Czy Polska powinna przyjąć imigrantów z Afryki?

in #reakcja6 years ago

Czy Polska powinna przyjąć imigrantów z Afryki?

Problem migracji ludności z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej jest nam doskonale wszystkim znany. Kryzys ten narastający od dziesięcioleci w ostatnich latach znalazł się w szczytowej formie. Ma na to wpływ szereg czynników, które już zostały niejednokrotnie omówione na łamach niepoprawnie politycznie periodyków. Jednak pisząc w tytule o imigrantach nie mam na myśli ludności murzyńskiej zamieszkującej Czarny Ląd, a prześladowaną ludność burską z Republiki Południowej Afryki. Ażeby lepiej zrozumieć konflikt toczący się współcześnie w tym państwie, konieczne jest przedstawienie jego burzliwej historii, obejmującej wojny, zamachy i terror.


Pierwszymi mieszkańcami tych ziem byli Buszmeni, którzy zasiedlili te tereny już w I tysiącleciu p.n.e. Następnie w pierwszym tysiącleciu n.e. przybyli tu Hedenoci, a od IX stulecia n.e. osiedlać zaczęły się plemiona Bantu. Pierwsza wzmianka o Europejczykach pojawia się w XV wieku, dwa stulecia później rozpoczął się proces kolonizacyjny. Na zlecenie Holenderskiej Kampanii Wschodnioindyjskiej w 1652 roku została założona stacja zaopatrzeniowa na Przylądku Dobrej Nadziei. W połowie XVII wieku na tereny zaczęli przybywać holenderscy chłopi zwani Burami, a także Niemcy i Francuzi. Osadnictwu Europejczyków towarzyszyły konflikty zbrojne z mocno zacofanymi ludami zamieszkującymi te tereny.

W XVIII i XIX wieku rywalizację o afrykańską kolonię wygrali Brytyjczycy, którzy od 1820 roku zaczęli masowo się osiedlać. W 1834 roku zostało oficjalne zniesione niewolnictwo, co wymusiło na ludności Burskiej masową emigrację w głąb kraju. Po krwawych wojnach z plemieniem Bantu, ludność Burska utworzyła Burskie Republiki Transwalu i Orani. W drugiej połowie XIX wieku na terenach Republik zostały odkryte złoża diamentów i złota. Przyczyniło się to do napływu ludności europejskiej oraz silnego wzrostu gospodarczego ziem zamieszkanych przez Burów. Zainteresowanie Brytyjczyków bogatymi w złoża ziemiami spowodowało wybuch I oraz II Wojny Burskiej podczas których ludność pochodzenia holenderskiego została pokonana. Po traktacie z Vereeniging ziemie te zostały włączone do Imperium Brytyjskiego. W 1910 roku Brytyjczycy na zdobytych terenach postanowili utworzyć swoje dominium, nazwane Związkiem Południowej Afryki. Po Pierwszej Wojnie Światowej, w której ZPA uczestniczyło po stronie aliantów, do Związku Południowej Afryki wcielono Niemiecką Afrykę Południowo-Zachodnią.

Od 1924 roku w ZPA władzę sprawowała ludność biała w postaci koalicji Partii Narodowej i Południowoafrykańskiej Partii Narodowej. W 1931 roku ogłoszono niepodległość państwa, a trzy lata później partię rządzące połączyły się w Zjednoczoną Południowoafrykańską Partię Narodową. W 1939 roku ZPA przyłączyło się do wojny po stronie aliantów. W latach powojennych opór wobec apartheidu narastał, aż do lat 50., kiedy to został utworzony Afrykański Kongres Narodowy, który skupiał murzyńską ludność ZPA. Celem organizacji było zniesienie segregacji rasowych. W połowie lat 60. organizacja została zdelegalizowana, co nie przeszkodziło jej w utworzeniu zbrojnego skrzydła zwanego Włócznią Narodu. W 1961 roku została proklamowana Republika Południowej Afryki, która stała się w pełni niezależnym państwem.

Przez lata konflikt pomiędzy ludnością białą sprawującą władze, a czarną stopniowo narastał. W roku 1976 władze zaczęły realizować program „kontrolowanego osłabiania barier rasowych”. Rok 1984 był rokiem, w którym została wprowadzona nowa konstytucja nadająca prawa polityczne ludności czarnej i azjatyckiej. Jednak problemy wewnętrzne RPA wciąż narastały, bezpośredni wpływ miały na to sankcje które były na ten kraj nakładane. W 1989 roku na czele rządu stanął Frederik Willem de Klerk, który rozpoczął likwidację apartheidu. W 1990 roku ANC została zalegalizowana, a jej nieformalny lider, Nelson Mandela został zwolniony z więzienia. 1994 roku odbyły się demokratyczne wybory, w których zwyciężył ANC, a prezydentem został Mandela.

