8 maja 2018 roku Trump zapowiedział, że USA wycofają się z umowy nuklearnej z Iranem. Spotkało się to z ostrą reakcją europejskich polityków, którzy są zdeterminowani, aby za wszelką cenę utrzymać to porozumienie w mocy. Tymczasem Amerykanie grożą UE, że jeśli europejskie firmy nie wycofają się z Iranu, to na nie także zostaną nałożone dotkliwe sankcje. Czy jesteśmy świadkami załamania się współpracy północnoatlantyckiej?
Irańska umowa
W 2015 roku zostało wypracowane porozumienie nuklearne z Iranem. Jego sygnatariuszami, oprócz oczywiście Iranu, były: USA, Francja, Wielka Brytania, Rosja, Chiny, Niemcy oraz UE. Podpisanie umowy przez wszystkich stałych członków Rady Bezpieczeństwa miało być gwarantem, który zachęci Teheran do współpracy.
Porozumienie z Iranem zawarto dlatego, bo irańscy naukowcy byli już bliscy osiągnięcia tzw. "breakout time" – wyprodukowania takiej ilości wzbogaconego uranu, która wystarczyłaby na stworzenie broni atomowej. Według amerykańskiego wywiadu – przed posianiem JCPOA (akronim od pełnej nazwy irańskiej umowy) – Iran był zaledwie 3 miesiące od tzw. "breakout time".
Na mocy porozumienia z 2015 roku Iran zaprzestał dalszych prac nad bronią atomową. Jednocześnie jednak porozumienie nie doprowadziło do całkowitego zakończenia irańskiego programu atomowego, lecz zawiesiło go na okres 15 lat od dnia zawarcia umowy – po tym okresie Iran może przystąpić do dalszych prac. W zamian za to sankcje związane z irańskim programem atomowym miały zostać zniesione.
W tym miejscu ktoś może powiedzieć, że Trump zrobił słusznie, że zerwał umowę, bo po upływie 15 lat Irańczycy z pewnością wznowiliby prace nad bronią atomową. Być może tak, ale cała sprawa jest dużo bardziej skomplikowana. Sygnatariusze umowy zdawali sobie sprawę z tego, że umowa nie rozwiązuje problemu. Jednak zawarcie porozumienia było jedynym wyjściem z całej sytuacji – podbicie Iranu jest bardzo trudne (większość kraju to obszar górski) a prezycyjne naloty na infrastrukturę nie dawały pewności, że wszystkie ośrodki badawcze zostaną zniszczone. Jednocześnie zachodni przywódcy liczyli na to, że Iran zacznie dostrzegać jak dużo może zyskać na handlu międzynarodowym i zagranicznych inwestycjach. Szybka rozbudowa kraju mogłaby potencjalnie doprowadzić do zmiany nastawienia społeczeństwa, które w większym stopniu zaczęłoby skłaniać się ku umiarkowanym politykom jak np. prezydent Rouhani. W efekcie Iran, po upływie wspomnianych 15 lat, sam mógłby zrezygnować z programu atomowego.
USA wycofuje się
8 maja 2018 roku Trump ogłosił, że USA wycofają się z irańskiego porozumienia. Dla wielu osób nie było to zaskoczeniem, bo ta decyzja „pełzała” po kuluarach już od kilku miesięcy. Prezydent USA zarzucił porozumieniu, że jest jednostronne i że nigdy nie doprowadzi do pokoju na Bliskim Wschodzie. Jednocześnie Trump stwierdził, że JCPOA nie jest przestrzegana przez władze Iranu – inne zdanie na ten temat ma Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej.
Takie stanowisko USA spotkało się z ostrą reakcja państw europejskich. Szefowa unijnej dyplomacji – Mogherini – powiedziała, że „umowa jest zasługą całej społeczności międzynarodowej a nie tylko jednego państwa”. Wtórowali jej unijni dyplomaci – głównie z Francji, UK i Niemiec – którzy obiecali dołożyć wszelkich możliwych starań, aby utrzymać umowę z Iranem.
