Dziennik #15/2025 - i po rozmowie

in #polish14 days ago


Źródło: Pixabay


Dobry wieczór.

@poprzeczka zaliczona. Wyrównałam swój życiowy rekord. Jutro raczej odpuszczę, ale w piątek chcę się pomęczyć o pobicie rekordu. Co z tego wyjdzie, zobaczymy.

image.png

Zgodnie z przewidywaniami bardzo słabo spałam. Kotłowałam się w łóżku i biłam z myślami. Myślałam o Andrzeju, śmierci, przemijaniu, swoim życiu. Nie miałam żadnych konstruktywnych wniosków. Po prostu się nad sobą użalałam. Nie mogłam sobie sama ze sobą poradzić. Łącznie spałam około trzech godzin i było to zdecydowanie za mało, żeby czuć się wypoczętą.

W pracy źle. Nie lubię dni, kiedy jest mało pracy, bo nie jestem dobra w wymyślaniu bzdurnych zadań pracownikom. Dla mnie takie robienie dupogodzin to absurd i gdyby to ode mnie zależało to odesłałabym połowę załogi do domu. O 11 miałam rozmowę rekrutacyjną na stanowisko logistics development specialist. Pięknie brzmi, prawda? Rozmowa była fenomenalna, ponieważ kierownik tego działu jest fenomenalny. Ma tak analityczny umysł i tak szerokie pojęcie o logistyce, że naprawdę ta rozmowa była ucztą dla mojego mózgu. Zawsze myślę o sobie źle, ale jakbym miała się ocenić obiektywnie to uważam, że wypadłam dobrze. Odpowiedziałam na każde pytanie, nie zagiął mnie niczym. Tym bardziej szkoda, że decyzja o rekrutacji została już podjęta i będzie jego psiapsi na tym stanowisku. Przykro mi, ale już się trochę z tym pogodziłam. Niby na koniec przyszłego tygodnia mają być wyniki, ale no. W sumie fajnie powiedział mój przyjaciel, że nawet jeśli rekrutacja jest ustawiona to zdobyłam cenne doświadczenie i mogłam się pokazać z dobrej strony. I uważam, że to zrobiłam. Znacie mnie już trochę i wiecie, że zawsze mam do siebie multum zastrzeżeń i nie umiem sama siebie chwalić, ale tu poszło mi naprawdę dobrze. Wykazałam się wiedzą z zakresu procedur, analitycznym myśleniem, pomysłami na usprawnienia i zmiany.. Zrobiłam robotę. Chyba pierwszy raz w życiu nie mam do siebie pretensji, że coś mogłam zrobić inaczej / lepiej / bardziej / sprawniej / bla, bla, bla. Końcówka pracy bardzo nerwowa. Deprymuje mnie, że kierowniczka na tym stanowisku chce obsadzić każdego poza mną i wiem, że jej motywacja to to, że nie chce mnie stracić, ale to nie jest nic przyjemnego słuchanie o tym w kontekście "oby dostał się ten czy tamten". Czas szybko zleciał i wróciłam do domu.

Po powrocie do domu zjadłam obiad i poszłam spać. Ja wiem, że nie powinnam spać w dzień, bo to mnie rozbija, ale po takiej nocy po prostu potrzebowałam drzemki. Taktycznie jednak, żeby nie spać do wieczora nastawiłam sobie timer i równo po godzinie wstałam. Czułam się trochę lepiej. Nadal byłam zadżumiona i nie do końca pewna na jakiej planecie jestem, ale wciąż samopoczucie było odrobinę lepsze. Wypiłam kawę i nastąpiła moja wyczekiwana pora dnia czyli czas biegania. Nadal zajawka na bieganie trzyma mnie mocno dlatego z radością ubrałam się i poszłam kicać. Oczywiście mi się nie chciało, bo jestem leniwa, ale ten żar pasji jeszcze we mnie nie wygasł dlatego korzystam z tego ile mogę. Moim celem było truchtanie przez 30 minut i nie do końca to zrealizowałam. Mam problem z zaplanowaniem trasy biegu, ponieważ nie chcę kręcić pustych kółek dookoła bloku, bo się znudzę, a ścieżki na osiedlu mają jeszcze dla mnie nieznaną długość. Czułam, że 30 minut dam radę i chyba dokładnie tak było, bo pod koniec biegania czułam się już bardzo zmęczona i słaba. Pewnie dałabym radę jeszcze dokręcić, ale mam z tyłu głowy porady @ptaku, żeby się po prostu nie forsować, a powoli robić swoje. Ja wiem, że to zabrzmi śmiesznie, bo to był mój bodajże szósty trening dopiero, ale MAM WRAŻENIE, że już czas truchtu wydłużył się względem czasu marszu. Mogę być w błędzie, to tylko moje subiektywne odczucie. Tak czy siak bawiłam się świetnie, serio. Muzyka, lekka mżawka, ciemność i ja. Chyba naprawdę polubię bieganie.

