Hmmm. nasa od kilkunastu lat nie potrafiła pokazać nic nowego. Przychodzi konkurencja prywatna i pokazuje że zamiast palić dolary można nimi wylądować po starcie. Gdzie tu widzisz taki pesymizm jeak przedstawiłeś?
Bądź dobrej myśli, taka konkurencja powinna dać do myślenia nasa i może wezmą się do roboty zamiast pierdzieć w stołek od czasów lądowania na księżycu (dobra przesadzam ale coś w tym jest jednak).
Czekałem na to lądowanie całe życie. Sam miałem łzy w oczach jak silniki synchronicznie lądowały.
Piszę nie o aspekcie technicznym tylko społecznym.
Ludzie kiedyś uroili sobie ( sam nie wiem dlaczego), że Kosmos to będzie inny świat. Próg. Chińczyk z Ruskiem i Amerykańcem porzucą topory, przeciwatomowe lepianki i wejdą w inne stadium stosunków i ogłady cywilizacyjnej.
Nic takiego nie nastąpiło.
Z mojej strony to nie pesymizm tylko realizm.
Może właśnie kluczem w tym rozczarowaniu są ... koszty. Kiedyś loty i cała otoczka były koszmarnie drogie i zmuszało to mocarstwa do kooperacji.
Ludzkość w Kosmosie. :)
Dziś gdy korporacja może sobie pozwolić na kosmiczny projekt...
Chyba idealizujesz, bo kosmos był kolejnym etapem wyścigu zbrojeń, a systemy takiej jak GPS pierwotnie służyły armii i z taką myślą zostały stworzone.
Jest w dalszym ciągu jedna domena państwowa, która marzy o kosmosie. Chiny i traktują to jako szansa na prześcignięcie USA i zneutralizowanie ich systemów rozpoznania. Od początku do końca kosmos był domeną rywalizacji a nie zjednoczenia. Wspólne bazy to tylko listek figowy.
Pytanie na ile NASA stała się maszynką do nabijania kasy sektorowi prywatnemu. Nie zrozumcie mnie źle, nie chcę, żeby nacjonalizować fabryki produkujące rakiety kosmiczne. Nie. Zupełnie nie o to chodzi. Chodzi o to, że mam wrażenie, że odkąd skończyła się zimna wojna, nacisk na pchanie eksploracji kosmosu do przodu spadły na znacznie dalszy plan. Teraz to wygląda trochę tak, że jest nacisk na utrzymanie całego prywatnego przemysłu kosmicznego, który narósł przez dekady wokół NASA. I masz rację - właśnie w ten sposób palą te dolary. Nie chodzi o postęp tylko o utrzymanie status quo.