Sort:  

Jest dokładnie tak jak mówisz, a przynajmniej na pewno było tak gdy ja jeszcze w tym uczestniczyłam. Tak na prawde to Kościół zaczął odsuwać mnie od wiary. Głosił wielkie słowa, których niczym nie umiał poprzeć, a zachowanie osób związanych z tym (katecheci, księża) na których ja natrafiłam nie prezentowali sobą zachowań, które tak powszechnie były głoszone przez Kościół jako jedyne prawidłowe, np. MIŁOŚĆ DO BLIŹNIEGO. Bo jeżeli ksiądz wygłasza takie wielkie słowa z ambony, to czemu nie umie wcielić tego w życie gdy przychodzę do niego osobiście i proszę o pomoc? Zagrał swoją rolę na mszy i na tym koniec? Wiara nie jest potrzebna do tego, by być dobrym człowiekiem. A po moich doświadczeniach mogłabym nawet stwierdzić, że jedno wyklucza drugie. Ale że z natury jestem człowiekiem, który wierzy w ludzi wolę poprostu wersję, że JA miałam pecha do ludzi spotkanych na mojej drodze.