Dziennik #307/2024 - no to cyk

in #polish20 days ago

Późne dobry wieczór.

Poprzeczka rzecz jasna przeskoczona. Myślę, że przez najbliższe dni nie mam co się martwić o jej przeskoczenie. Muszę jednak przyznać, że dzisiaj akurat wynik jest bardzo ładny i bardzo mnie zadowalający, ale okupione to jest sporym zmęczeniem, ale o tym w części dziennikowej. W sumie nie wiem czy trzeba czy nie, ale na wszelkie zaś zawołam: @poprzeczka.

image.png


Padłam wczoraj jakoś po 21. Po prostu mnie odcięło. Niestety sprawiło to to, że bardzo wcześnie wstałam, bo o 6. I muszę powiedzieć, że byłam wyspana, serio. Trochę trudno było mi się rozbujać, ale zgrzeszyłabym, gdybym po takiej nocy narzekała na sen. Tym bardziej, że obudziłam się chyba tylko raz czy dwa. Rewelacja.

Pojechałam na zakupy, ponieważ zawsze w sobotę robię zakupy na kolejny tydzień. I znów jestem bardzo zadowolona, ponieważ za zakupy na cały tydzień zapłaciłam 41 zł. Brzmi fajnie, prawda? Też tak myślę. Miałam również taką mało komfortową sytuację. Dowiedziałam się o tym, że jest akcja, że można pojechać do warsztatu i za darmo sprawdzić stan świateł i je wyregulować. Warsztat biorący udział w tej akcji jest rzut kamieniem od mojego domu, więc pojechałam. Pan światła wyregulował [chyba źle, ale o tym później] i oczekiwał zapłaty. Okazało się, że akcja jest co dwa tygodnie, ale ja o tym nie wiedziałam, bo jak napisałam do nich maila z zapytaniem czy muszę się na tę akcję zapisać to dostałam odpowiedź, że nie i że kiedy przyjadę to będzie dobrze. No i powiedziałam to na co pan stwierdził, że spoko, nie muszę płacić. WTF?

Poszłam z moim pimpirimpi na spacer i był to bardzo mroźny spacer. Nie byłam kompletnie przygotowana na pogodę za oknem. Mój mózg chyba dalej jest przy upałach, bo zdecydowanie za lekko się ubieram co w konsekwencji doprowadziło do kataru i nosa czerwonego jak u Rudolfa. Po spacerze dotleniającym wjechało śniadanko i baja.

Kręciłam się po domu jakoś tak bez celu. Nie umiałam znaleźć sobie zajęcia. W końcu przypomniałam sobie o akcji czytelniczej w aplikacji Woblink i zabrałam się za czytanie "Bebechów". Niestety nie da się tego czytać. Przynajmniej w mojej wersji. Treść jest wybrakowana. Zgaduje, że przez dodatki graficzne, ponieważ w niektórych momentach one występują, ale czasami niestety trafiają się puste pola w tekście. No nie da się tego czytać, naprawdę. Niemniej jednak postanowiłam się nie zrażać i spróbowałam audiobooka. Nie jestem fanką wersji audio. W sensie to nie tak, że ta książka jest zła w tej wersji tylko, że ja po prostu nie lubię audiobooków, bo jestem wzrokowcem. No i cóż.. I włączyłam sobie tę książkę na spacerze i starałam się słuchać jej bardzo uważnie, ale no niestety. To nie to samo co po prostu czytać. Czuję duże rozczarowanie, bo miałam wobec tej książki wielkie nadzieje. Niemniej jednak słucha się tego i tak fenomenalnie, a myślę, że jak ktoś jest w stanie zachować skupienie dłużej niż przez pięć sekund to w ogóle będzie uradowany. Szczerze polecam. Mam nadzieję, że drugą książkę jaką sobie upatrzyłam uda mi się bez przeszkód przeczytać. Beneficjentem słuchania tej książki był mój pies, ponieważ zaliczyliśmy spacer na jakieś sześć czy siedem tysięcy kroków. Było fajnie. Nie rozumiem tego miejsca. Nie ma żadnego ogrodzenia ani nic, a pomiędzy drzewami są groby. Nie rozumiem o co chodzi i dlaczego tak ani co to za miejsce..

