Tak szczepienia są bardzo ważne. Często na wsiach ludzie o tym zapominają i potem wychodzą kwiatki typu wścieklizna :/ Na wsi jest bardzo niebezpiecznie, tym bardziej jak zwierzę chodzi sobie luzem po podwórku. Jeden kontakt z jeżem, może doprowadzić do tragedii. Mój dziadek miał problem kiedy jego pies pogryzł się z lisem. Niestety po badaniach okazało się, że lis miał wściekliznę. Dziadek chciał zwierzaki oddzielić i się podrapał. Kiedyś było inaczej kilkanaście zastrzyków pod pępkiem. Dziadek do dziś pamięta, że trzeba szczepić psy i koty.
Dziś, na szczęście, nie ma szczepienia w brzuch (wiesz dlaczego szczepiło się w brzuch?) tylko kilka zastrzyków w ramię.
Nie mam pojęcia. Mówił mi tylko, że ładowali go pod pępkiem, ale dużo tego było... mówił, że to nic przyjemnego. Psa też mu uśpili a głowę gdzieś tam na badania wysyłali do Puław o ile dobrze pamiętam.
Bo na brzuchu jest dużo tkanki tłuszczowej, a szczepionka miała się wolno wchłaniać.
A wystarczyło zaszczepić psa, poszedłby na obserwację.
To była końcówka lat 50tych niestety kiedyś nie było takiej wiedzy u rolników i mieszkańców wsi oraz dostępności do szczepionek jak dziś. Nikt sobie nie zdawał sprawy z powagi sytuacji.
To mogę zrozumieć, że lata 50-te itp. Ale teraz jest wiedza, dostępność szczepionek, a i tak nie dość, że nie szczepią to jeszcze podburzają innych, że szczepienia to ZŁO, narażanie psa na cierpienia itp. Tego nie mogę zrozumieć :(