Była naprawdę szczęśliwa... Widział te szczęście. To serio z jego powodu? Patrzył na nią jak oczarowany, na jej iskierki w oczach i uśmiech. Na pocałunek odpowiedział z olbżymim zaangażowaniem. Może też cieszył się z ich decyzji bardziej niż przypuszczał? No i też czuł szczęście spowodowane jej szczęściem.
Mieli ciężki dzień, ale wieczór przyniósł im wiele emocji. Do tego Levi, korzystając że są już blisko i do tego w sypialni, jakoś samo z się zaczął ją zaczepiać i obcałowywać, to było dosyć nagłe... Z poważnej rozmowy nie pozostało nic, a jedyne co teraz miał w głowie to ona, w sęsie posiadania jej całej. Był zdecydowany, szybko przeszedł eo rozbierania jej, wiedząc, że nie będzie miała nic przeciwko. To było niezwykłe, to że należeli do siebie bezgranicznie.
You are viewing a single comment's thread from:
Jego reakcja naprawdę ją ucieszyła, w końcu nie była ona taka obojętna...ale jak zaczął ją całować i dotykać to trochę ją rozbawił. Chociaż sama nie miała nic przeciwko więc jak najbardziej pozwoliła mu na to wszystko, reagując pozytywnie na jego działania. Jak już była naga to mógł podziwiać jej ciało, które właściwie było już jego...oddawała się mu bezgranicznie, mógł robić z nią co chciał.
Z ciężkim oddechem wpatrywała się w niego i przymknęła na chwile oczy.
-T-Ty...Boże, nigdy sobie nie damy spokoju...
Już po prostu wiedział, że nie miał się co wahać. To co czuli, było trudne do opanowania. Przez to nie obawiał się że jakoś nieprzyjemnie mu odmówi. Był pewny siebie w zbliżeniach z nią, chyba coraz bardziej. Była jego, po prostu. Czuł, że sama świadomie mu się oddawała... To silne uczucie.
Szybko ją rozgdzał, rozbierał się gdy oboje ciężko oddychali. Koszulkę zdjął, spodnie i bieliznę tylko zsunął, naprawdę nie chciał się męczyć z tym wkurzającym gipsem. Wtedy się odezwała. Spojrzał na nią, zdecydowanie się zgadzając.
-Nie chcę byśmy dali sobie spokój - mruknął jeszcze, już przechodząc do działania.
Kolejne godziny spędzili na dogadzaniu sobie, Levi nie chciał nic słyszeć o tym, że nie powinien się przemęczać czy coś w tym stylu. Tego wieczoru chciał się z nią kochać ile starczy im sił.
Te słowa ją tylko w tym wszystkim upewniły, chciała tego, chciała być z nim i spędzać z nim każdą wolną chwilę. Pragnęła go, a może nawet kochała?
I chociaż nadal się martwiła o jego zdrowie to co chciała się odezwać na ten temat to po prostu robił coś takiego...musiała pamiętać o tym żeby oddychać. Ale nie zostawiła go, trwali w tym wszystkim tak cholernie długo...kto by pomyślał? Nawet jak już nie miała siły to po prostu pozwoliła mu bardziej podominować...
Ale to co dobre musi się w końcu kiedyś skończyć. Sen był potrzebny im obu po tym wszystkim, ale to był przyjemny sen...w jego objęciach.
Trochę to trwało, ale czuł że tego potrzebował. Uczucie spełnienia i wyczerpania. Po tych cholernie przyjemnych godzinach spał głęboko, tuląc ją do siebie ostatkami sił, zaciskając ramiona w okół jej ciała. Miała pewnie problem rankiem, by się uwolnić. A przecież musiała iść do pracy.
Cóż, nie chciała się ruszać z łóżka głównie przez to że chciała zostać z nim jak najdłużej...
Ale tuż po tym jak się obudziła to korzystała z chwili i patrzyła się na niego ze szczerą miłością w oczach. Naprawdę czuła do niego coś wyjątkowego...ale w końcu musiała naprawdę już wstać. Więc po walce z jego ramionami, uwolniona już szybko się poszła obmyć i ubrać. Zjadła szybkiego tosta z szybką kawą i wybyła do pracy, nie chciała go budzić...
Kolejne dni mijały spokojnie. Choć Levi męczył się siedzac sam w domu. Poprosił w końcu Mikasę, czy moze mogliby wybrać się do biblioteki? Potrzebował mieć jakieś zajęcie gdy siedzi sam. Padło na książki. Przy okazji musiał jej się przyznać, że musi teraz nosic okulary do czytania. Trochę się chyba tego wstydził. To ogromna zmiana...
Jednak kiedy już pewnego wieczoru wlasnie zabrał się za książkę, do drzwi zaczął ktoś pukać. Zła Alice.
Na bibliotekę nawet się ucieszyła, w końcu musiał się czymś zająć...ale odnośnie okularów to była bardziej zmartwiona. Jednak gdy jej to obwieścił to pogłaskała go tylko czule po policzku z nieco smutną miną. To nie był też żaden powód do wstydu...
Ale jak usłyszała że ktoś się dobija do drzwi to wpierw z przerażeniem pomyślała że to Bryan. Jednak widząc Alice zdziwiła się i to bardzo. Zmarszczyła brwi i odetchnęła z ulgą, Bryan byłby zdecydowanie gorszy w tej chwili...chociaz ona też jest potężnym przeciwnikiem w tej chwili. Wzięła głęboki wdech i spojrzała na nią pytająco.
-No?