Jednak odsunięcie białych od władzy w RPA nie odbyło się drogą pokojową. Działalność Włóczni Narodu (MK) opierała się na współpracy ANC z Południowoafrykańską Partią Komunistyczną (SACP). Sami bojówkarze MK byli szkoleni przez ZSRR, jedna z większych baz szkoleniowych znajdowała się na terytorium Angoli. Ich akcje opierały się głównie na zamachach terrorystycznych na budynki rządowe czy istotną infrastrukturę ekonomiczną. Bojówkarze zajmowali się również prześladowaniem ludności cywilnej. Do jednej z najbrutalniejszych metod walki należy zaliczyć popularne wówczas „naszyjniki”, które polegały na zakładaniu płonącej opony na szyje wcześniej owiniętego w drut kolczasty człowieka. W takich męczarniach ginęła zarówno ludność biała, jak i czarna podejrzana o sympatyzowanie z białym rządem RPA. Jedną z ważniejszych postaci w SACP i w samym MK był Chris Hani. Hani już w 1967 roku udał się wraz z Mandelą do ZSRR, gdzie mieli odbyć szkolenie z zakresu walki partyzanckiej i działalności terrorystycznej.

Od początku niezwykle silnie zaangażowany w funkcjonowanie Włóczni Narodu Hani przejął nad nią władzę w 1987 roku. Na kolejny swój sukces musiał czekać do roku 1991, kiedy to objął stanowisko Sekretarza Głównego Partii Komunistycznej. Dwa lata później w roku 1993 komunistyczny bojówkarz został zastrzelony przez polskiego emigranta Janusza Walusia. Za zabójstwo Haniego Waluś został skazany na karę śmierci, później zamienioną na dożywotne więzienie, w którym nasz rodak znajduje się do dziś.

W ostatnim czasie o temacie Afrykanerów zrobiło się znowu stosunkowo głośno. Ma to związek z decyzją parlamentu RPA o wywłaszczeniu białych farmerów z ziemi bez odszkodowań. Afrykański Kongres Narodowy jako partia rządząca stara się robić wszystko, ażeby proces ten stał się całkowicie legalny w świetle ichniejszego prawa. Dlatego w Zgromadzeniu Narodowym już od dłuższego czasu toczy się debata nad nowelizacją konstytucji. Jednak problem z wywłaszczeniem ziemi trwa już zdecydowanie dłużej. Poprzez działalność takich partii jak Ruch Bojowników o Wolność Gospodarczą (EFF), którego liderem jest Julius Malema, problem ten eskaluje. Lider ugrupowania stwierdził, że wszystkie grunty, włączając w to budynki mieszkalne, będą przejmowane bez odszkodowania. Działania organizacji mających za cel odebranie białej ludności ziemi są w pełni popierane przez obecnego prezydenta RPA Matamela Cyrila Ramaphosa. Obecnie rządząca partia zgodnie z prezydentem stwierdziła, że transformacja w tym sektorze idzie zbyt wolno i należy to przyspieszyć.

Niestety ANC nie wyciąga wniosków z historii. Podobną „reformę” w swoim kraju polegającą na uwłaszczeniu ziemi ludności białej przeprowadził swego czasu Robert Mugabe. Skończyło się to całkowitą zapaścią gospodarczą, ludobójstwem białych oraz głodem na niespotykaną do tej pory na tych terenach skalę. Rządząca ANC nie zdaje sobie sprawy, że zabieranie ziemi białym farmerom jest mieczem obusiecznym. Farmy przejęte przez ludność murzyńską prawie zawsze upadają, gdyż ludność ta nie jest wystarczająco wykwalifikowana, aby samodzielnie prowadzić rozległe gospodarstwo. Wraz z upadkiem jednej farmy pracę jednorazowo może stracić nawet kilkadziesiąt osób, głównie ludności czarnej, która do tej pory zajmowała się drobnymi pracami na farmie. W ciężkiej sytuacji gospodarczej w jakiej aktualnie znajduje się RPA każde stanowisko pracy powinno być na wagę złota, a tymczasem masowo upadające farmy pozostawiają za sobą tysiące bezrobotnych ludzi.

