Źródło: Pixabay
Dobry wieczór.
Szybko padłam spać. I dobrze, bo dzięki temu całkiem nieźle wypoczęłam. Nie przeszkodziło mi to jednak we wstaniu na ostatnią chwilę. Nie lubię tych porannych pobudek, ale faktem jest, że dzisiaj zrobiło się już jasno jak wstawałam, więc było trochę łatwiej.
Auto nie chciało mi dzisiaj odpalić. Udało się dopiero za czwartym razem. Byłam mocno zestresowana, bo mam klucze do magazynu, więc beze mnie nikt nie wejdzie do pracy. Na szczęście w końcu mój kochany złomek odpalił i dowiózł mnie w jednym kawałku do pracy. Dostarczyło mi to oczywiście wiele stresu, bo już się szykuję na koszta związane z potencjalną naprawą. Nie uprzedzajmy jednak faktów.
W pracy był ogień przeokrutny, a ja popełniłam kilka drobnych błędów i gaf. Na szczęście były to drobnostki i kierowniczka zmiany nie straciła do mnie cierpliwości tylko pomagała. Jestem jej bardzo wdzięczna za to, że taka jest, bo ja bym chyba już nie miała cierpliwości do takiego pracownika. A może nie idzie mi tak źle tylko ja sama siebie zbyt surowo oceniam? Sama już nie wiem. Niemniej praca nadal wywołuje we mnie ogrom stresu i właśnie przez to trudno mi się skoncentrować na tym co mam robić. Na szczęście jak jest taki ogień jak dzisiaj to osiem godzin mignęło szybciutko i już wracałam do domu. Auto z małymi problemami, ale odpaliło i mogłam bezpiecznie wrócić do domu.
Wracając do domu zajechałam do lumpeksu, w którym ponoć szukają ludzi do pracy w soboty. Zgłosiłam się, pani wpisała mnie na listę rezerwowych pracowników i w razie czego będzie dzwonić. Odniosłam wrażenie, że chciały mnie do tej pracy zniechęcić opowiadając jaka to jest ciężka, ale nic to, będzie co ma być, może zadzwonią i uda się chociaż te 75 zł dorobić. Lepsze to niż nic, a jak na razie nie idzie mi szukanie weekendowej pracy. Pozostało mieć nadzieję. W domu wypiłam kawkę i pojechałam na terapię.
Na terapii było ciekawie dzisiaj chociaż usłyszałam tak okropną historię, że na przemian chciało mi się płakać i wymiotować. Ciężko we mnie wywołać takie reakcje, ale jednemu koledze się udało. Po terapii pojechałam do wujka mechanika pogadać czy może mi pomóc z autem. Jego wstępna diagnoza to świece i mam nadzieję, że będzie to diagnoza trafna, ponieważ nie mam za dużo kasy na naprawy, a to nie brzmi jakoś wybitnie drogo. Zobaczymy co będzie, jutro przed pracą mam mu podstawić auto to się nim zajmie, gdy ja będę w pracy.
Wieczór to spacer z psem i rozmowa z koleżanką ze wspólnoty AA. Podzieliłam się z nią refleksją, że zaczynam do siebie dopuszczać myśl, że robię program i jest to pewien postęp, bo do tej pory kategorycznie to wykluczałam. Program AA to taki program duchowy pomagający uporządkować wszystkie życiowe sprawy. Faktycznie patrzę ostatnio na niego trochę przychylniejszym wzrokiem. Zaraz będzie pół roku jak jestem czysta, więc fajnie byłoby zrobić w końcu porządek ze wszystkimi demonami, które mnie dręczą. Jeszcze na to gotowa nie jestem, ale powoli coś w końcu zaczyna w tej dziedzinie kiełkować. Porozmawiałam też ze sponsorką, która bardzo mnie wspiera i resztę wieczoru zamierzam spędzić na rozmowie z kolegą i oglądaniu YT.
Trzymajcie kciuki, żeby naprawa auta nie pochłonęła ostatnich pieniędzy, bo jestem biedna jak mysz kościelna.
Do jutra.