TEORIA SIATKI
..Jest taka stara piosenka zespołu ABBA, o bardzo poruszającym dla mnie przekazie.
(ABBA: ja wiem, że nikt z was nie słucha ABBY, i w ogóle nie wiecie ocokaman, ale tak: ABBA, dinozaury, bogurodzica, wykopaliska, tak - ten kierunek, dobrze kojarzycie :)
(Nawiasem pisząc, to uwielbiam wsłuchiwać się w teksty utworów.
Linia melodii to jedno, ale teksty.. to drugie. Dla mnie mają ogromne znaczenie.
Mam tak, że niektóre teksty piosenek zapadają mi w serce jak wiersze, wchodzą w krwioobieg, stają się jakimś punktem odniesienia, powiedzonkiem, ilustracją do sytuacji.. czasem uzupełniają słownik..
(np. fraza: "jeśli wiesz, co chce powiedzieć" Nosowskiej, albo "odchodząc zabierz mnie" Ciechowskiego, albo "chmury wiszą nad miastem" albo "dziwny jest ten świat"
albo "przewróciło się, niech leży" albo "kiedy wieczór zmienia się w świt, coś dobija się do mych drzwi, EJ"
itd itd...... mogę tak długo :)
..Wracając do ABBY
opowiem Wam o czym jest ten kawałek, a najlepiej to, Proszę,
sami się uważnie wsłuchajcie..
PROSZĘ.
(Tu piosenka, poniżej tłumaczenie tekstu; można równocześnie)
THE DAY BEFORE YOU CAME
Must have left my house at eight, because I always do
My train, I'm certain, left the station just when it was due
I must have read the morning paper going into town
And having gotten through the editorial, no doubt I must have frowned
I must have made my desk around a quarter after nine
With letters to be read, and heaps of papers waiting to be signed
I must have gone to lunch at half past twelve or so
The usual place, the usual bunch
And still on top of this I'm pretty sure it must have rained
The day before you came..
I must have lit my seventh cigarette at half past two
And at the time I never even noticed I was blue
I must have kept on dragging through the business of the day
Without really knowing anything, I hid a part of me away
At five I must have left, there's no exception to the rule
A matter of routine, I've done it ever since I finished school
The train back home again
Undoubtedly I must have read the evening paper then
Oh yes, I'm sure my life was well within it's usual frame
The day before you came
Must have opened my front door at eight o'clock or so
And stopped along the way to buy some Chinese food to go
I'm sure I had my dinner watching something on TV
There's not, I think, a single episode of Dallas that I didn't see
I must have gone to bed around a quarter after ten
I need a lot of sleep, and so I like to be in bed by then
I must have read a while
The latest one by Marilyn French or something in that style
It's funny, but I had no sense of living without aim
The day before you came.
And turning out the light.
I must have yawned and cuddled up for yet another night
And rattling on the roof I must have heard the sound of rain
The day before you came
DZIEŃ ZANIM SIĘ POJAWIŁEŚ
Musiałam wyjść z domu o ósmej rano,
bo robię to zawsze o tej porze.
A mój pociąg, jestem pewna, wyruszył z dworca nie spóźniwszy się.
I jak zawsze jadąc nim do miasta, musiałam przeczytać poranną gazetę,
A przebrnąwszy przez artykuł, nie mam wątpliwości, zamyśliłam się.
Kwadrans po dziewiątej uporządkowałam swoje biurko.
Wyczekujące podpisu sterty papierów i tyle listów do przeczytania.
Tak około wpół do pierwszej musiałam chyba pójść na lunch.
To samo typowe miejsce i ci sami co dzień ludzie.
I jeszcze w tych wszystkich obowiązkach,
jestem pewna,
Że w przeddzień Twego przyjścia
musiał padać deszcz.
O wpół do trzeciej po południu musiałam zapalić siódmego papierosa.
I zrobiwszy to jak zwykle, nie spojrzałam swemu smutkowi w twarz.
I nie przestawałam brnąć przez rutynę zwyczajnego dnia.
Właściwie nieświadomie przed sobą ukryłam cząstkę samej siebie..
Z pracy musiałam wyjść o piątej po południu,
od tej reguły nigdy się nie wyłamuję.
To już rutyna, od czasu gdy skończyłam szkołę.
powtarzalność dni..
Powrót do domu, ten sam pociąg,
niewątpliwie musiałam przeczytać wieczorną gazetę.
A moje życie, jestem tego pewna,
doskonale było wpisane w sztywne ramy,
w przeddzień twego przyjścia
nie żaliło się..
