Piękna pogoda. Prace balkonowe czas zacząć.
Małżonek zrobił mi dzisiaj dzień dziecka i wrócił wcześniej, alleluja. Zabrał na godzinkę dzieci na dwór, bo Bombel wprawdzie chory, ale jak to dziecko - bardzo żywotny i od rana mnie prosił, żeby wyjść na te piękne lato.
A jak tylko poszli - ja padłam do łóżka i zasnęłam chyba w locie. Cudnie i wspaniale. Spałam bitą godzinę, a jak wstałam, to nawet trochę lżej mi się oddychało. No i dzięki temu jakoś dotrwałam do wieczora. Niech se każdy mówi co chce, ale w leczeniu czas na odpoczynek to podstawa.
Beautiful weather. Time to start working on the balcony.
My husband made it Children's Day for me today and came back early, hallelujah. He took the kids outside for an hour, because Bombel is sick, but like any child - very lively and he asked me from the morning to go out for this beautiful summer.
And as soon as they left - I fell into bed and fell asleep, I think, on the fly. Soooo wonderful. I slept for a solid hour, and when I got up, I even breathed a little easier. And thanks to that I somehow made it to the evening. Let everyone say what they want, but in treatment, time to rest is the basis.
A jako że wszyscy chorzy, i to w dodatku przed świętami, to zakupy świąteczne znowu uratował nam Frisco. Na zdjęciu 280 zł. Może wygląda niepokaźnie, ale tak naprawdę tam jest chyba niemal wszystko, co potrzebuję do świąt i na święta, więc jest dobrze.
And since everyone is sick, and before the holidays, Frisco saved our Christmas shopping again. In the picture, 280 PLN. It may not look like much, but in reality, it probably has almost everything I need for the holidays and for the Easter, so it's good.
