Dziennik #20/2025 - równowaga

in #polish13 days ago

Źródło: Pixabay


Dobry wieczór.

Koszmarna to była noc pomimo wzięcia leków. Rano wstałam biegać. Nie dałam rady. Już po kilku sekundach truchtu wiedziałam, że po prostu nie dam rady biegać. Nie chciałam się też tak zupełnie poddawać, więc po prostu zrobiłam 30 minut marszu. Psycha siada.

image.png

image.png

image.png

Prysznic i nic nie robienie.

W tym tygodniu z tatą będę jeździć do pracy. Po tym jak wsiadłam do auta powiedziałam mu jak wygląda sytuacja. Słusznie moim zdaniem stwierdził, że to karma. I zmartwił się mną i moimi genetycznymi badaniami. On powie bratu. Nie mam pojęcia jak brat zareaguje.

W pracy.. No cóż.. Zrezygnowałam z nowego stanowiska. Nie wiem czy mnie by wybrali czy nie, ale postanowiłam zrezygnować. Jestem rozwalona i powrót do równowagi zajmie mi trochę czasu i wiem, że nie mogłabym się oddać nowej pracy tak mocno jakbym chciała. Przykro mi, owszem, ale taką podjęłam decyzję. Może być tak, że będę tego żałować, ale postąpiłam w zgodzie ze swoim sumieniem. Nie umiem pracować na pół gwizdka. Pani z HR powiedziała, że na teraz może mi powiedzieć, że wypadłam dobrze, ale z większymi informacjami jeszcze do mnie wróci. Pracy mało, o 20 do domu.

Zjadłam kebaba i siedzę. Zajadłam najgorszy smutek i mam nadzieję, że jutro wrócę już do normalnego odżywiania.

Dalej mi przykro i źle. A teraz do tego bardzo się boję co wyjdzie na moich badaniach. Jutro zadzwonię umówić się do lekarki rodzinnej, żeby ona mnie dalej pokierowała. Co do matki.. No karma no.. Jest mi przykro, ale ojciec ma rację mówiąc, że nie powinnam zapominać o tym jakim potworem była dla mnie. Nie życzę jej źle. Broń Boże. Ale ręki nie wyciągnę. Gdyby na koniec to ona chciała się pojednać to to rozważę, ale sama ręki nie wyciągnę. Przykro i tak..

Idę spać.