Tak około ósmej musiałam dotrzeć do domu i otworzyć wejściowe drzwi.
A wcześniej zatrzymać się po drodze i kupić trochę chińszczyzny na wynos.
I na pewno zjadłam ten obiad oglądając coś w telewizji.
Myślę sobie, że nie ma takiego odcinka "Dallas", którego bym nie oglądnęła.
Tak kwadrans po dziesiątej położyłam się już spać.
Potrzebuję dużo snu, więc zawsze o tej porze lubię być już w łóżku.
Na chwilę przed zaśnięciem jakaś książka,
Najnowsza Marilyn French, a może coś podobnego w tym stylu.
Zabawne, ale w przeddzień Twego przyjścia zupełnie nie miałam poczucia,
Jak bardzo moje życie pozbawione jest celu i sensu.
I gasząc światło,
musiałam ziewnąć i utulić samą siebie na kolejną noc.
I ten dźwięk upadających kropel na mój dach.
Bo Tej nocy zanim się pojawiłeś, musiał padać deszcz .....
(za tekstowo.pl)
.
Czy pamiętacie może dzień, w którym wydarzyło się dla was coś ważnego?
Zakładam, że możecie pamiętać.
Zwykle pamiętamy ważne dni, pamiętamy momenty, w których "coś się stało" (bez względu na wektor emocji).
Sytuacja wżera się nam w pamięć, nawet mimowolnie.
Dam przykład.
Obecnie mieszkam w Stanach.
Zdarza się czasem, że w rozmowie z Tubylcami, pojawia się wątek: "11 września 2001" (WTC).
Pomijając teraz konotacje polityczne (błagam, pomińmy je, szkoda nerwów, jak mawiała moja babcia: "nie wygraliśmy ich na loterii", prawda?).
Zatem, w rozmowach z Amerykanami, zauważyłam - rzuciła mi się w oczy jedna rzecz,
że bez względu na wyznawany światopogląd, (opcje polityczne, teorie spiskowe, itd.), zdecydowana większość z nich dokładnie pamięta ten dzień. Pamiętają co robili, gdzie ich zastała ta wiadomość, czasem nawet pamiętają jak byli ubrani.
Dziwne, nie?
Wracając do ABBY :)
Nie wiem jak Wy odbieracie ten kawałek, ale dla mnie to takie studium jednej sytuacji.
Zarysowanie kontekstu, niby przypadkowych okoliczności, w życiu pewnej osoby.
Osoby zupełnie nieświadomej, co ją właśnie NAZAJUTRZ czeka.
Bo bywa, że coś się wydarza, albo spotykamy Kogoś, i taki jeden dzień odmienia albo determinuje nam całe późniejsze życie. (Wiecie o czym mowie? Zdarzyło wam się kiedyś?)
Piosenka Abby "The Day Before You Came" mówi o sytuacji w PRZEDDZIEŃ, gdy jeszcze o niczym nie mamy pojęcia, żyjemy nieświadomie, nie przeczuwając zagrożenia, bądź szczęścia,
które - być może - spotka nas już nazajutrz.
Bo czasami myślę o życiu jak o Siatce.
Siatce Zależności, mapie przypadków, układzie współrzędnych, wykresie powiązań..
Już wyjaśniam:
(Musimy teraz użyć wyobraźni.)
.
Zatem wyobraź sobie, że jesteś Bogiem.
Jesteś Bogiem ("uświadom to sobie, sobie"; Paktofonika).
Widzisz z lotu ptaka wszystko.
Wszystko.
Cały wszechświat, Drogę Mleczną, w niej Układ Słoneczny..
Widzisz też ładną, choć lekko zdezelowaną Kulkę.
Podkręcasz zoom: mały, okrągły Globus.
No to jeszcze zbliżenie.
Widzisz mapę, siatkę..
Po tej ogromnej, wielowymiarowej siatce, poruszają się małe czarne ruchliwe kropki.
(Tzn. taaak, macie rację: zależy która kropka jest ruchliwa.., bo są też i takie prawie nieruchome, zahipnotyzowane błękitnymi ekranami smartfonów, tabletów itd)..
Ale tak ogólnie, życiowo, to wszystkie te Kropki się jednak jakoś przemieszczają.
I teraz tak.
Widzisz jak jedna Kropka wstała rano z łóżka i pije kawę.
W tym samym czasie, inna Kropka nadal jeszcze śpi w najlepsze.