Unijne stanowisko zostało później powielone przez wiele krajów np. Turcja zapowiedziała, że także będzie nadal handlować z Iranem. Decyzja Trumpa jest skrajnie niepopularna na arenie międzynarodowej, bo odkopuje ona topór wojenny, który został zakopany w 2015 roku.
Stanowisko głównego zainteresowanego, czyli Iranu, było dość stonowane. Prezydent Rouhani skrytykował Amerykanów za ich decyzję. Jednocześnie jednak zastrzegł, że jeśli pozostałe kraje zdecydują się nadal przestrzegać umowy, to Iran także będzie się stosować do jej postanowień.
Dlaczego UE chce utrzymać porozumienie z Irańczykami?
Na pierwszy rzut oka ostra krytyka Waszyngtonu przez UE wydaje się zaskakująca, ale jak się zaraz okaże Unia ma wiele powodów, aby nadal współpracować z Irańczykami. Przede wszystkim to właśnie firmy z Europy zyskały najwięcej na porozumieniu z Iranem. Airbus podpisał z Irańczykami kontrakt na dostawę samolotów wart 19 miliardów dolarów. Francuski Total zawarł z Irańczykami umowę wartą ok. 5 miliardów. Sam unijny eksport do Iranu był w 2017 roku wart 13 miliardów dolarów (wzrost o 66% względem 2015 roku).
Na tle UE, Amerykanie wypadają bardzo blado. Co prawda Boeing dostał od Irańczyków kontrakt opiewający na 17 miliardów dolarów, jednak jest to w zasadzie jedyny duży kontrakt, który zdobyli Amerykanie. Irańczycy nadal uważają USA za swojego głównego wroga, obok Izraela, i sama umowa tego nie zmieniła. W efekcie amerykański eksport do Iranu był w 2017 roku wart zaledwie 0,13 miliarda dolarów – 100 razy mniej niż unijny eksport.
Ekonomiczne powiązania z Iranem mają ogromny wpływ na stanowisko UE. Jednocześnie dużą rolę odgrywają tutaj względy polityczne. Trumpowska Ameryka w coraz większym stopniu traci wiarygodność na arenie międzynarodowej, a zwłaszcza w regionie Bliskiego Wschodu. Decyzja o przeniesieniu ambasady do Jerozolimy czy zerwanie umowy z Iranem coraz bardziej podkopują pozycję USA w świecie muzułmańskim. Decyzja dotycząca ambasady została skrytykowana przez prawie wszystkie państwa muzułmańskie. Podobnie stało się z wycofaniem z irańskiej umowy – gdy idzie o ważniejszych graczy to ten krok poparły tylko Arabia Saudyjska i ZEA. Dobrze podsumował to Erdogan, który stwierdził, że w obecnej sytuacji, USA nie może być dłużej uznawane za mediatora na rzecz pokoju na Bliskim Wschodzie.
Podkopanie znaczenia USA na Bliskim Wschodzie otwiera nowe możliwości przed UE. Państwa arabskie zawsze będą zainteresowane współpracą z „Zachodem”, bo to on dysponuje najnowszymi technologiami i dużym kapitałem. Jeśli państwa unijne będą wystarczająco zdeterminowane, to szybko mogą zacząć konkurować z Amerykanami o rolę „kingmakera” na Bliskim Wschodzie. Wydaje się nawet, że unijni politycy podjęli już w tej walce rękawice. Najlepszym tego przykładem jest prezydent Francji – Emmanuel Macron, który próbuje odbudować dawną pozycję międzynarodową Francji np. to dzięki francuskim mediacjom udało się sprowadzić z powrotem do Libanu premiera Haririego, którego przetrzymywali Saudyjczycy.
Wojna handlowa USA vs UE?
Jeszcze przed sporem o Iran, stosunki handlowe między USA a UE były bardzo napięte. W marcu 2018 roku Trump podwyższył cła na stal i aluminium, argumentując to ochroną amerykańskiego rynku przed agresywnym chińskim eksportem. Jednak Bruksela uznała, że takie tłumaczenia są nie do przyjęcia, gdyż wyższe cła dotyczą wszystkich krajów a nie tylko Chin. Jednocześnie UE zagroziła wniesieniem sprawy przeciwko USA do Światowej Organizacji Handlu. Wtedy Trump ugiął się i zwolnił UE z podwyższonych ceł – jednak tylko do 1 czerwca 2018 roku. To tylko odłożyło spór o cła w czasie i nie załagodziło napięć na linii Waszyngton – Bruksela.
