Drobne naprawy #2

in #polish7 years ago (edited)

sluchawki.png

Wtyk słuchawkowy

Na pewno wielu z was przytrafiła się dość typowa usterka jaką jest urwanie bądź uszkodzenie wtyczki mini jack przy słuchawkach. Na początku słuchawki zaczynają przerywać, później zaczynają gubić głos częściej. Manipulowanie przewodem pomaga tylko na chwilę aż w końcu przewód przerywa się całkiem i słuchawki przestają działać. Standarad. Uszkodzenie to nie jest trudne do naprawy i można w łatwy sposób uratować całkiem dobre słuchawki przed wyrzuceniem. Jak zabrać się za naprawę? O tym krok po kroku w dzisiejszym wpisie.

Niezbędne zakupy

Lutowanie przewodów słuchawkowych (bądź głośnikowych jak to jest w moim przypadku) jest zabiegiem niezbyt skomplikowanym, ale niewprawionemu majsterkowiczowi może trochę czasu zejść zanim uda się to zrobić. Zakładam, że masz już podstawowe wyposażenie swojego warsztatu i potrzebujesz dokupić jedynie nowe wtyczki mini jack. (3,5mm). Polecam zakupić od razu większą ilość gdyż z racji tego, że są one dość wrażliwe – łatwo je uszkodzić przy pierwszych próbach lutowania. Ponad to na pewno za jakiś czas okaże się, że inny przewód uległ uszkodzeniu i wcześniej kupiona wtyczka będzie jak znalazł. :)

Przygotowania

Kolejny etap to przygotowanie przewodu. Odcinamy urwaną wtyczkę zostawiając kilka centymetrów kabla. (tracimy w ten sposób trochę na długości przewodu, ale niwelujemy w ten sposób możliwość, że przylutujemy przewód, który jest przerwany – nie zawsze przerwa występuje przy samej wtyczce, czasem jest to właśnie kilka cm od niej) Na początek musimy pozbyć się wierzchniej izolacji. Tutaj przydaje się ostry nóż i trochę wprawy. W moim przypadku (przewód stereo do wzmacniacza) przewód ten to tak naprawdę dwa przewody połączone ze sobą. W przewodach słuchawkowych wygląda to trochę inaczej. Obydwie żyły (kanał prawy i lewy) a także masa znajdują się w jednej izolacji. Po jej delikatnym ściągnięciu powinniśmy pozbyć się izolacji poszczególnych żył. W przypadku cienkich przewodów dobrze sobie radzi ostry nożyk, którym zeskrobujemy lakier. U mnie z kolei, gdzie występuje zwykła gumowa izolacja najlepiej do tego nadają się paznokcie:) Oczywiście można użyć tutaj dedykowanej ściągaczki do izolacji ale moim zdaniem sprzęt ten choć bardzo przydatny, nie znajduje się w podstawowym wyposażeniu majsterkowicza.

Zanim zaczniemy właściwe lutowanie musimy przygotować wszystkie elementy, które będą ze sobą połączone. Chodzi tutaj o blaszki we wtyczce i przygotowane wcześniej przewody. Jeśli chodzi o sam montaż przewodów to najbardziej wystająca blaszka to miejsce gdzie przylutujemy masę natomiast dwa styki, które są mniej dostępne to kanał lewy i prawy. Jak namierzyć, który przewód to który kanał? Tu najlepiej spróbować odszyfrować to za pomocą urwanej wtyczki i multimetru. Ustawiamy multimetr na symbol diody (zwarcie ze sobą przewodów pomiarowych powinno spowodować, ze miernik zacznie piszczeć.) Przytykając jeden przewód pomiarowy do żyły, którą zostawiliśmy przy wtyczce (uwaga, tutaj tez musimy pozbyć się wierzchniej izolacji) a drugi przewód do poszczególnych „pól” na wtyczce (tu rysunek) jesteśmy w stanie zorientować się gdzie dany kolor był podłączony. Masa kanałów podłączona jest zawsze do pola będącego najbliżej obudowy. Kanał prawy i lewy to te bliżej „czubka” wtyczki. Wiedząc to już w podobny sposób sprawdzamy na nowej wtyczce, która blaszka odpowiada któremu polu na wtyczce.

