prawie się wzruszyłam :) piękna historia! ja w podobnych okolicznościach znalazłam jedną z moich kotek- w pobliżu śmieciowiska. tak piszczała, że słychać ją było z daleka. była malutka (ok. 3 mscy), był niezwykle zimny styczeń (zaspy po kolana, około -10 stopni). po latach jest tak samo płochliwa i grzeczna jak Twoja :)
No wiesz co!? Ja tu taki wyciskacz łez napisałem, a tu prawie się wzruszyłam :)) Mam wrażenie, że takie uratowane koty pamiętają potem wiele lat traume i są poprostu grzeczne z wdzięczności, chociaż to ja bardziej jej jestem wdzięczny za dawanie mi radości każdego dnia :)