Stopa bezrobocia na rok 2018 wynosi aż 27,6%. Dla porównania lata zbrodniczej działalności Roberta Mugabe, spowodowały, że w Zimbabwe poziom bezrobocia w 2018 roku wyniósł rekordowe 95%! Z komercyjnego punktu widzenia RPA jest o krok od katastrofy ekonomicznej. Mnóstwo firm cierpi na potężny brak inwestycji, a rating samej Republiki Południowej Afryki został oceniony przez zagraniczne firmy Moody’s i Standard & Poor jako śmieciowy. Znaczącym problemem są również ceny, które szybują w górę, w szczególności paliwa i towarów konsumpcyjnych. Partia rządząca musi sobie uświadomić, że dalsze niszczenie afrykanerskich farm w końcu może doprowadzić do klęski głodu, w tym niegdyś dobrze prosperującym państwie. Kolejnym problem jest katastrofalna polityka socjalna partii ANC, która utwierdziła ludzi w przekonaniu, że można całe życie żyć z zasiłku socjalnego. Spowodowało to, że wedle szacunków na 50 milionów mieszkańców, tylko 5 milinów płaci podatki.

Jednak największym problemem ludności burskiej nie jest kradzież ich rodzinnej ziemi, czy rosnące bezrobocie, ale ich stopniowa eksterminacja. Sam Malema został usunięty z ANC za jawne podżeganie do nienawiści wobec Afrykanerów. Jako osoba obdarzona wielką charyzmą Malema w stosunkowo krótkim czasie zebrał wokół siebie grono oddanych wyborców. Są to głównie młodzi ludzie zaślepieni neomarksistowską ideologią oraz nienawiścią do białych farmerów. Zapewnili mu oni w ostatnich wyborach 6,35%. To wystarczyło, ażeby ugrupowanie, którego hymn „Kill The Boer” (Zabij Bura) jest śpiewany na kongresach partyjnych, weszło do ichniejszego parlamentu! Szacuje się, że po roku 1994 śmierć z rąk czarnych oprawców poniosło ponad 4 tysiące białych farmerów. Przyjmuje się jednak, że dane wedle których ponad 10% farmerów zostało zamordowanych i tak są niezwykle mocno zaniżone przez władze RPA.

Ataki na ludność burską w ostatnich latach przybrały na sile. Ma to związek z cichym przyzwoleniem władzy na prześladowanie białej ludności. Brutalność murzyńskich oprawców jest porównywalna z czasów walki z apartheidem. Są znane przypadki, kiedy napadnięci w swoich domach afrykanerzy byli: bici, topieni we wrzątku, obdzierani ze skóry, przypalani, paleni żywcem, czy wieszani i patroszeni. Kobiety bez względu na wiek były brutalnie gwałcone. Z racji faktu, że wszystko to działo się na farmach położonych na afrykańskich bezdrożach, z dala od cywilizacji, akt mordu potrafił trwać nawet całymi godzinami, a nawet dniami. To wszystko spowodowało, że część organizacji zajmujących się prawami człowieka zaczęło postrzegać aktualne wydarzenia w RPA jako zaplanowaną czystkę etniczną, a nawet ludobójstwo.

Od czasu zdelegalizowania firm ochroniarskich zajmujących się ochroną farm Burowie zamieszkujący swoje domostwa są zdani sami na siebie. Policja w RPA jest w beznadziejnym stanie. Szacuje się, że na 50 – milionowy kraj przypada jedynie 89 tysięcy policjantów, w tym wsparcie i administracja. Problem potęguje fakt, iż wielu z nich to analfabeci, a przestępczość różnego rodzaju wśród samych funkcjonariuszy jest zatrważająca. Prześladowania białej ludności są również wyraźnie widoczne w sferze ekonomicznej, chociażby w polityce zatrudnienia. Jeśli firmy nie stosują się do wytycznych rządu, nie mogą liczyć na żadne rządowe kontrakty. Jedną z takich „wytycznych” jest chociażby wymóg, że przynajmniej 50% akcji prywatnej firmy musi się znajdować w rękach często niepiśmiennego czarnego partnera. Jawną dyskryminację widać również w państwowych urzędach, gdzie pracuje prawie tylko i wyłącznie ludność murzyńska. W afrykanerów jest również wymierzony cały system edukacji, który został stworzony tak, ażeby stopniowo wymazywać wkład ludności białej w budowę państwa. Jak większość tego typu reform nie odbija się ona jedynie negatywnie na ludności białej, ale też czarnej. Skutkiem manipulowania oświatą jest znaczne obniżenie poziomu nauczania. Dlatego znaczna liczba ludności białej i czarnej wysyła dzieci do szkół prywatnych, albo uczy je w domach.