Kolejnym etapem jest docięcie odizolowanych przewodów na taką odległość aby mieć pewność, że nie będą za długie, gdyż może to uniemożliwić zakręcenie obudowy wtyczki.

Lutowanie

Teraz przejdziemy do samego procesu lutowania. W pierwszej kolejności należy „pobielić” elementy, które będą ze sobą łączone. Dzięki temu zabiegowi zdecydowanie skrócimy czas samego lutowania co pozwoli nam ograniczyć grzanie całego lutu. Jak już wcześniej pisałem wtyczka jack jest bardzo wrażliwa na temperaturę i zbyt długotrwałe grzanie może spowodować jej uszkodzenie, które najczęściej sprawia, że wtyk taki możemy po prostu wyrzucić. Wtyczkę pobielamy w ten sposób, że staramy się ją jakoś stabilnie zamontować (tu najlepsza jest tzw trzecia ręka, ale dają rade również szczypce), do jednej ręki bierzemy cynę, drugą trzymamy lutownicę.

slu1.jpg

Jako, że element ten jest stosunkowo mały i nie będziemy w stanie nałożyć kalafonii bezpośrednio na miejsce gdzie będziemy lutować, zanurzamy na krotką chwilę grot w kalafonii (i jeśli mamy lutownicę transformatorową wyłączamy ją), przenosimy kalafonię na blaszkę wtyczki i grzejemy punkt nad otworem. W tym samym czasie przykładamy cynę do miejsca styku grota z blaszką i jak widzimy, że cyna łączy się z blaszką – odciągamy lutownicę. Jeśli nie jesteśmy zadowoleni z jakości lutu, zanim przyłożymy lutownice po raz kolejny musimy odczekać, żeby cały wtyk ostygł. Zabawę powtarzamy dla wszystkich blaszek. Zadanie to wymaga trochę wprawy, ale jeśli tylko uważamy z czasem grzania – na pewno wszystko się uda. :) Przenoszenie cyny bądź kalafonii na grocie jest niekorzystne, gdyż przygrzana kalafonia zaczyna się dymić a jej zwęglone fragmenty mogą nam zaszkodzić przy dalszym lutowanniu, natomiast cyna traci swoje właściwości. Jednakże czasami, gdy nie mamy dostępu do bardziej profesjonalnych narzędzi i topników bądź nie mamy doświadczenia – musimy zrobić to w taki sposób. Ważne jest by możliwie jak najczęściej czyścić grot po takim zabiegu. Tutaj najlepsza jest do tego gąbka, którą czasem można znaleźć w zestawie z lutownicą (koniecznie nawilżona!) bądź czyściwo z metalowych wiórków. (tak, taki kuchenny skrobak do garnków też się nada :)) Kolejny etap to pobielenie końcówek przewodów. Gdy mamy już je przycięte do odpowiedniej długości (tak aby można było je przewlec przez dziurkę i przylutować w miejscu gdzie przed chwila nanieśliśmy cynę) możemy brać się za nie. Tutaj sytuacja wygląda bardzo podobnie, również należy nanieść pierw kalafonie, a później cynę. Może nawet warto zacząć od pobielania przewodów, można wtedy poćwiczyć różne metody. :) Przy cynowaniu ich warto zwrócić uwagę na jedną rzecz. Cyny nie należy nakładać na całą długość odizolowanego przewodu a jedynie na fragment. Tak by między izolacją a cyną była przerwa. Zbyt dalekie pobielenie przewodu może sprawić, że cyna dostanie się pod izolację i po pewnym czasie zacznie ona kruszeć. Szczególnie ważne jest zwrócenie na to uwagi, gdy będziemy lutować np. konektory z dużą ilością kanałów. Stopniowe uszkadzanie izolacji przez jej kruszenie może po pewnym czasie spowodować zwarcie między żyłami.

