kościoła. Katedra Nieskalanego Serca Boskiego wznosiła się czarnymi kolumnadami w bure, zadymione niebo. Z jej sinosrebrnych wież i łuków, spływał żółty deszcz, przed którym chronił się każdy, kto chciał uniknąć poparzeń. Nie to jednak spędzało sen z oczu mieszkańcom Miasta Krzyża. Przed deszczem zawsze można było się schronić, a poparzenia z czasem się goją. Lecz w takie noce jak ta, na łowy wychodzą Diabły. Przeszukują każdy zakamarek miasta w poszukiwaniu tych, którzy mają grzeszne dusze. Stalowe kopyta, żelazne kły, srebne szpony i złote diabelskie rogi, łakną krwi i duszy śmiertelników. Niemal co noc słychać krzyki przerażenia i płacz kwilących dzieci. Diabły zawsze znajdą dom, w którym mieszkają grzesznicy.
Ammen Konopny - inspektor milicji parafialnej, przekroczył próg zdewastowanego mieszkania w ubogiej dzielnicy, na skraju Prawej Nogi Zbawiciela. Drzwi zwisały z futryn świadcząc o tym, że sprawca wyważył je od zewnątrz. Czerwone smugi krwi na podłodze, ścianach i nielicznych meblach, świadczyły o rzezi, która się tu odbyła. Fragmenty kończyn, korpusu i wnętrzności walały się w nieładzie po kilkumetrowym pomieszczeniu. W powietrzu unosił się odór krwi i kadziła księdza egzorcysty, który odmawiał modlitwę oczyszczającą. W rogu pomieszczenia znajdował się stary siennik, przykryty białym jak śnieg prześcieradłem. Siedząca na nim dwójka dzieci, trzęsła się i kwiliła pod kocem z wyhaftowanym Boskim Krzyżem. Około sześcioletni chłopiec tulił swoją dwuletnią siostrzyczkę.
Diabły nie zabijają dzieci, gdyż te nie mają dusz. Nauka Kościoła mówi, że dziecko otrzymuje duszę podczas przyjęcia Świętego Sakramentu, do którego przystępuje w wieku dwunastu lat. Wtedy też rodzice nadają mu dorosłe imię.
Ammen wyciągnął z plecaka czerstwą bułkę, rozdzielił na pół i podał dzieciom. Zaczęły płakać, tak jakby najgorszy szok dopiero co minął. Szczątki ojca i matki zostaną zebrane i zrzucone w otchłań poza krawędź Krzyża Pańskiego - czyli tam gdzie miejsce wszystkich grzeszników. Za wyjątkiem głów, które Diabły zabrały ze sobą. Dzieci zaś trafią do przytułku, razem z tysiącami innych. Tam nauczą się wiary, modlitwy i pracy dla Boskiego Kościoła.
Wychodząc z domu inspektorowi przykleiła się do buta czerwona wstążka. Widniał na niej wyblakły znak krzyża i data ostatniej spowiedzi - 7.10.2076. Pierwszy piątek dwa miesiące temu. Diabły nigdy się nie mylą...
R.2
Mgła sunęła z wolna ulicą Jana Pawła Wielkiego, połykając nieśpiesznie wystawne domy urzędników Kościoła. Dwukondygnacyjne kamienice obwieszone były portretami świętych nauczycieli Wiary. Pielgrzymka wyszła z mgły dzwoniąc dzwonkami i śpiewając żałobne pieśni. Na czele ksiądz pielgrzym modlił się do mikrofonu zanosząc błagania do Boga Miłosiernego o zlitowanie nad grzesznikami. Tłum mozolnie podążał pod górę na kolanach, w rękach dzierżąc różańce i poświęcone krzyże.
Drzwi z domu pozbawionego świętych obrazków otworzyły się złowieszczo. Ciężkie drewnianie wrota, obite stalą i ponabijane żelaznymi kolcami, skrzypiały i wyły, jakby ktoś tym ruchem robił im krzywdę. Przed pielgrzymką stanęli dwaj młodzieńcy i ruda dziewczyna. W rękach trzymali dwudziestowieczne cytrynki.
- Dziecko mi kurwa śpi - wydarła się dziewczyna - Zawrzyjcie te gęby, bo Wam te granaty w dupę wsadzę!
