Piękne ❤️
Przeleciało mi przez palce przynajmniej kilkanaście lat, z różnych powodów... wiecznie w trybie działania, przetrwania, miesiącami w trybie awaryjnym. Przychodzą chwile, gdy opłakuję ten czas utracony, ale nie dlatego że przeminął. Opłakuję to dziecko we mgle, którym byłam.
Ale właśnie wspomniany przez Ciebie rok 2016 był przełomowy. Wtedy mój dzień świstaka się skończył, zostałam wybudzona z matrixa potężnym kopniakiem i w końcu zaczęłam czuć, żyć, nie tylko trwać.
Każdego dnia kolekcjonuję ulotne chwilki, obezwładniające momenciki a czasem i przerażające epizodziki. Jak? Różnie, jak mi wygodnie. Zatrzymuję się na chwilę, zamykam oczy, oddycham (świadomie)... mówię do siebie w myślach, do świata, ptaków czy wiewiórek, do psów nie moich. Zatrzymuję się nawet wtedy, gdy się spieszę. Nie tylko patrzę ale i widzę. Słyszę, rozpoznaję, zbieram dźwięki.
Dziękuję często za to, że mogę widzieć, słyszeć, dotykać, doświadczać. I pozwalam sobie czuć wszystko. Nie tylko wdzięczność i miłość, ale i złość, gdy przychodzi, wściekłość, żal czy nawet nienawiść. To wszystko jest moje, bezcenne. A jak się mocno czuje to i łatwiej się pamięta.
Waderka,
Ty potrafisz tak odpowiedzieć, że chętnie włączyłabym to w treść mojego postu.
jak dobrze, że są komentarze i że mogą tak pięknie dopełniać temat.
przytulam w Tobie tę małą dziewczynkę,
zabieram ją dziś do Wesołego Miasteczka! na watę cukrową!
PS:
acha, ale nie ma tak łatwo.
mi nie chodziło o rok 2016, ale o 2006, ha! :D
Faktycznie... ja mam ten 2016 wryty w mózg że hej ;)
A w 2006 już byłam we mgle, zimnej i gęstej... brrr.
ściskam ❤️
ps. Mała się cieszy, pyta, czy wata będzie kolorowa?
pewnie, że będzie kolorowa!!
będzie mega kolorowa i piekielnie słodka!
nażremy się ile wlezie, zatem proste, że później, po fikołkach na karuzeli, to już spokojnie możemy puszczać radosne, tęczowe pawie :D
ale co tam!
będzie wesoło i niezapomnianie!
(niezapomnianie?!? jest takie słowo?!)
następnym razem zabiorę ją w jakieś spokojniejsze miejsce,
(np.do muzeum) obiecuję :D