W dniu, gdy Trump ogłosił wycofanie się z irańskiej umowy, jego spór handlowy z UE wybuchł ze zdwojoną siłą. Sama decyzja o wycofaniu się USA z irańskiej umowy podważa tylko rzetelność amerykańskich zobowiązań międzynarodowych. Natomiast amerykańskie cła na stal i aluminium oraz sankcje względem Iranu podważają dotychczasowe zasady handlu międzynarodowego. O ile Światowa Organizacja Handlu (WTO) pozwala w wyjątkowych sytuacjach nakładać sankcje ekonomiczne na inne kraje, to skutki takich działań powinny dotyczyć wyłącznie dwóch państw – nakładającego sankcje oraz obłożonego sankcjami.
Natomiast amerykańskie sankcje wykroczą znacznie poza terytorium USA i Iranu. Wynika to z tego, że dolar amerykański jest podstawą światowej wymiany handlowej. Sankcje zakażą jakiegokolwiek obrotu dolarami z Iranem, co z pewnością zniechęci wiele europejskich firm do handlu z Teheranem. Ponadto wiele firm z UE działa na rynku amerykańskim. Jeśli 10% produkowanych przez takie firmy produktów składa się z amerykańskich komponentów to – zgodnie z prawem USA – są to „amerykańskie firmy”. Tak jest np. z Airbusem. W związku z tym, mimo że amerykańskie sankcje są adresowane do „amerykańskich firm”, to w rzeczywistości ich adresatem będą firmy zarówno z USA jak i UE.
Ostry ton unijnych polityków bardzo nie spodobał się administracji Trumpa. John Bolton, doradca prezydenta do spraw bezpieczeństwa narodowego, zapowiedział, że jeśli europejskie firmy nie wycofają się z Iranu, to na nie także zostaną nałożone dotkliwe sankcje. Mike Pompeo, szef departamentu stanu, próbował załagodzić całą sytuację i wypowiadał się już w dużo bardziej stonowany sposób. Pompeo stwierdził, że USA i UE będą chciały wypracować nową umowę z Iranem, która będzie „bardziej korzystna niż dotychczasowa”. Jednak unijni dyplomaci nie chcą nawet słyszeć o nowej umowie, gdyż pamiętają w jakim trudzie zostało wypracowane obecne porozumienie. Ponadto na nową umowę z całą pewnością nie zgodziłby się sam Iran.
Póki co nie widać szans na możliwość zawarcia ugody między USA a UE. Jednocześnie jednak po wypowiedzi Boltona, także retoryka unijnych dyplomatów uległa zaostrzeniu. Szef francuskiego MSZ-u Jean-Yves Le Drian powiedział, że UE powinna wypracować mechanizm, który zakazywałby europejskim firmom płacenia ewentualnych kar nałożonych na nie przez USA – Francuzi mają bardzo złe wspomnienia związane z sankcjami, bo w 2014 roku BNP Paribas musiał zapłacić rządowi USA aż 9 miliardów dolarów za nieprzestrzeganie amerykańskich sankcji względem Iranu.
Ukryty Niedźwiedź, przyczajony Tygrys
Jednocześnie napięcia między USA a EU doprowadzają do coraz ciekawszych przetasowań na arenie międzynarodowej. Zarówno Rosja, jak i Chiny, popierają stanowisko Brukseli i proponują szeroką współpracę na rzecz utrzymania umowy z Iranem. Nie ma co się łudzić, że Rosja i Chiny mają tutaj dobre intencje, bo każde z tych państw chce wykorzystać napięcia wewnątrz północnoatlantyckiej wspólnoty dla własnych celów politycznych. W efekcie UE znalazła się w bardzo ciężkiej sytuacji. Z jednej strony nie może się wycofać z umowy z Iranem, bo straci wtedy twarz – tym samym jednak ryzykuje wojnę handlową z USA. Z drugiej strony UE nie może także jednoznacznie stanąć ramię w ramię z Rosją i Chinami, bo mogłoby to doprowadzić do ogromnych tarć wewnątrz samej wspólnoty unijnej.
