Sort:  

Bardzo udana próba przybliżenia tematu. Rozwinę kilka punktów:

  1. Problem konserwacji układu podtrzymywania życia nie zniknie automagicznie po zastosowaniu "sztucznej samostabilizującej się biosfery", a to dlatego, że zarówno "hydroponiczna uprawa roślin", jak i "zautomatyzowane hodowle drobnych zwierząt" nie obędą się przecież bez "ciągłego nadzoru i ogromnego zapasu części zamiennych". Inny jest bowiem cel zastosowania tych rozwiązań - dramatyczne zwiększenie ilości pożywienia otrzymywanej w jednostce czasu, przy surowych ograniczeniach dostępnego miejsca (o czym wspomniałeś). Sam argument "ogromnego zapasu części zamiennych" wygląda jak wzięty z wizji snutych przed kilkoma dekadami i trąci myszką w dobie testów drukarek 3D na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
  2. Przy deptaniu świętości w recyklingu biomasy pominąłeś wzmiankę o ludzkich odchodach :) Kiedyś był to obowiązkowy punkt takich rozważań, ale "Marsjanin" oswoił szeroką publiczność z tematem :)
  3. Dylemat moralny płodzenia dzieci w izolowanym środowisku jest pozorny. Przez dziesiątki tysięcy lat ludzie płodzili dzieci w izolowanych społecznościach. Wszak dopiero w XIX wieku podróż przestała być przedsięwzięciem graniczącym z szaleństwem, pełnym niebezpieczeństw, niewygód i kosztów tak wysokich, że mogli sobie na nią pozwolić tylko najbogatsi. Od czasu rewolucji neolitycznej przeciętny homo sapiens przez całe życie nie oddalał się od miejsca swoich narodzin dalej niż o dzień drogi na piechotę.
  4. Większość problemów podróży międzygwiezdnych można rozwiązać już dziś, między orbitami Ziemi i Marsa. Już koloniści wysłani na Marsa z biletem w jedną stronę (pomysł najbliższy realizacji na dziś) zetkną się z większością opisanych w tym artykule problemów. Nie potrzeba do tego ani "olbrzymich środków finansowych", ani "współpracy międzynarodowej na wielką skalę", wystarczy determinacja i dobry plan, jak udowodnił pierwszy prywatny statek kosmiczny, który powrócił bezpiecznie na Ziemię 8 grudnia 2010 roku. Nie w tym rzecz przecież, aby spalić górę pieniędzy na jednorazowy wyczyn (program Apollo), lecz by zadomowić się poza Ziemią na stałe.

KapitaniePolaku

3 Coś mi się wydaje, że nie do końca jesteś pewny, jakież to przewinienie pierwsze pokolenie załogantów popełniłoby względem swoich dzieci. Najpierw było o izolowanej społeczności, teraz o dobrym starcie dla własnych potomków. Odpowiem krótko - bezrobocie i bezdomność i głód raczej im nie grozi. Myślę, że kawał ludzkości wziąłby taki start dla potomków z pocałowaniem ręki :)
4 To samo mówiono przez dekady o prywatnych lotach kosmicznych, aż przyszedł człowiek z dobrym planem i determinacją i już dokonał wyczynów nieosiągalnych dla międzynarodowych projektów z ogromnym finansowaniem, jak powrót pierwszego stopnia rakiety na miejsce startu. W tym roku (!) ma dokonać pierwszego prywatnego lotu załogowego, na który czeka inny prywaciarz, którego testowe habitaty krążą na orbicie od ponad dekady. Pierwsze testy rakiety mającej wynieść na orbitę setkę ludzi mają zacząć się w przyszłym (!) roku. Oczywiście droga do lotów międzygwiezdnych jest jeszcze bardzo, bardzo daleka, ale została nakreślona wiarygodna ścieżka na której nie ma mitycznego budżetu (który od czasów Apollo nie chce się jakoś pojawić), ani bezwładu organizacyjnego i opóźnień międzynarodowej współpracy.

Nie wahaj się marzyć z rozmachem :)

Potencjalny problem widział bym w tym, że chyba nie bardzo wiemy jak rozwijał by się ludzi zarodek w kosmosie. Jeżeli będzie sztuczna grawitacja to być może nie będzie to problemem, ale jakoś nie daje mi to spokoju...

Cześć! Redakcja Tygodnika Kuratorskiego jest pod wrażeniem Twojej twórczości i chcemy prosić Cię o zgodę na publikację opisów oraz linków do Twoich postów w przyszłych numerach. Zależy nam na promocji wartościowych treści poprzez tworzenie cotygodniowego artykułu zbiorczego.

Mega ciekawy temat! :) Nic więcej nie dodam, ale mocno polecam trylogię marsjańską (Czerwony Mars, Zielony Mars, Niebieski Mars). Cała seria książek traktuje o kolonizacji Marsa i porusza w dużej mierze takie aspekty jak właśnie problemy społeczne:

Interesującym jest także fakt, że podczas długotrwałej podroży społeczność zamieszkująca nasz kosmiczny habitat może wykształcić własną kulturę oraz tradycje

Porusza to, że na Marsie powstaną nowe kultury, że nadal jesteśmy ludźmi i idealnie nie będzie, bo wszędzie nosimy ze sobą te same konflikty. Ciekawy jest temat podziału ludzi na obóz zielony i czerwony, czyli tych którzy chcą terraformacji marsa i tych którzy chcą zachowania go w dziewiczym stanie. No cóż, polecam :)


Zastanawia mnie w jaki sposób marsjańskie środowisko mogłoby wpłynąć na rozwój kultury tych ludzi.

Jestem na drugiej części i jest tam mowa o ludziach którzy już urodzili się lub dorastali na Marsie. Są znacznie wyżsi (pewnie przez inną grawitację). Niektórzy odwiedzają Ziemię, ale może to być ryzykowne, bo nie są dostosowani do warunków na Ziemi i w łagodnych przypadkach mdleją i źle się czują, w średnich muszą "odchorować" taką wizytę w świecie o innych warunkach, a w skrajnych przypadkach umierają nieprzystosowani do takiej grawitacji, gęstości powietrza, ciśnienia, temperatury etc.

Kapitan polak haha :D

A tak w ogółe to ciekawy koncept. Widzę, że Elon Musk ma konkurencję.

Interesujący post! Czytałem kiedyś jakieś opowiadanie, chyba Lema, o takim życiu w kosmicznej arce i przekazywaniu mądrości i uczeniu różnych potrzebnych rzeczy nowemu pokoleniu. Niestety nie pamiętam z niego zbyt wiele...

A czy alternatywą nie jest stan hibernacji podczas takiego długiego lotu? Nie wiem co na to nauka, ale w filmach czy książkach sci-fi to częsty sposób na zatrzymanie starzenia.


Dzięki za dodatkowe informacje!

Oglądałeś film dokumentalny Ewakuacja Ziemi? Polecam🙂


Tam jest wszystko o budowie statku z wykorzystaniem cylindra O'Neill-a :)Pozdrawiam

Wow awesome post.