Coś w tym jest. Kiedyś trafiłem na jakiś tekst mówiący o tym, że starożytni używali wibracji dźwięku do oddziaływania na grawitację przy podnoszenia ciężkich bloków. Nie wiem na ile jest wiarygodny ale ładnie tu pasuje. Może za wcześnie na odkrycie takiej technologii, ponieważ jak znam ludzi to najpierw by jej użyli do wzajemnego wybijania. Ja sobie ubzdurałem, że wibracje z mojego gongu (wywrotowa działalność na klatce schodowej) spowodowała absolutny spokój moich krewkich sąsiadów (trzy rodziny) którzy wesoło biesiadowali na schodach albo na zmianę się kłócili. Dowodów nie mam, ale teraz jest cicho i spokojnie. Zaznaczam, że nie uderzam drążkiem (tym drewnianym oczywiście) w misę lecz pocieram po zewnętrznym obwodzie niczym wymalowana lala w barze palcem po kieliszku. To dopiero jest dźwięk.
You are viewing a single comment's thread from:
miałem udział kilka krotnie brać udział w ceremoniach yundrung bon w świątyni w Londynie. Generalne to jak te mantry oddziałują jest czymś niedopisania. tylko ignoranci powiedzą że tu sie nic nie dzieje ;)