Dziennik #11/2025 - spotkanie

in #polish17 days ago

Dobry wieczór.

@poprzeczka dzisiaj strącona. Dużo nie zabrakło, ale jednak. Zrobiłam tylko 9k kroków i nie mam siły doklepywać więcej.

Źle spałam. Budziłam się w nocy. Pierwszy budzik zadzwonił mi o szóstej, ponieważ miałam w planach iść biegać, ale nie dałam rady się podnieść z łóżka. Bardzo się starałam, ale poziom zaklejenia był zbyt znaczny i postanowiłam pospać do ósmej. Wstałam, zważyłam się i no niestety masa ciała wzrosła. Nie zdziwiło mnie to, ponieważ zgodnie z zaleceniami terapeuty byłam jeszcze na nadwyżce kalorycznej. Od jutra będę już na ujemnym bilansie. Poszłam z psem na spacer i ubrałam się do biegania.

Szczerze? Nie chciało mi się, ale wiedziałam, że jest to tylko i wyłącznie lenistwo i niechęć do warunków pogodowych. Nie przeszkadzał mi śnieg ani lekki mrozik, ale wiał tak arktyczny wiatr, że normalnie byłam kostką lodu. Ubrałam zimowe rękawiczki na rower, a i tak palce mi totalnie skostniały. Było paskudnie. Niemniej jednak trochę się poruszałam i wzbudziło to we mnie zadowolenie, ponieważ wiem, że gdybym sobie odpuściła raz to prawdopodobnie już do biegania bym nie wróciła w ogóle. Znam siebie. Było wolno, było ciężko, ale było i to mnie zadowala.

image.png

image.png

To moje tętno jest totalnie poza moją kontrolą.

image.png

Po powrocie do domu ciepły prysznic i od razu zrobiło mi się lepiej. Trochę się pokręciłam po mieszkaniu i poszłam spać. Obudził mnie telefon od przyjaciela. Zabrało go pogotowie z domu, ponieważ dostał ataku ciśnienia. Okazało się, że w głowie wytworzył się jakiś krwiak. Bardzo się zmartwiłam, bo nie dalej jak dwa tygodnie temu lekarze zapewniali, że wszystko już będzie w porządku. Trochę z nim pogadałam, żeby go podnieść na duchu, ale tak naprawdę to chyba bardziej siebie próbowałam przekonać, że wszystko się ułoży. Trudne to.

Po rozmowie nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Kręciłam się bez sensu po domu. Moje myśli były z przyjacielem i chciałam już odwołać wieczorne spotkanie z koleżankami, ale uznałam, że jak się zamknę w domu to będzie jeszcze gorzej. Przed 17 pojechałam do koleżanki. Chwilę musiałam na nią poczekać, bo jeszcze kończyła pracę. Śnieg jeszcze obecny.

20250111_165635.jpg
Źródło: fotografia własna

Pojechałyśmy na zakupy i do niej. Ma istny zwierzyniec w domu. Trzy psy i dwa koty. Psy narobiły hałasu, ale okazały się bardzo przyjazne. Koty w ogóle mnie kochają i cały czas na mnie właziły. Zamówiłyśmy pizzę, zrobiłyśmy herbatę i czekałyśmy na jeszcze jedną koleżankę. Gdy przyjechała po prostu fajnie spędziłyśmy czas na rozmowach. Czułam się trochę wyobcowana, bo główny temat to faceci, a jest to temat, który mnie kompletnie nie dotyczy, bo jestem singielką i tak jakoś o. Niemniej jednak było fajnie. W międzyczasie zadzwonił do mnie wujek mechanik, że nie zdążył zrobić jeszcze auta, bo robi tak, żeby nie narażać mnie na koszty. I właśnie dlatego do niego jeżdżę, bo szanuje mój portfel. Auto będzie może w poniedziałek, ale raczej we wtorek. Pożyjemy zobaczymy, nie nastawiam się na nic. Trochę mi szkoda, bo to oznacza, że jutro do pracy muszę jechać Boltem, ale no pewnych rzeczy nie przeskoczę.

20250111_184443.jpg
Źródło: fotografia własna

Jak wychodziłyśmy to koleżanka zaproponowała, że podwiezie mnie do domu. Byłam jej bardzo wdzięczna. Poprosiłam, żeby wysadziła mnie 300m dalej pod Biedronką, bo chciałam zrobić zakupy na cały nadchodzący tydzień. Wracam do zbilansowanej diety i świadomych zakupów. Wydałam 26 zł na zakupy na kolejny tydzień. Czyż to nie jest piękne? Wypłaciłam też wypłatę z konta, żeby bank całej nie zabrał i jest potencjał na to, że przeżyję kolejny miesiąc bez konieczności wspierania się sprzedażą HBD. Bardzo mnie to cieszy, bo chcę środki z HBD przeznaczyć na opłacenie polisy OC. Bardzo zmarzłam jak wracałam pieszo ze sklepu, ale było klimatycznie: mrozik, śnieżek skrzypiący pod butami i w ogóle jakoś tak fajnie.

20250111_205803.jpg
Źródło: fotografia własna

Po powrocie do domu pies zwariował. Przyniosłam do domu zapachy trzech innych psów i dwóch kotów i tak mnie obwąchiwał, że mało mu nos nie odpadł. Trochę się przeszliśmy, ale nie za dużo, bo zimno, zrobiłam sobie gorący napój i zamierzam się lenić. Lipa jest taka, że padłam spać w dzień, więc na pewno będę miała problemy, żeby zasnąć w nocy, a jutro muszę wstać o czwartej do pracy. Na pewno będę nieprzytomna. Mam nadzieję, że dzień zleci w miarę bezboleśnie. Zaraz sobie jeszcze przygotuję śniadanie na jutro, żeby już jutro nie stać rano przy garach. Wracamy do zdrowego odżywiania. Tym razem się uda.

Do jutra.