Wybija 6.45, druga z Kropek zrywa się w popłochu, zaspała.
Teraz gna, pędzi, gubi zęby.
Po drodze się czesze i zapina guziki. Wpadając na dworzec wiąże krawat.
Ale i tak spóźnia się na pociąg, wiec wsiada do kolejnego.
W tym kolejnym pociągu, w jednym z przedziałów, spokojnie siedzi pierwsza z Kropek i czyta sobie książkę.
Domyślacie się reszty, bo przecież mocno upraszczam.
Scenariuszy może być zresztą więcej.
Nie o to chodzi.
Chodzi o to, jak to widać z lotu ptaka.
Te nasze śmieszne, chaotyczne ruchy po szachownicy życia.
Przesuwające się Kropki.
Jak tak sobie człowiek o tym spokojnie pomyśli,
to Aż się może uśmiechnąć pod wąsem (nie macie wąsa? nie szkodzi).
Dwie śmieszne Kropki na mapie, a każda inna.
Każda w inną stronę.
Jakimś niezwykłym splotem okoliczności, wpadają nagle na siebie i chociaż dotąd biegały gdzieś tam osobno, po swoich odrębnych torach na tym układzie współrzędnych, i nawet nie miały pojęcia o swoim istnieniu..
to teraz oto CYK! - łapią się za rączki i odtąd łażą po tej mapie razem, we dwójkę,
(a z czasem nawet i we trójkę, przy czym tej trzeciej najmniejszej kropeczki wcale by nie było, gdyby nie to, że pewnego dnia jedna Ciumra nie usłyszała budzika i spóźniła się na pociąg..
..tak jak w piosence ABBY.
Oczywiście kontekst może tu być wieloraki.
Bo wcale nie musi tu chodzić tylko o taki dzień, w którym spotkaliście Miłość.
Może to być też dzień, w którym poznaliście swojego Mega-Przyjaciela.
Albo dzień, w którym odkryliście przypadkiem pasję swojego życia,
albo taki, w którym z jakiegoś powodu odmieniło się wam postrzeganie, rozszerzyła świadomość.
Albo taki, który wami wstrząsnął ("dzień, w którym pękło niebo"; Dżem).
Czasem zdarza się też coś znamiennego, dziwnego.. charakterystycznego..
czasem się zastanawiamy.." jak to się mogło stać?" i "kiedy?!
i jak do tego doszło?"..
(Pamiętam dawną rozmowę z moim kolegą, który bardzo boleśnie przeżył kiedyś zdradę swojej dziewczyny..
i zapamiętałam to jego jedno zdanie:
-wiesz, kiedy ona odkręciła się na pięcie, wsiadła do jego samochodu i odjechała, trzasnąwszy wcześniej drzwiami, nagle mój mózg wypluł mi tę oczywistą, olśniewającą jak nagły błysk, ale nieuświadomioną informację:
"przecież ja ten jego srebrny samochód widywałem już miesiącami wcześniej!, w okolicach jej firmy, albo zaparkowany na ulicy przy jej domu.., tylko nie łączyłem faktów".
A wystarczy pomyśleć o teorii siatki, wznieść się nieco wyżej, by złapać szerszy obraz, większą perspektywę, znaleźć zależności i połączyć je na mapie.)
Dzień, który zmienia nam życie.
A co byś zrobił, gdybyś wiedział to wcześniej, zdawał sobie sprawę z powagi chwili?
Może ubrałbyś inną koszule? Może nie dopiłbyś tej kawy?
Może zostałbyś dłużej w domu, a może właśnie wybiegłbyś przed czasem?.
(Oczywiście, bywa też i tak, że wolelibyśmy się tego dnia nie obudzić, niż spotkać pewnych ludzi, którzy być może zniszczą nam kawałek życia.
Ale nawet i oni są ujęci na tej mapie, w tej Siatce Zależności.)
Bardzo lubię się czasem tak zamyślić, zastanowić, cofnąć myślą, ogarnąć zdarzenia, zrozumieć co z czego wynikło, i dlaczego jestem akurat w takim punkcie życia, a nie w innym.
Fajnie jest czasem móc rozszerzyć kadr, rozciągnąć obraz, wejść na drzewo ("i patrzeć w niebo"; Myslovitz:),
wejść na dach, na wieżę i umieć spojrzeć na nasz dzień, na codzienność, na nasze skłonności, zwyczaje, nawyki.. z takiej szerszej perspektywy.
Inaczej mówiąc: spojrzeć na tor naszej drogi.. z lotu ptaka..
