Fajny utwór poważny problem. Mieszkałem w Polsce, w zachodniej Europie, a teraz mieszkam w Azji. W czasie studiów na University of Dublin zostałem uwalony na jednym przedmiocie, bo napisałem esej, że to "oni" muszą się dostosować do nas. Użyłem wielu źródeł - głównie medialnych. Oficjalny powód uwalenia? Brak akademickiego dowodu na moje teorie...
Rok temu byłem ze swoją birmańską partnerką (Birma to kraj buddyjski, dziewczyna nic nie praktykuje) w kilkunastu krajach w Europie. Najbardziej bała się w Berlinie, gdzie była sama przez dwa miesiące i Brukseli, gdzie była ze mną kilka dni.
Najbardziej podobało jej się w Polsce głównie z uwagi na brak "dzikusów". To tutaj także czuła się najbezpieczniej.
Bo Polska, to Polska.
Obawiam się, że już wkrótce w Europie rozwinie się forma buddyzmu praktykowana w Shaolin.
A jako to wersja?
Ano tłukom się i medytujom.
A to nie tylko oni. W Birmie i Tajlandii niby Theravada a też się tłuką w przerwach między wyłudzaniem kasy i oglądaniem pornoli na najnowszych ifonach. Tylko, że tłuką się głównie z muzułmanami. Czy to dobrze w tym kontekście? Czy jedni i drudzy mają nierówno pod sufitem?