-Nie ma sensu - Pokręciła szybko głową. To ją pewnie wkurzy a ostatnie czego potrzebuje to więcej kłopotów z jej osobą - Po prostu trzeba grać. Pracujemy razem. Razem działamy. Musimy sobie ufać, inaczej nie będziemy mogli sobie pomóc. Dlatego jesteśmy tak blisko. Koniec historii.
You are viewing a single comment's thread from:
-Przecież wiem. Po prostu, nie powinna tak nachodzić ludzi. Chociaż po prostu z nią pogadam... - mruknął zamyślony, zaraz czując jak głód powrócił. Przez chwilę naprawdę czuł się poddenerwowany. Choć trochę popsuło im to święta. -Pójdę coś zamówić. Chcesz też? - mruknął podnosząc się.
Pokręciła głową i wbiła z powrotem wzrok w stół. Pogada z nią...czy to coś zmieni? Wątpiła. Ale nie zmieni jego zdania. Potrafił być tak uparty jak ona. Wzięła głęboki wdech i popatrzyła na jego plecy gdy odchodził. Zastanawiała się czy dadzą sobie w ogóle radę...z tym wszystkim. Czuli się dobrze w swoim towarzystwie a mimo to nie chcieli zmienić jakoś swojego życia. Chociaż mogliby. Ją nieco przerażały problemy które mogą z tego wyniknąć, ale nieco.
Nie myślał o problemach, może to było bezmyślne zachowanie, może łudził się że wszystko będzie dobrze. Po paru minutach wrócił ze śniadaniem. Ich święta przez ten incydent chyba się popsuły. Mikasa zdecydowanie nie była w humorze. To dużo komplikuje, oczywiście, on tez nie jest zadowolony... Obawia się, że zostaną w takich humorach do końca roku.
Podziękowała mu cicho za śniadanie i już bez słowa zaczęła jeść. Cisza między nimi nie była jakaś niezręczna ale jednak można było wyczuć że coś było nie tak. Wzięła głęboki wdech i odsunęła w końcu od siebie talerz. Straciła apetyt jakoś...
Jadł dosyć spokojnie, choć czekał na jakieś jej słowa. Mógłby sam się odezwać, ale domyślał się, że potrzebowała pomyśleć. W końcu przestała jeść, westchnął, też kończąc.
-Mikasa?
-Hm? - Uniosła głowę, patrząc na niego uważnie. Wzięła głęboki wdech i już szybko pokręciła nią - Wybacz, muszę pomyśleć trochę. Potrzebuje tego. Czy możemy się spotkać później czy coś?
Nie czekając jednak na jego odpowiedź już wstała i poszła. Nie wiedziała nawet właściwie gdzie, po prostu...po prostu musiała pomyśleć. W samotności.
Nawet nie dała mu nic powiedzieć. Po prostu poszła... Zmarszczył brwi, oczywiście niezadowolony. Rozumiał, że może chciała pomyśleć. Ale tak właściwie nad czym? Trzeba przyznać, że poczuł nutkę niepewności. Nie szedł jednak za nią. Zapłacił za śniadanie i dokupił sobie kawy, chcąc zrelaksować się nad filiżanką.