Sort:  

Nie czytałem tego autora, ale przedstawia on dość skarjną perspektywnę behawiorystyczną (skrajną, gdyż dzisiaj mało który behawiorysta twierdzi że nieświadomość/podświadomość nie istnieje). Mam wrażenie, że mieszane są tutaj pojęcia nieświadomości i podświadomości, a także rozumienia nieświadomości w taki sposób, jak rozumieją ją psychoanalitycy (dość ukryte / nieoczywiste popędy w nas, czasem sprzeczne które wpływają na nasze życie i nie są nam do końca znane) z rozumieniem poznawczym (nieświadome procesy poznawcze, których ogrom pracuje non stop w naszym umyśle, odpowiadają chociażby za wnioskowanie logiczne, rozumienie informacji, stereotypy, etc). Tak super merytorycznie ciężko mi się odnieść bo post dość ogólny.

Zamiast tego należy praktykować prowadzenie bardziej spójnego toku myśli świadomych. Generalnie: ułożenie tych myśli świadomych w spójną narrację spowoduje nasze lepsze samopoczucie.

To jest fajne zalecenie. Takie narracje tworzymy oczywiście non stop, ponieważ nasz umysł nie toleruje zbyt mocno niepewności i musi ciągle nadawać znaczenie i sens. Robimy to mniej lub bardziej świadomie. Być może bardziej świadome konstruowanie narracji jest korzystniejsze. Wiązałoby się to na pewno chociażby ze świadomością tego, że jesteśmy ciągle poddawani różnym błędom poznawczym i że defacto tworzenie narracji się właśnie z tym wiąże.

Mi osobiście twierdzenie, że nieświadomość / podświadomość nie istnieje wydaje się absurdalne.

Dobre przemyślenia! Ja na to patrzę tak że próby zrozumienia „podświadomości” (jakkolowiek to nazwiemy, to „coś” co nie jest świadomością) mogą być nadaremne. A samo nazywanie „podwiadomości” podświadomością mogą prowadzić do naturalnego skojarzenia ze „podświadomość” można zrozumieć tak naszą świadomość czyli nasze myśli które prowadzimy w danym momencie. Co może okazać sie błędne.