Tymczasem Waszyngton zdaje się nie zauważać zalotów Chin i Rosji względem UE i jeszcze bardziej naciska na Unię.
Twardogłowi
Wycofanie się przez Trumpa z irańskiej umowy może mieć także jeden, bardzo negatywny skutek. Umowa z 2015 roku została wynegocjowana za prezydentury Rouhaniego (nadal rządzi), który uważany jest w Iranie za reformatora i bardzo umiarkowanego polityka. Jeśli sankcje względem Iranu zostaną przywrócone to twardogłowi politycy mogą skrzętnie wykorzystać to przeciwko Rouhaniemu. W efekcie, w przyszłych wyborach, które odbędą się w 2020 roku, do władzy mogą dojść radykałowie. Ci natomiast nie cofną się przed wznowieniem programu atomowego.
Sofia
Co prawda tekst może wydać się mocno pro-UE, ale autor jest świadomy tego, że aby skutecznie sprzeciwić się polityce USA wszystkie państwa Unii muszą stanąć ramię w ramię i zaprezentować wspólnie opracowaną, jednolitą politykę. Biorąc pod uwagę, jak bardzo sprzeczne są często interesy poszczególnych państw członkowskich, takie porozumienie może być bardzo trudne, o ile w ogóle możliwe do osiągnięcia. Paradoksalnie jednak tak odległy kraj,jak Iran może zjednoczyć UE z tego względu, że na handlu z Iranem korzystali niemal wszyscy członkowie Unii – w tym Polska, której eksport do Iranu wyniósł w 2016 roku, czyli zaraz po zniesieniu sankcji, 352 miliony zł a import 561 mln zł a nasz rząd wiązał ogromne nadzieje z rynkiem irańskim.
Czy UE jednomyślnie stanie przeciwko USA i znajdzie mechanizmy, które pozwolą jej utrzymać porozumienie z Iranem? Czy może znowu Unia pokaże, że daleko jej do prowadzenia wspólnej polityki zagranicznej. Odpowiedzi na te pytania może udzielić unijny szczyt w Sofii, który będzie miał miejsce już 17 maja 2018 roku.
Jeśli się spodobał Ci się mój tekst i chcesz być na bieżąco to możesz zacząć obserwować mnie na Fejsbuku lub po prostu na Steemit. ;)
Jeśli szukasz więcej równie ciekawych tekstów to zapraszam do mojego archiwum na wordpressie, gdzie znajdziesz ładnie skatalogowane artykuły. ;)
Dwa błędy: błąd w liczbach (podejrzewam, że kontrakt z Boeingiem) i drugi na końcu 2006 => 2016 rok ;) Poza tym dzięki za tekst, upvote oczywiście i poleciłem tekst dalej!
Dzięki, już zmienione. ;)
A to:
"Na tle UE, Amerykanie wypadają bardzo blado. Co prawda Boeing dostał od Irańczyków kontrakt opiewający na 17 miliardów dolarów, jednak jest to w zasadzie jedyny duży kontrakt, który zdobyli Amerykanie. Irańczycy nadal uważają USA za swojego głównego wroga, obok Izraela, i sama umowa tego nie zmieniła. W efekcie amerykański eksport do Iranu był w 2017 roku wart zaledwie 0,13 miliarda dolarów – 100 razy mniej niż unijny eksport."
Tutaj wszystko się zgadza. Boeing ma tylko podpisany kontrakt z Irańczykami. Póki co żadne maszyny nie trafiły do Iranu, ba nawet nie są obecnie na etapie produkcji, także kontrakt w żaden sposób nie wpłynął na wymianę handlową. ;) Inaczej sprawa wygląda z Airbusem, który dostarczył Irańczykom 3 samoloty, a kolejne są w budowie.