Tłum nie usłyszał dziewczyny. Czoło pielgrzymki szło dalej a ksiądz dalej śpiewał pieśń pochwalną Pana. Zawleczki upadły na ziemię, a sześć cytrynek wylądowało pośród tłumu, turlając się jeszcze trochę po opadającej drodze. Błysk rozdarł mgłę, a śpiew został przerwany przez okrzyki bólu i przerażenia. Jednak prowadzący korowód ksiądz stał dalej odmawiając Ojcze Nasz. Wyższy z młodzieńców przyskoczył do księdza i starożytnym mieczem ze spiżu urżnął mu łeb. Bezgłowe ciało księdza opadło i drgało w konwulsjach plamiąc leżący na drodze Proporzec Pański. Dziewczyna nabiła głowę na odwrócony do góry nogami krzyż, który stał pośród innych w jej ogródku.
- Kolejny do kolekcji - rzucił Michał - w takim tempie wybijemy klechy dopiero za jakieś tysiąc lat.
- Przecież ledwo co zaczęliśmy - odparł mu Gabriel - gdybyśmy nie zwlekali te pięćdziesiąt wieków, to sytuacja nie byłaby tak tragiczna.
- Gdyby SZEF nas posłuchał i wcześniej zesłał drugi Potop... - zaczął oponować Michał
- To nie byłby SZEFEM - przerwała Magdalena - Powiedział, że w tym mieście znajduje się dziesięciu sprawiedliwych i dopóki ich stąd nie wydostaniemy, ON nie zatopi ostatniej łajby z ludzkością.
- No nie Magda... - Gabriel zrobił się zielony - musiałaś przypominać? Wiesz, że mam chorobę morską.
- Też nie mogę się doczekać kiedy znajdę się na jakiejś normalnej planecie - odpowiedziała Magdalena
Nagle ziemia się zatrzęsła, posypały się dachówki i wszystkie ptaki w okolicy wzbiły się w niebo. Chwilową ciszę rozdał dziecięcy ryk, który zagłuszyłby eksplozję wulkanu.
- Oho - skrzywiła się Magdalena - młody się obudził.
- To przez ten Twój pomysł z granatami - skomentował Michał - Mówiłem, żeby zamontować działka strzelnicze z tłumikiem.
- A co ja poradzę?! - krzyczała Magdalena pomiędzy przerwami w płaczu dziecka - Joshua odkąd został tatusiem chleje wino zamiast wziąć się do roboty!
- Ja nic nie słyszę! - włożył sobie palce do uszu Gabriel - usiądę tu i miecz sobie poostrzę! W tym kwaśnym środowisku nawet spiż się tępi, co nie Michał?! - ostanie słowa Gabriel wręcz wykrzyczał.
- Co?! Powtórz! Nic nie słyszę! - krzyczał Michał - Dziecko płacze! Pójdę lepiej na zwiad! - dopowiedział i raźnym krokiem ruszył poprzez wyjących, umierających i dodatkowo przerażonych wrzaskiem zdolnym skruszyć mury Jerycha. Nic dziwnego, że tak ich przeraża płacz tego brzdąca. Wnuk SZEFA przekrzyczałby chóry anielskie.
Michał wciąż nie mógł pojąć dlaczego SZEF tak lituje się na ludzkością. Zdzierają sobie kolana do krwi, pół dnia spędzają na modlitwach, w deszczu i upale błagają o miłosierdzie. Ale w ich sercach nie zachodzi żadna zmiana, nikt z nich nie jest prawdziwie dobrym człowiekiem. Ludzie wyciągali do Michała błagalnie ręce prosząc o pomoc i o litość. Szukali w jego dłoniach oparcia a w oczach otuchy. Michał też był człowiekiem, ale było to bardzo dawno temu. Miał wtedy adamantytową zbroję, setki tysięcy mieczy na zawołanie i miliony chętnych kobiet. A potem spotkał SZEFA i wszystko przestało być proste. To było jeszcze przed pierwszym Potopem.
Kiedyś tego typu problemów się nie poruszało, bo ich nie było. Sztuka a obrażanie uczuć religijnych ma bardzo cienką granicę tolerancji szczególnie w krajach katolickich i tu czasami mamy do czynienia z hipokryzją bo np. islam można obrażać a katolicyzm już nie. Dobrze, że o tym piszesz, bo sam temat jest ciekawy... niestety w Polsce jeszcze są jeszcze z tym problem. Pozdrawiam :)
Congratulations @qbiesa! You received a personal award!
Click here to view your Board
Congratulations @qbiesa! You received a personal award!
You can view your badges on your Steem Board and compare to others on the Steem Ranking
Vote for @Steemitboard as a witness to get one more award and increased upvotes!