Nie bez znaczenia w tym wszystkim jest kontekst cywilizacyjny, gdyż mamy do czynienia z ogromnymi różnicami kulturowymi występującymi pomiędzy obiema rasami. Wystarczy wspomnieć, że na terenach RPA jest niezwykle żywa religia plemienna. Znaczna ilość ludności murzyńskiej wyznaje różnego rodzaju religię opartą o duchy przodków. Wierzą w złe demony nachodzące ich na co dzień, chochliki czy magię, którą można pokonać jedynie poprzez zabicie osoby zaklętej.

Pytanie postawione w tytule artykułu nie jest bezzasadne. W czasach, gdy w Polsce panował komunizm RPA przyjęła wielu polskich imigrantów uciekających przed czerwonym oprawcą. Jednym z nich był wspomniany wyżej Janusz Waluś, przez niektórych uważany za ostatniego żołnierza wyklętego. Jakiś czas temu z interesująca propozycją wyszedł rząd gruziński proponując południowoafrykańskim farmerom możliwość osiedlenia się na ich słabo zaludnionych ziemiach. Gruzja zyskałaby dobrze wykwalifikowanych farmerów, a afrykanerzy bezpieczeństwo dla siebie i swych rodzin. Z podobną inicjatywą wyszedł Dan Roodt, pisarz z RPA który stwierdził, że Polska i Czechy powinny przyjąć Burów. Z całą pewnością jest to pomysł warty rozważenia.

W przeciwieństwie do imigrantów z północy Afryki masowo szturmujących włoskie granice, afrykanerom realnie grozi wielkie niebezpieczeństwo. Są to również ludzie, którzy są nam zdecydowanie bliżsi kulturowo i cywilizacyjnie. Jednak podstawową różnicą jest fakt, że biali mieszkańcy RPA są ludźmi dobrze wykwalifikowanymi, którzy mogliby mieć czynny wkład w budowę ekonomiczną kraju. Osobiście znam jednego afrykanera, który w obawie przed mordem, kilkanaście lat temu postanowił wyemigrować do Polski, stając się jej przykładnym obywatelem, budującym dobrobyt państwa. My, jako Europejczycy powinniśmy bacznie przyglądać się sytuacji panującej w RPA i nie być na nią obojętnymi. Możliwe, że jedynie kwestią czasu jest prawdziwa rewolucja, której ostrze włóczni będzie skierowane prosto w serce nielicznej już ludności burskiej w RPA.

Wybrane źródła:

Paweł Lizoń

Tekst opublikowanie pierwotnie na portalu narodowcy.net

Narodowcy.net

Sort:  

Dla masowych migracji -NIE.

Ale zawsze powinny być jakieś legalne furtki dla osób, spełniejących pewne ostre kryteria (tych kryteriów teraz nie podam, wymagają zastanowienia).
Natomiast generalnie powinniśmy niechętnie i wyjątkowo udzielać zasiłków nowym przybyszom.
Również owi przybysze powinni się restrykcyjnie stosować do polskiego prawa i obyczajów Polaków - wręcz na wstępie powinni podpisać takie zobowiązanie.

przybysze powinni się restrykcyjnie stosować do ... obyczajów Polaków

Chyba nie będziesz ich zmuszał do picia wódki i chodzenia w skarpetkach i kubotach po plaży? ;)

A tak na serio to powyższy tekst pomimo clickbajtowego tytułu odnosi się nie do wszystkich mieszkańców czarnego lądu, tylko do specyficznej grupy ludności burskiej z RPA, którzy są prześladowani we własnym kraju min. za kolor skóry.

Moim zdaniem powinno to wyłącznie zależeć od samych imigrantów, czy chcieliby oni zamieszkać w Polsce, czy byliby w stanie asymilować się społecznie itp. Nie muszą stosować się do polskich obyczajów, ale je respektować.

Zgoda: 'respektować' - nieprecyzyjnie wcześniej powiedziałem.
Chodziło mi bardziej o muzułmanów, tych należy monitorować, moim zdaniem.

Czy powinna? Tak, ale na swoich zasadach. Generalnie nie ma się co bać, jeżeli wiesz kogo wpuszczasz i czego się po nim spodziewać. Przypadkowych ludzi to chyba do domu nie wpuszczacie?