Mając tak przygotowane przewody i wtyczkę należy pamiętać o założeniu obudowy do wtyczki na kabel, a także gumowej izolacji na styki. (Robiąc zdjęcia, które przewijają się w tym wpisie oczywiście o tym zapomniałem i musiałem odlutować przewody. Uczucie się na moich błędach! :)

slu3.jpg

Samo przylutowanie przewodów do blaszek będąc tak przygotowanym to tylko chwila. Cyna z przewodu po podgrzaniu momentalnie łączy się z cyną na blaszce. Warto zwrócić uwagę w tym miejscu, czy poszczególne kanały się ze sobą nie stykają. Zanim jednak przylutujecie poszczególne żyły warto pierw ułożyć przewód w metalowym „uchwycie” na końcu wtyczki i lekko go zagiąć, pamiętając, że przewód w tym miejscu powinien mieć wierzchnią izolację, tak by zaciskając metalowe wypustyki tego uchwytu mieć pewność, że wszystkie siły powstające przy szarpaniu przewodem nie będą oddziaływać bezpośrednio na przylutowane żyły a na ich zewnętrzną powłokę.

Po przylutowaniu przewodów, nasuwamy plastikową izolację i zakręcamy obudowę wtyczki. Po całym zabiegu warto za pomocą multimetru sprawdzić czy pomiędzy poszczególnymi polami na wtyczce nie ma zwarcia.

Jeśli macie jakieś pytania bądź sugestię zapraszam do komentowania :)

Kolejne wpisy już wkrótce!

Do ùzdrzeni!

Sort:  

Czyż ja widze lutownice transformatorową? Toć to niewygodnie się tym lutuje (przynajmniej mi), sam grot wydaje się dosyć gruby.

Tak to transformatorówka :) Przyznam osobiście, że mi za to bardzo wygodnie się takim sprzętem lutuje. A jak zobaczyłem jak drobne elementy SMD jest w stanie transformatorówka wylutować mój kolega, który serwisuje falowniki zawodowo to byłem pod wrażeniem :) Jestem na etapie tworzenia wpisu właśnie o lutownicach i tam opisze wady i zalety zarówno tych oporowych jak i transformatorowych.

Masz rację i popieram w 100%. Ja od 30 lat lutuje tylko transformatorową i nie wyobrażam sobie inaczej. Pozdrawaiam

A to nie jest tak że na grocie transformatorowej jest obecne napięcie, które mogłoby uszkodzić układy scalone?

Ja sobie nie wyobrażam pracy bez stacji lutowniczej z regulacją temperatury, ze względu na dostosowanie sobie temperatury pracy, oraz często wymienne groty. Lutowałem scalaki SMD które jak przylutujesz za wolno i z zbyt dużą temperaturą skutkuje śmiercią scalaka.

Napięcie na grocie może pojawić się jedynie wtedy, gdy w czasie pracy lutownicy się on przepali. Jednakże częsta kontrola stanu grota pozwoli uniknąć takiej sytuacji :)
Oczywiście, stacja lutownicza jest najbardziej profesionalnym sprzętem do takich malutkich komponentów. Jednak początkującemu majsterkowiczowi poprostu polecałbym coś tańszego i mimo wszystko bardziej uniwersalnego :)

Hm, możliwe że moja stara transformatorówka po prostu padła. Dla mnie lepiej kupić nawet oporową z regulacją temperatury.

Congratulations @reinmar! You have completed some achievement on Steemit and have been rewarded with new badge(s) :

Award for the number of upvotes received

Click on any badge to view your own Board of Honor on SteemitBoard.
For more information about SteemitBoard, click here

If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

Upvote this notification to help all Steemit users. Learn why here!