Westchnęła nieco rozbawiona i sięgnęła dłonią do jego policzka, pogłaskała go po nim czule. Przekrzywiła nieco głowę i znowu westchnęła. No miał rację, przydałoby się to opatrzyć...
-Czasem ta praca jest taka głupia...musze się bić z narkomanami. Ale właściwie to nie wiem czy wytrzymałabym gdyby codziennie było jakieś morderstwo - Mruknęła niepewnie i opuściła już bardziej głowę. Chrząknęła cicho i już oblizala szybko usta z krwi, nie przestawała lecieć.
You are viewing a single comment's thread from:
Powoli się już podniósł. Muszą zajść do jakiejś apteki przed zamknięciem. Wziął ją za dłoń, pomagając wstać. Przekręcił oczami. Nie wątpił, że daje sobie radę sama, ale...
-Gdzie był ten bachor, jak ten narkoman wymykał ci si spod kontroli? Nawzajem nie powinniście dopuszczać byście zostali ranni... - czasem go irytował. Sam nie dopuściłby żeby cokolwiek się jej stało. Zaczął już po cichu ubierać płaszcz. Zima była dosyć sroga tego roku. Lub wydawało mu się... Czuł jakby mógł się w kazdej chwili rozchorować, na szczęście się dobrze trzymał.
Wzruszyła ramionami. Była przyzwyczajona do tego że musiała działać sama. Ale mimo to Levi miał jakąś tam rację. Wytarła sobie znowu szybko krew i odgarnęła sobie jeszcze szybko włosy z twarzy.
-To jeszcze dzieciak. Pewnie nie wyrobił sobie tego odruchu. Sama daje sobie radę, nie przejmuj się. Chociaż naprawdę mam dość tych ćpunów...jak ich nie łapiemy to wtedy mamy na głowie ich morderstwa -Burknęła pod nosem ponuro. Dlatego się z nimi biła, nawet swoim kosztem...
Doskonale wszystko rozumiał... Nadal jednak, nie podobało mu się, że musiała sobie radzić sama, mimo przydzielonego wsparcia. Poczekał aż się ubierze i wyszedł z nią, biorąc ją za dłoń, gdy tylko pojawili się na mrozie. Hotel był przed miastem, ale mieli blisko apteke. Już bez słowa ją tam zaciągnął.
Po zakupie wszystkiego, jeszcze przed apteką opatrzył jej wargę, jakby była to sprawa niecierpiąca zwłoki. Odetchnął zadowolony, sięgając ustami do jej ust, całując ją lekko. Opatrunek choć mały, będzie nieco przeszkadzał.
Przyjemnie było tak wyjść z nim, ale gdy dał jej całusa to już po prostu go objęła za szyję i spojrzała mu uważnie w oczy. Miał piękne oczy...uwielbiała je. Westchnęła cichutko i jeszcze ostrożnie go cmoknęła w czoło.
-Levi...musze ci przyznać że zrobilabym dla Ciebie wszystko - Szepnęła szczerze i już przymknęła oczy, chowając buzie w jego szyi. I chociaż byli w miejscu publicznym to ugryzła lekko jego skórę, nie było tego widać gdy to robiła.
Byli tak blisko... Musieli wyglądać komicznie. Jak zakochane dzieciaki... Czuł jej ciepło. Miał czerwone policzki i nos przez mróz. Przymknął oczy, czując jej ząbki. Może i nikt tego nie widział, za to on czuł to doskonale. I niekoniecznie był zadowolony. Wziął cięższy oddech.
-Lubisz się nade mną pastwić? - mruknął spokojnie, starając się opanować -Gdyby było cieplej zaciągnąłbym cię w jakąś ciemną uliczkę...
-J-Ja... - Wydusiła z początku, co do tej uliczki to właściwie potrafiła to sobie wyobrazić. Kiedyś myślała o tym i domyślała się, że jeśli by pracowali ze sobą dłużej to w końcu by skończyli w takiej sytuacji nie tylko w jakiejś uliczce...na pewno też w jej aucie.
-Uliczka brzmi bardzo kusząco ale faktycznie musimy to przełożyć. Mimo wszystko...mamy przed sobą sporo dni, mam nadzieję że spokojnych - Wymruczała i odgarnęła sobie kosmyki włosów z oczu. Westchnęła ciężko - Brakuje mi Ciebie w pracy...
Nieco go rozbawiła. Więc ma już planować do której z uliczek ją zaciągnie? Ruszyli do hotelu, choć może zdążyliby zjeść coś przed tą całą kolacją, poza hotelem. Umierał z głodu... Z drugiej strony domyślał się, że za parę godzin będą mieli w brud jedzenia przed sobą. Spojrzał na nią markotnie. Też by chciał wrócić.
-Może gdy tylko zrobi się cieplej... Porozmawiam z szefem.