.
Ale też z drugiej strony: może tak jest lepiej?
Nie wszystko jeszcze wiemy o życiu.. i może to dobrze?
Może wszystko jest tak jak być powinno?
Skąd wiesz, co tam jeszcze za rogiem Cię czeka, jaki pociąg przyjedzie i kto z niego wysiądzie?
Jaka niespodzianka na Ciebie czyha:) tuż za kolejnym życiowym zakrętem?
Nigdy nie wiadomo, kiedy zacznie się Przygoda Twojego życia i czy "Pierwsza miłość będzie tą Ostatnią".
Jest też taki film: "Przypadek" K.Kieślowskiego, polecam, bo się tu ładnie komponuje.
(A kto jest żądny realnego przykładu prosto z życia, tego odsyłam do historii @hallmann tutaj)
Uwaga, na koniec też będzie piosenka
i też poniekąd w temacie, czyli:
"co Ty tam wiesz o życiu"
aa, zresztą, interpretujcie sobie Jak tam chcecie :).
ABBA była przedpotopowa, to na koniec będzie coś bardziej współczesnego.
RADIOHEAD "Creep" - brzmi lepiej? :)
.
KONTEKST I INSPIRACJA:
zobaczyłam u @katayah tytuł ostatniego konkursu "Siatka", zerknęłam na zdjęcie w jej poście (mapa, panorama jakiegoś miasta, z nazwą bez znaczenia)
i moje skojarzenie wypłynęło od razu.
Wiem, że to do tagu #sztuka czy #architektura, ma się jak pięść do nosa (chyba, że to "sztuka życia" i "architektura budowy Przypadku" :),
ale przynajmniej opisałam wam moją wizję Scenariusza Życia.
czyli Nasz Los z perspektywy lotu ptaka.
.
zdjęcia: pixabay
Zawsze kiedy czytam Twoje teksty to jestem pod takim wrażeniem, że nie wiem co ze sobą zrobić.
Nie wiem co napisać, czy napisać, jak napisać..
Czuję się wręcz niegodny komentarza, jestem umysłowo unieruchomiony - ponieważ to co piszesz jest tak przenikliwe, trafne i świetne!
Cóż, w końcu się odważyłem..
dziękuję!!!!
jak dobrze, że sie "odważyłeś"!!
jak sobie pomyślę, ze mógłbyś zaniechać, i nic nie napisać
(bo to jednak wysiłek)..
i nigdy bym sie nie dowiedziała, nie przeczytała tych slow..
a tak?
to dostałam od Ciebie Ogromny Prezent!
dziękuję!
@rado21ste ująłeś w słowach dokładnie to co i ja czuję.. tylko, że ja nawet nie odważyłam się (a bardziej zaniechałam) tego napisać.
A zawsze czytam wszystkie teksty. Zdarza się, że po kilka razy.
naprawdę, Moni?!
czytasz wszystkie? nie wiedziałam!
aale sie ciesze,
dziękuję ze to napisałaś!!! 💚
(aż mi sie zrodził teraz pomysł na kolejny artykuł (o zaniechaniu),
tylko musi u mnie trochę poleżakować i dojrzeć :)
Pięknie piszesz i te cytaty z piosenek... mądrze prawi @rado21ste - trochę po przeczytaniu nic sensownego człowiekowi nie przychodzi do głowy, by nie zabrzmieć banalnie i głupio. Cieszę się, że to przeczytałem i posłuchałem ABBY. Mimo, że to zupełnie nie moje sfery muzyczne (już bardziej Radiohead :) to jak starzec chce się powiedzieć... Kiedyś były mądre piosenki :)
dziękuję @veggie-sloth!!
ja to od dawna, w różnych kwestiach sie czuje jak starzec :)
(próbuję to tylko czasem tak nieudolnie ukrywać :))
ale co do Muzyki, to..
to ja nie wiem co ja bym bez niej! :(
Czas obudzić w sobie szczeniaka :) Ale chyba nie masz z tym problemów. Chociaz mam wrażenie, że troche nam się świat zinfantylizował, w tym negatywnym sensie...
a co do muzyki, to...
można by pisać, pisać i pisać, ale lepiej chyba posłuchać :)
"tick, tock"
i dwóch wspaniałych na jednej scenie.
(placebo to dla mnie Trójka i Piotr Stelmach, stare dzieje)
I'm a creep, I'm a weirdo jest mocne
tak!
mocny i wiarygodny,
noo po prostu wierzysz, kiedy to słyszysz..
