Z tym rozwożeniem jedzenia na 🚲 to jest trochę jak z bieganiem na orientację (lub rowerową jazdą na orientację) na zawodach. Startujemy, szukamy punktów i potem sprawdzamy wyniki. Najciekawsze po takich zawodach są rozmowy zawodników nad mapą. Mi zostaje pisać tutaj. Punkty to zlecenia. Miasto to teren. Bieganie to jeżdżenie. W pierwszej części sędzią głównym była małżonka.
Dzisiaj na mojej trasie było 14 punktów. Dość klasyczna liczba w tego typu zawodach. Kolejność obowiązkowa: 1,2,3,4,5,6,7,8,9,10,11,12,13,14. Nie było informacji o jakiś utrudnieniach lub przerwach.
Pierwsze cztery punkty poszły mi genialnie. Zrobiłem je w godzinę. 1 i 2 sprawnie bo jadąc do jedynki wiedziałem już gdzie będzie 2. Lekkie przewyższenie (+12). Punkty 3 i 4 zaliczyłem sposobem. Skrót, przedarcie się drogą techniczną było jak zeskoczenie ze skarpy w lesie. To dlatego wtedy moje tempo było rekordowe.
5 punkt poszedł mi nieźle, ale czułem, że znajduję się w dziwnym terenie. Rzeczywiście znalezienie 6 punktu było już sztuką i sporo się go naszukałem. Punkty 7 i 8 poszły jak po sznurku, ale były dość dalekie. Najlepsze trasy na orientację są gdy punkty są jak najbardziej zróżnicowane. Także jeśli chodzi o odległości między nimi.
Potem niespodziewanie sędzia główna ogłosiła przerwę. Był czas na uzupełnienie płynów i kalorii.
Po przerwie zależało mi na znalezieniu zwłaszcza 5 specyficznych punktów. Na nich się skupiłem. Punkt 9 był takim jakiego chciałem. Do punktu 10 jechałem ciekawym, spokojnym trawersem. Myślałem, że można było jeszcze bardziej ciąć na azymut.
Do punktu nr 11 trochę się musiałem cofać, ale tak była zaplanowana trasa. Punkt 12 był najbardziej "górski". Tracker pokazywał mi ponad 26 metrów przewyższeń. W pierwszej części było maksymalnie 12 (np. do punktu nr 2). Punktu 13 dość długo szukałem, za to wtedy już się ucieszyłem, że swój cel osiągnąłem. Zrobiłem jeszcze z rozpędu finisz do mety, która wyglądała dość zaskakująco.
Po pierwszej części biegu w terenie zebrałem 90 zł (39 zł/h). Druga część to skupienie na cenniejszych znaleziskach. W sumie znalazłem 204 zł (44 zł/h).
Zdjęć za dużo nie zrobiłem bo pogoda nadawała się głównie do biegania a nie podziwiania.
Widok z Karpackiej 6A w której w dniach 3-4 grudnia będą naprawiać windę. Choć wątpię czy zapamiętam no i trudno przewidzieć czy trafi mi się tam kurs
Oliwska Gospódka i jej bloki. Ten z którego robiłem zdjęcie z 1969 roku