image.png

image.png

image.png

Dorzucę jeszcze ciekawostkę. Nie dawało mi spokoju skąd Ptaku ma takie zaawansowane wykresy i w końcu znalazłam je i u mnie. Szczerze? Rozbawił mnie mój wiek sprawnościowy. Dla przypomnienia: w marcu mam 33 urodziny.

image.png

Po powrocie prysznic i jedzenie. Wjechał kefirek i pojechałam do wujka odebrać auto. Niestety nie jest jeszcze sprawne, ponieważ nie ma części. Wtrysków czy czegoś takiego. Martwi mnie to, bo wciąż nie ma pewności, że to akurat wtryski padły. Trzeba po prostu zamontować nowe. W każdym razie mam samochód i przynajmniej przez najbliższe dwa dni mogę nim jeździć, a co dalej to będziemy negocjować, ponieważ nie chcę już prosić kogoś o wspólny dojazd do pracy, więc będę z wujkiem negocjować, aby tak zaplanował wymianę tych wtrysków czy czegoś tam, żeby uwinął się w jeden dzień: po pracy oddaję auto, wieczorem odbieram. Ponoć to jest realne, więc zamierzam o to powalczyć. Pojechałam na zakupy i wydałam miliony monet, ale na zakupy, które posłużą dłuższy czas: środki higieniczne, dziewięć kefirów [wypijam jeden dziennie], makaron, skyr [jem w dni biegowe, żeby uzupełnić kalorie] i parę pomniejszych pierdół. Bardzo lubię czas dbania o dietę, ponieważ realnie przekłada się to na to, że wydaję znacznie mniej pieniędzy niż jak jem syf.

Po powrocie do domu trochę zajęłam się psem, uzupełniłam płyny i wcisnęłam w siebie dodatkowy posiłek. Nie zjadłam go całego, jutro czeka mnie dojadanie. Rozumiem uzupełnianie kalorii w dni biegowe i dlaczego mam to robić, ale zjadanie 1950 kcal z czystego jedzenia jest dla mnie trudne. Chciałabym móc wspomagać się np. czymś słodkim, ale ja nie mam umiaru. Jak kupię czekoladę to zjem całą, nie zatrzymam się na kilku kostkach. Może za jakiś czas jak już takie zdrowe i zbilansowane jedzenie stanie się codzienną rutyną to będę mogła sobie na to pozwolić i wtedy na pewno będę dobijać kcal mniej zdrowymi rzeczami. Obejrzałam odcinek Brzyduli i idę spać, bo już mi się oczy kleją. Jestem zadowolona z tego dnia. Zrealizowałam wszystkie swoje cele, a nie zdarza mi się to często, bo [powtórzę się] jestem leniem. Jedynie mieszkanie mogłoby być czystsze, ale mam plan, że jeśli dostanę wolne w piątek to je wysprzątam. Idę spaciować.

Śniadanie: mocarz z truskawkami
Obiad: kurczak z makaronem i warzywami [brokuł + kalafior + marchewka]
Przekąska: kefir
Kolacja: twaróg na słodko
Dodatkowy posiłek: skyr z płatkami czekoladowymi
Woda: 2l
Kroki: 18k

Ale spam, ponad 1000 słów. Sorki. Do jutra!