("I don't belong here")
Nikt nie pisze tak jak Ty :) masz swoj jedyny, niepowtarzalny, emocjonalny styl, ktory bardzo dobrze sie przyswaja :)
dziękuję Ci serdecznie za te słowa,
nie wiedziałam, ze do mnie zaglądasz!
ciesze sie bardzo!!
..bo ja to już od dawna jestem (psycho:)fanką Twojej serii:
"nikomu niepotrzebne" - polecam wszystkim!
Czasem zaglądam ;)Pamiętaj, że nie obserwuję i nie komentuję tylko dlatego, że ktoś obserwuje i komentuje mnie ;) Wybieram to, co mi się podoba :)
Twoje komentarze już często same w sobie są oryginalne i ciekawe :) nie do podrobienia :)
Co do tekstu, to czytałam w autobusie wracając z pracy. Teraz na spokojnie przeczytałam drugi raz. Chyba czasem mam podobnie... zastanawiam się na różnymi wydarzeniami, które doprowadziły do jakiejś sytuacji. I ciągle zadziwia mnie nieprzewidywalność życia... że nigdy nie wiemy, co przyniesie jutro... z jednej strony daje o jakąś nadzieję, z drugiej wzbudza lęk...
I takie to teraz będę mieć nocne przemyślenia na temat życia ;)
..ale to pięknie napisałaś.
dokładnie tak,
z jednej lęk - z drugiej nadzieja.
a pośrodku MY i nasze małe/duże wybory.
Uwielbiam! Podoba mi się bardzo jak z pozoru różne rzeczy polaczylas w całość :)
nawet nie wiesz ile przyjemności mi sprawia, jak ktoś to dostrzega,
podąża za mną, daje sie pociągnąć w opowieści!
dziękuję Ci za to!
Widzisz, mi się od razu nasuwa na myśl, że muzyka, film, a szczególnie ich interpretacja mają dużo wspólnego ze sztuką. A u Ciebie jest ta intertekstualność, zdolność kojarzenia, która jest rzadka. Dzięki za ten post i przemyślenia!
to ja dziękuję Kasia!
Jak przeczytałem tytuł i zobaczyłem peirwsze zdjęcie to pomyślałem o płocie, w miarę czytania wszystko się wyjaśniło :-)
Myślę, że do tego wpisu pasuje jeszcze obrazek synapsy.
hahah, :)))
to sie ciesze, ze mimo to wytrwałeś i przeczytałeś
(chociaż nie o płocie :)
a wiesz, że pomysł z synapsami jest genialny!
bardzo tu pasuje
(dziękuje!, bo widzę, ze świetnie wyczułeś moje intencje!
synapsy - może nawet najtrafniejsza ze wszystkich ilustracja do tematu.
to jest dopiero mapa i system połączeń, co?! :)
To jest ten wpis o "Albercie"? ;) Jako Albert aprobuję!
A z ABBą i dinozaurami nie bądź taka prędka, bo wychowałem się na tym zespole, a daleko mi do dinozaurów, czy choćby Bogurodzicy ;)
aaa.. to Tyś to, ten Albert!
ciesze sie z akceptacji tematu :)
i taak, to lubię!
(gdy ktoś łapie moje poczucie humoru)
Owszem, Albert. Ale chyba jeszcze nikt przeze mnie nie zmienił miejsca zamieszkania :) Choć z drugiej strony, kto wie? Podobno niektórych ludzi łączy niewidzialna, czerwona nić losu, może czyjąś pociągnąłem zajmując mu miejsce w autobusie, hm?
nooo, mogłeś pociągnąć..
albo w autobusie, albo przydeptując którąś linie na kostce chodnikowej..
Po pierwsze to nie rozumiem, czemu nie wyświetlają mi się Twoje artykuły w feedzie, mimo że Cię followuje i że komentujemy się żywo (moim zdaniem - wręcz się kolegujemy). Będę Ci tu częściej właził bo Ty co chwila coś piszesz i jesteś mocno niedoszpiegowana.
