Kiedy tak na niego spojrzała i się odsunęła domyślił się, że przesadził. Jakby odgadnął, że chciała już sobie iść, z powrotem sięgnął do jej dłoni. Uparcie chwycił, w sumie nie mogąc z początku dobrze złapać, jakby zlokalizować... Jak gdyby był pijany. Choć to właśnie jeden z problemów jaki go czeka. Z prostym chodzeniem też nie będzie łatwo. Wszystko wymaga pracy, cieszył skę że móeił normalnie. Jego mózg był niedotleniony, gdy jego temperatura się obniżyła. Czuł irytację przez to wszystko.
-Przepraszam. Nie powinienem się wyżywać na tobie. Nie musisz się mną przejmować, a to robisz... Czuję się z tym jakoś dziwnie. - przyznał cicho i splótł ich palce. -Nie chcę też robić ci problemu. Powiedz, czemu chcesz tu przy mnie być?
You are viewing a single comment's thread from:
Bała się do siebie dopuścić myśl, że może jej tak zależeć z pewnego powodu...oblizała nerwowo usta i spojrzała na niego nieco nerwowo. Bo w końcu...po co mu mówić coś takiego? Chociaż jeśli to sobie wyjaśnią...
-J-Ja...zależy mi na tobie Levi - Szepnęła w końcu i opuściła już głowę nieśmiało, wstydząc się teraz na niego spojrzeć. Sama ścisnęła mocniej jego dłoń i zrobiła krok w jego stronę - I martwię się. Nie chcę, żebyś cierpiał dłużej, a siedzenie samemu w szpitalu, a potem powrót do domu gdzie będzie kobieta która Cię wykorzystuje...to nic przyjemnego.
Patrzył w pierwszej chwili na nią dosyć krzywo. Jak ma rozumieć to co mówiła? Zaraz dodała, że się martwi... Powinno jej zależeć? Jaką więź sobie wypracowali?
-Ale... - zaczął, choć nic nie przychodziło mu do głowy. Czy mu to przeszkadzało? Może zostawią to na później? Choć poczuł że ucieszyła go tym. Nawet jeśli nie powinien się cieszyć. -Może masz rację... Ale co z twoim facetem? Ja i on w jednym domu? - chyba mu to nie pasowało. Oczywiście, że mu to nie pasowało.
-Wyjechał już...i na razie się nie zapowiada, żeby wrócił. Ojciec go potrzebuje za granicą w jakiś ważnych sprawach - Mruknęła, sama miała problem z Bryan'em. To nie była jednak najlepsza chwila, żeby o tym rozmawiać. Popatrzyła na Levi'ego nadal niepewnie ale już trochę pewniej niż poprzednio - To...to jednak chciałbyś?
Zdecydowanie to rozważał... Jednak większa świadomość tego, jak ważni dla siebie są trochę go niepokoiła. Bo czy seks tak zbliżał? Może po prostu źle do tego podchodzili? W końcu nie są już dzieciakami, wiedzą jak działa życie.
-Jeśli to nie będzie dla ciebie duży problem... - szepnął w końcu, chyba tymi słowami zgadzając się na jej propozycje.
-Więc...się zgadzasz? - Ożywiła się trochę, najwyraźniej ją ucieszył. W końcu mogła zrobić dla niego coś dobrego. Usiadła przy nim na łóżku i po chwili sięgnęła dłonią do jego policzka i pogłaskała go czule po nim - Ja...ja cieszę się. I dziękuję za zaufanie, w końcu to też może być problem...
Kiedy już usiadła mu na łóżku nie powstrzymał się, aby jej nie przytulić. Już zaraz miał ją w objęciach, delektując się wyraźnie jej zapachem. Cholera, jak się stęsknił... No i teraz jeszcze wyraźniej czuł to coś, co tak ich przyciąga.
-Tylko nie zawal pracy... Postaram się być samowystarczalny, przynajmniej w tych godzinach - wymruczał, jego policzek otarł się o jej szyję. -W sumie... Jak ci idzie w pracy? Dostałaś kogoś innego za mnie?
-Nie martw się, jakoś sobie damy radę. Jedyne co będziesz musiał znosić to Sumo, lubi się tulić - Mruknęła trochę rozbawiona. Ale nie mógł jej się dziwić, Sumo był jednak ogromnym psem więc jego obecność na pewno będzie widoczna - Odnośnie partnera...błagałam szefa, żeby mi nikogo nie dawał. Po prostu nie chce, z Tobą mi się genialnie pracuje. Ale powiedział, że kogoś znajdzie i że nie uniknę tego.
Dziewczyna ciężko westchnęła i już wtuliła się w niego, najwyraźniej to ją martwiło.