Ja wspominam szkołę dość miło. Nie było żadnych grup, które by uwalały jakiegoś biedaka. To działo się pewnie dużo później niż ja chodziłem.
Nauczyciel wraz z długą linijką aby dać po łapach to była norma, ale mało kto obrywał. Dzisiaj nie do pomyślenia, wszystko wychuchane.
Pozdrawiam.
Ooo ja też wiem, co to znaczy dostać po łapach linijką... nie tak dosłownie, ale... gdy byłam w podstawówce moja wychowawczyni poszła na urlop macierzyński i przez dłuższy czas była u nas na zastępstwie starsza pani, która już nie pracowała, ale kiedyś kiedyś uczyła mojego tate. Nie wiem czy to zgodne z prawem, ale tak było :) Ja byłam troszkę pyskata i nieraz dostałam po łapkach, ale... to co najważniejsze- w konfliktach z Arturem zawsze stała po mojej stronie i mimo wszystkich kar, które dostałam od tej kobiety do dziś ciepło ją wspominam, bo po pierwsze była sprawiedliwa, a po drugie nauczyła mnie szacunku do nauczyciela.