Po drugie - Twoja siatka kojarzy mi się z tym, co czasem sobie myślę o teorii chaosu. Z jednej strony mamy wrażenie bajzlu - motylek może niechcący wywołać huragan na drugiej półkuli bo wzbudził trzepotem skrzydeł taki lawinowy ciąg oddziaływań między losowymi elementami, które akurat pojawiły się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze. Z drugiej strony zbiór elementów, które mają szansę na siebie oddziaływać w kosmosie jest nieznany, ale raczej skończony . Oczywiście trzeba brać pod uwagę, że zbiór może rosnąć i że czas jest względny, ale bywają kawałki czasoprzestrzeni (nie umiałem wymyślić lepszego określenia), w których ma on skończoną liczbę elementów, a więc i opcji oddziaływań między nimi. Takie momenty plotą Twoją siatkę. Trwa ona chwilkę, ale to wystarczy by chaos układał się w sekwencję i w rezultacie nie wiadomo jak to jest z tym chaosem tak na serio :D
Po Trzecie - Ilekroć czytam teksty sprzed lat 90, to uderza mnie ich jakość. Winię za to rap. Rap to taka 3 wojna światowa dla poezji - było tak fajnie, a teraz bandy zmutowanych barbarzyńców uganiają się za wzajemnym mięsem po skażonej pustyni. Oczywiście, ostatnio zrobiło się lepiej, nawet w ramach samego rapu, ale nie czarujmy się - 20 lat cofnęło nam poziom "tekstopisarstwa" o kilka stuleci :D
Po czwarte, jak lubisz polską muzykę, to sprawdź to:
W mojej opinii - tak życiowe, że aż obsceniczne:D. Fajnie jest mieć umiejętność rozpoznawania "starych dobrych czasów", kiedy one trwają - mi się jakoś udaje, albo jestem jakimś skrajnym optymistą. No taki mam wniosek na przykład. Inne też, ale bardziej prywatne, to może nie będę.
Napisałem Ci wypracowanie niechcący, ale masz bardzo wieloznaczny content. Pozdrawiam
aa widzisz,
mój content jest wieloznaczny, bo ja jestem wieloznaczna,
chociaż mocno sie staram trzymać w jakichś karbach
(na próżno, człowieku, na próżno).
ciekawe z tą teorią chaosu..
no to zobacz, co to za przypadkowy zbieg tak wielu stycznych musi nastąpić,
aby ułożyły sie w te jedną konkretną Sekwencje.
(dla kosmosu to drobiazg, a dla człowieka czasem kawał życia)
oczywiscie że sie kolegujemy!
i to od pierwszego wejrzenia!
(pytanie: z kim Ty sie NIE kolegujesz?!, - pozostawię dramatycznie zawieszone w próżni)
noo dobra, skończywszy już z tą sceną - wybaczam :D
gdyż/ponieważ jednak w końcuś sie zrehabilitował i sam tu wlazł,
po dobroci, sam z siebie! na piechotę!
to sie liczy!
(to, że nie wyświetlają Ci się moje artykuły w feedzie, to krótko i delikatnie mówiąc Skandal!)
i z całego Twojego komentarza (wypracowania), najbardziej jestem ciekawa, tych wniosków bardziej prywatnych :)
jest szansa?
serdecznie dziękuję za Twe refleksje!.
dobra, idę słuchać syrenek :)
Z kim ja sie nie koleguje? kurde nie wiem, bo sie z nimi nie koleguje, może warto? kto wie:D Prywatne wnioski nie są aż takie ciekawe, inaczej bym zrobił jakąś autobiograficzną serię "Co robiłem w życiu", albo ,nie daj Boże, jeden artykuł na pare godzin czytania:D. Może to i lepiej
Osobiście uważam i tak też to odczuwam, że nie istnieją zjawiska od siebie niezależne. Wszystko wpływa na wszystko, ale będąc ograniczonymi w czasie i przestrzeni istotami nie jesteśmy tych zależności dostrzegać bezpośrednio. Wszelkie wydarzenia mają, swoję liczne źróła i źródełka w innych, poprzedzających je wydarzeniach ale nie w linii ciągłej jak w czasie ale jednocześnie jakby w równoległych rzeczywistościach. Trudno mi to wyjaśnić teoretycznie, bo to raczej sfera intuicyjnego odczuwania. To trochę jak pajęczyna, której nitki nie dotknąć - reaguje całość. Jeśli dobrze zrozumiałem to jest działanie siatki o której wspominasz. Jedne i te same zdarzenia są wynikiem wielu innych a jednocześnie determinują skutki na wielu innych płaszczyznach. Tak więc to, co się wydarza jest jednocześnie skutkiem i przyczyną. I dlatego w mojej opinii nie istnieje przypadek - istnieje wzjajemna zależność wszystkiego od wszystkiego. Taka siatka wibracyjna. Taka zależność została przedstawiona (ale tylko w jednym ciągu wydarzeń) w filmie pt. Ink który gorąco polecam.