W obawie przed szczęściem.

in #polish2 years ago

Dawno mnie tu nie było. Moje życie było ostatnimi czasy chyba dość intensywne . Chyba jednak jestem tej starszej 'generacji' i nie zawsze mi jest po drodze z Internetem i pisaniem blogów. Ale dziś jestem i chciałem zapytać was o rade.
Z polski wyjechałem ponad 10lat temu. A powód wyjazdu był prozaiczny, chciałem odpocząć od znajomych i przestać pic. Reszta to raczej typowa historia. Zaprosi mnie znajomy który wyjechał wcześniej. Proponował pomoc itp itd. Po przyjeździe okazało się ze podliczył mnie za wynajęcie lóżka w salonie prawie 3 razy stawkę za pokój który mógłbym wynająć na rynku. Ale nie pozwalała mi na to w tamtym czasie moja nieznajomość rynku oraz języka. Czyli do częsta sytuacja w której rodak/kolega wykorzystuje / zarabia na koledze/rodaku.
Z czasem udało mi się uwolnić od tego i zacząłem pracować jako taksówkarz. Mona powiedzieć ze było już dobrze ale brakowało mi tylko kogoś bliskiego. Tak się zdarzyło ze pewnego razu moja klientka/ pasażerką była pewna kobieta która jeździła ze mną przez pewien czas dość regularnie. Co pozwoliło nam się trochę poznać. Następnie z czasem zaczęliśmy się spotykać już prywatnie. po kilku miesiącach jej współlokatorka zdecydowała się wyprowadzić do własnego mieszkania. To sprawiło ze postanowiliśmy ze ja się wprowadzę i zamieszkamy razem.
Chyba do szybko oficjalnie zostaliśmy para, a czas wspólnie spędzony by dla mnie czymś wyjątkowym. Czułem się z nią zawsze niesamowicie. Wiec po około roku wzięliśmy ślub.
Moja zona jest /była pielęgniarką, w pewnym momencie okazało się ze jest uzależniona od silnych leków przeciw bólowych. Co raz częściej wracała z pracy w dość dziwnym nastroju, a jej nałóg zaczął być co raz to bardziej oczywisty.
Kochałem ja, chyba nadal kocham. Chciałem jej pomoc często o tym rozmawialiśmy. Sam w Polsce odbyłem kilka mitingów AA i ja tez do tego namawiałem. Ale nie chciała się na to zgodzić. Z czasem jej nałóg się pogłębiał, a żeby nie było zbyt łatwo to jest ona chora na cukrzyce. Niby nic nadzwyczajnego w dzisiejszych czasach cukrzyca jest dość popularna. Ale w polaczeniu z nadużyciami leków nie była kontrolowana. A to kończyło się wezwaniami karetek. Do szybko pracując na taksówce ustawiałem swoja prace tak e kiedy moja ona była w domu, ja starałem się pracować w jego okolicach by moc kilka razy w ciągu zmiany wrócić i sprawdzić czy wszystko jest ok. Z czasem złapano ja w pracy na kradzieży leków oraz byciu pod ich wpływem podczas pracy. A to skutkowało jej zawieszeniem.
Miałem przez chwile nadzieje ze to da jej do myślenia i co zmieni. A zmieniło się to ze zamiast kraść leki z pracy wydawała większość pieniędzy na alkohol i leki z apteki. W UK w aptekach jeśli widza e zaczęto kupujesz pewne środki po prostu przestają Ci je sprzedawać. Wiec w pewnym momencie już prawie nie miała w mieście prawie żadnej i musiała jeździć do miasta sąsiadującego by kupić 'leki'. A my nie mieszkaliśmy w małym mieście.
Wiele razy widywałem ja nieprzytomna, była to prawie codzienność.
A ze większość lub całość swoich pieniędzy przepijała lub zostawiała w aptekach, ja musiałem szukać dodatkowych zajęć i pracować co raz więcej by opłacić podstawowe rachunki. Dość szybko zacząłem pracować 7 dni w tygodniu. I w domu bywać gościem. To z kolei prowadziło do sytuacji gdzie ja pracowałem a moja zona była cały czas sama w domu. Nie pracowała, ponieważ została zawieszona. Od znajomych się odcięła ponieważ głownie z nimi imprezowała i się odurzała, i to by chyba jedyna rzecz która udało mi się wywalczyć.
Sytuacja która wywołała u mnie największy szok był moment kiedy pewnego dnia wstałem była chyba godzina 16-ta. A pracowałem przeważnie na noce wiec tak się zaczynał mój dzien. Zrobiłem sobie kawę i usiadłem standardowo w salonie przy komputerze. Moja zona spala (ostatnio sypiała około 20h na dobę). W pewnym momencie usłyszałem wielki huk jak by szafa w sypialni się przewróciła. Momentalnie zerwałem się i pobiegłem do sypialni. Drzwi były zamknięte, a ja nie mogłem ich otworzyć jak by ktoś się zemną siłował. Ja pchałem co raz mocniej i słyszałem dziwne odgłosy/jęki. Zaczynałem panikować, kiedy udało mi się uchylić drzwi by zerknąć do środka, zauważyłem moja zonę na podłodze która miała przerażający wyraz twarzy i jak by wszystkie mięsnie napięte. Kiedy to zobaczyłem przeraziłem się. Balem się ze jeśli pchnę drzwi mocniej mogę jej zrobić krzywdę. Ale wiedziałem ze nie mam wyjścia i musze zaryzykować, im mocniej pchałem tym głośniej krzyczała. Był to krzyk przeraźliwy nie wiem czy kiedyś słyszałem cos podobnego. Po chwili byłem już w środku. Pierwsze co zrobiłem chwyciłem za jej telefon i chciałem sprawdzić poziom jej cukru z urządzenia które miała na ramieniu. Ale informacja która się ukazała to to ze trzeba wymienić urządzenie na nowe. Zacząłem panikować, ale pobiegłem do drugiego pokoju w poszukiwaniu innego urządzenia które wymagało nakłucia i pobrania krwi na mały pasek. Przez dłuższą chwile nie mogłem go odnaleźć, poziom mojego stresu był niewyobrażalny ponieważ cały czas słyszałem te przeraźliwe krzyki. Kiedy znalazłem urządzenie szybko wróciłem do sypialni i siłując się z moja zona nakłułem jej palec by pobrać jej trochę krwi. i wtedy kolejny szok, na wyświetlaczu powinien pokazać się poziom cukru w postaci cyfr, a ja w tamtym momencie ujrzałem napis LOW. Nawet nie jestem w stanie opisać co w tedy czułem i jak bardzo byłem bez silny. Stan w którym była nie pozwalał mi podać jej nic a w jakiś sposób musiałem jej ten cukier podnieść. W głowie miałem tylko historie kolegi również cukrzyka który kiedyś mi opowiadał jak to prawie się udusił kiedy ktoś chciał mu podać cukier w podobnym stanie. Jedyne co mogłem zrobić to jedna ręką trzymałem ukochana mi osobę która zachowywała się jak postać z filmu o egzorcystach, a w drugiej telefon i wzywam pomoc. Tak spędziłem kolejne 45min czekając na karetkę. Kiedy tylko pojawił się lekarz i dal jej kilka zastrzyków wszystko po chwili wróciło do normy, ale i on skończył z ugryzieniem podczas próby podania jednego z zastrzyków.
Od tego momentu przez cały czas kiedy tylko byłem po za domem i nie widziałem mojej zony bardzo się denerwowałem i w głowie miałem tylko jedna myśl
-Czy ona jeszcze żyje?
-Czy jak wrócę do domu to zastane zwłoki lezące gdzieś w mieszkaniu?

