Rewolucja czy Ewolucja?

in #polish2 years ago

Często zdarza się tak, że mówimy sobie „nie no od jutra się za siebie wezmę” lub „też chce tak żyć jak te czy tamten”. Patrzymy wówczas przez pryzmat dokonań ludzi jakich może gdzieś tam podziwiamy za swoją dyscyplinę i konsekwencje w dążeniu do celów lub inne czynniki. Takie osoby gdzieś tam są naszą inspiracją i dają nam nawet motywacje by się do nich zbliżyć. No właśnie zbliżyć bo nigdy tacy jak oni nie będziemy to jest pierwsza kwestia. Jesteśmy indywidualni, jedyni w swoim rodzaju nawet wtedy gdy zachowujemy się „tak samo” jak nasze otoczenie.


Źródło obrazka

W świecie social mediów, fastfoodowego jedzenia czy zupek instant mało komu chce się gotować przez minimum 12 godzin rosół lub w naszych głowach materializuje się takie zadanie jako ciężkie, a tak poza tym to nie mam czasu ani możliwości i kto będzie tego pilnował. Generalnie wiele osób ma podejście rewolucyjne do zmian, które nie jest złe ani dobre tak naprawdę. Ot co narzędzie nie mniej jednak wszystkim można sobie zrobić krzywdę, a rewolucje potrafią zebrać na prawdę spore żniwa.

Rewolucyjne podejście przede wszystkim wiąże się z tym, że a jakże wywraca nam życie do góry nogami. Nie każdy jest w stanie to udźwignąć, a moje obserwacje to potwierdzają. Oczywiście mózg nas oszukuje, mnie też więc może być tak, iż efekt powiedzenia zagina lub wypacza mój obraz sytuacji. Problem z rewolucjami w życiu, a przynajmniej w dążeniu do czegoś w ten sposób jest taki, że niezmiernie łatwo jest wybić się z nowego schematu jaki sobie obraliśmy. Oszustwa drobne lub większe niezwykle często wkradają się z w nowe rutyny jakie próbujemy sobie zaaplikować. Pojawić się tu może samo chłosta tudzież inne biczowanie „Mi nigdy nie wyjdzie”, „tyle prób i nic”, „ale jestem słaby/a” itp. a jak jeszcze odezwie się wewnętrzny terrorysta to już mamy złudne wrażenie, że jest pozamiatane.

Moim zdaniem schemat wygląda tak
Motywacja(lub nie)->Dyscyplina->Nawyk->Rutyna


Źródło obrazka

Problem w tym, że nawyk jaki on by nie był buduje się powoli (chyba, że chodzi o substancje odurzające lub uzależniające tam to działa inna mechanika) ażeby go zbudować i cokolwiek czego nie zapragniesz stało się rzeczywistością poprzez zbudowane nawyki nie jest zależne tylko od motywacji, która jest ulotna i pomaga tylko na początku podróży. Potem gdy motywacja się skończy potrzebna jest dyscyplina, tak byś miał/a podejście choćby się waliło i paliło to ja np. przejdę 8000 kroków dzienne (nawet jak będzie ciut mniej to spoko ale dąż do tego byle byś wyszedł/wyszła na początku na te minimum 20 min na spacer każdego dnia potem pójdzie z górki). Nie oszukujmy się nie chce nam się tyle chodzić, a poza tym pada lub nie, jest za ciepło czy za zimno. Wymówkę znajdziesz zawsze, ale spoko nie przejmuj się do tej liczby się dąży małymi krokami (a to stanę na kocu parkingu pod supermarketem, a to rano pójdę do sklepu po twaróg, czy warzywa, a to, a tamto i się uzbiera).

Psychika nasza nie lubi zmian, uwielbiamy rytmiczność naszych działań szczególnie tych, które dają nam dopaminę, serotoninę czy karmią nasze ego (tu wstaw dowolny deficyt lub potrzebę podniesienia czegoś). Tworzymy błędne koła jesteśmy zmęczeni więc wieczorem zamiast pójść spać wcześniej oglądamy serial, przez co z przebodźcowania dniem codziennym dodajemy jeszcze więcej bodźców by w końcu nasz umysł tego nie wytrzymał i spanko przyszło szybciej ale jakim kosztem. Cena w tym przypadku jest taka, że nas umysł się wyłącza (raczej wywala blue screena) zamiast wyciszenia i regeneracji tkwimy w gównie po same pachy. Bo jak się nie wyśpimy to mamy większą skłonność do sięgania po niezdrowe przekąski, palenia fajek, upijania się czy innych autodestrukcyjnych zachowań i zamiast się wspierać to siebie sabotujemy już na starcie czyli już przy przebudzeniu.


Źródło obrazka

Żeby zmiana w nas się dokonała i była "permanentna" to moim zdaniem nie powinniśmy zalewać się nowymi nawykami szczególnie jak nikt nas nie nauczył pływać ale wybrać 1 może 2, które wdrażamy i potem kolejne. Metodą małych kroczków dążyć do tego co chcemy osiągnąć by dokonać naszej ewolucji, a nie liczyć na rewolucje. Ewolucja jest czymś co zmienia nas „permanentnie”, a właściwie to, że nawyk staje się częścią naszego stylu życia. Wprowadzanie dostatecznej ilości nawyków by powiedzieć , że prowadzę w miarę „zdrowy” styl życia zajęło mi kilka lat. Jest to mozolna praca i codzienne rutyny jakie udało mi się na przestrzeni lat wypracować. Oczywiście staram się jak mogę dokonywać modyfikacji dodawać lub odejmować jakieś elementy oraz się edukować (choć z tym ze względu na szum informacyjny bywa ciężko).

Ewolucja, jako że zakłada długoterminowe działanie to również budowanie strategii, by to właśnie te nawyki dały nam to czego chcemy osiągnąć w dłuższym terminie, a nie natychmiast ponieważ droga jaką przechodzimy nas kształtuje oraz pozwala lepiej poznać siebie. Sporo osób patrzy na efekt ale równie wielu odwraca wzrok od drogi jaką dana osoba musiała przejść by znaleźć się w miejscu do jakiego dążymy. Duma mnie rozpiera gdy nie zastanawiam się już czemu czegoś nie jem lub czy iść na spacer, ja po prosu idę. Także dreptam gdzieś dobrymi krokami i nie mam ochoty przestać. Czemu? Ponieważ to droga daje szczęście, a osiągniecie celu jest tylko miłym dodatkiem.