Tak wiec zastanawiam się nad opisaniem tej innych historii w książce, mam tez zamiar poruszyć 13krok AA. O którym nie wielu wie a ja się dowiedziałem całkiem niedawno. I już dziś jestem rozwodnikiem.
Wiec proszę was o opinie czy warto napisać i wydać książkę na ten temat? Czy może być on dla kogoś interesujący?

Sort:  

Congratulations @rafalforeigner! You have completed the following achievement on the Hive blockchain And have been rewarded with New badge(s)

You published more than 150 posts.
Your next target is to reach 200 posts.

You can view your badges on your board and compare yourself to others in the Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

To support your work, I also upvoted your post!

Check out our last posts:

The Hive Gamification Proposal Renewal
Support the HiveBuzz project. Vote for our proposal!

Nie wiem czy to temat chodliwy na książkę, ale jeśli masz pisać jako sposób na autoterapię to jak najbardziej. Po takich przeżyciach z pewnością masz jakąś rysę, którą trzeba przepracować

Co do rysy to na pewno. Ale jeśli żyjesz wystarczająco długo to każdy ma jaka swoja historie która zostawiła mniejsza lub większą 'rysę'. A czy temat chodliwy? Czy to ważne? Czasami trzeba robić co się czuje. A jak trafie do przynajmniej jednej osoby która doceni to będę spełniony. Obecnie jestem na etapie poszukiwania Ghost Writera który pomoże im to ogarnąć. A wydaje mi się ze książka może być naprawdę ciekawa, rozmawiam tez właśnie ze swoja była zoną żeby dopisała punkt widzenia ze swojej strony. Oraz wrzucić zdjęcia jej pamiętnika. Widać tam czasami jak wzięła leki i zaczęła pisać. Pierwsze zdanie lub dwa wyglądają normalnie, a każde następne co raz bardziej rozmazane. Uważam ze warto się tym podzielić.

Nie mówię, że to głupi pomysł. Mówię że swojej perspektywy, że ja takiej książki bym nie kupił, wpis na Hive bym przeczytał. Trzymam kciuki

Ale ja się z tobą z zgadzam i rozumiem. A zdanie szanuje i doceniam. A szczególnie jak mam do czynienia z konstruktywna krytyka. Jeszcze nic takiego nie powstało i taki się nie urodził co by wszystkich zadowolił 😃 A jak co tam będzie się tworzyć to na pewno cos będę tu dodawał.

nawet nie wiem co Ci napisać :(
mocne jest to co tu nakreśliłeś, czuję że dużo pracy przed Tobą (terapeutycznej).
ale też pracy, która może przynieść ulgę.
💚

Ciężko stwierdzić. Sprawdza się powiedzenie ze ludzie są jak szczury, idzie przywyknąć. Jak wystarczająco dostaniesz w kość to z czasem co raz szybciej się adaptujesz. 😏

Hej, bardzo Ci współczuję tego, co przeżyłeś i myślę, że warto napisać o tym książkę. To może być dla Ciebie terapeutyczna podróż przez to co się wydarzyło, a zarazem coś wartościowego dla innych osób, które znalazły się w podobnej relacji. Sam świetnie piszesz na Hive, więc nie wiem, czy jest sens zatrudniania ghostwritera 😉 Powodzenia ✨