20241102_122641.jpg
Źródło: fotografia własna

20241102_123206.jpg
Źródło: fotografia własna

20241102_124929.jpg
Źródło: fotografia własna

Ślady wiosny? Nie wiem co to za roślina.
20241102_125147.jpg
Źródło: fotografia własna

Upolowany. Często lata mi nad głową.
20241102_130657.jpg
Źródło: fotografia własna

Po spacerze byłam wypompowana, ale postanowiłam się nie kłaść spać, żeby znowu sobie nie rozregulować organizmu drzemkami. Kręciłam się bez sensu po domu, zrobiłam zadanie domowe na terapię i pojechałam na miting. Było przecudownie miło jak zawsze. Moja niespodzianka na rocznicę już na mnie czeka. A ja nie mogę się jej doczekać. Byłam wesoła i chętnie się wypowiadałam. Bardzo mi się podobało. Po mitingu jeszcze chwilę rozmawiałam z koleżanką z terapii i lekko mnie ta rozmowa poirytowała, ale nie chcę tego zgłębiać. Poszłam do auta i odkryłam [bo było już ciemno], że moje światła świecą jak nigdy. I teraz mam rozkminę.. Czy tak właśnie wyglądają wyregulowane światła i jest wszystko spoko czy po prostu pan wyregulował je nieprawidłowo. A dlaczego myślę, że mógł to zrobić nieprawidłowo? Dlatego, że powiedział przed regulacją, że światła mają być ustawione na zero, ale ja kompletnie nie wiem co to znaczy. Tzn. wiem, ale nie wiem kiedy u mnie jest zero, a kiedy max, bo nie jest to zaznaczone. Także nie wiem czy przypadkiem teraz nie oślepiam ludzi jadących z naprzeciwka. Jest na to szansa. Nikt mi co prawda długimi nie mrugał, ale..

Po powrocie do domu zajęłam się pierdami typu sprzątanie i pranie. Nie chciało mi się. Zrobiłam sobie pyszną kolację, a potem zdzwoniłam się z przyjaciółką. Klepałyśmy 1,5h. Jak to my. Lubię z nią rozmawiać. Była moją sponsorką, ale zapijałam i przerwałam program, a potem już do niego nie wróciłam z nią, bo się zaprzyjaźniłyśmy. Stała u mojego boku zawsze, czy było dobrze czy źle. Bardzo jestem jej za to wdzięczna, bo wiem, że bez niej nie byłoby mnie. Totalnie.

Ważyłam się dzisiaj. Waga ani drgnęła. Z jednej strony to dobrze, że nie utyłam z drugiej strony trochę mnie martwi ten zastój. Porozmawiałam z mądrzejszymi ode mnie i może być tak, że jem za mało czyli głodowo, bo tak należy nazywać 1500 kcal i organizm przeszedł w tryb walki o przetrwanie i ni chuja nie chce oddać tłuszczu. Postanowiłam więc wskoczyć na 1700 kcal. Co z tego wyjdzie? Nie wiem.

image.png

Oprócz tego jeździłam dzisiaj dwa razy na rowerku. Pierwszy raz był planowy, bo chcę sobie powoli dorzucać rozruch, na razie po 15 minut. Potrzebuję tego czasu, żeby się powoli wdrażać w ruch po lekach i bezczynności, a drugi raz jeździłam w trakcie rozmowy z przyjaciółką, bo stwierdziłam, że jak mam bezmyślnie chodzić po mieszkaniu to sobie pokręcę kilometry. Za pierwszym razem w 15 minut zrobiłam 3,81km, a za drugim razem jeździłam 26 minut, ale nie wiem ile zrobiłam kilometrów, bo niechcący w trakcie zresetowałam licznik. Wpisałam 5,96km, bo tyle zapamiętałam, że było to coś koło 6km. Przyjemny, aktywny dzień. Rowerek będzie u mnie gościł stale, ale z zastrzeżeniem tego, że będzie on mocno uzależniony od mojego samopoczucia. Nie mam zamiaru katować się, gdy całe moje ciało będzie błagało o odpoczynek po ciężkiej nocy czy dniu. Niemniej jednak chciałabym utrzymać te dwa, trzy razy w tygodniu minimum. Jak będzie z praktyką to zobaczymy.

I chyba tyle. Bardzo aktywny dzień. I pierwszy dzień kiedy czuć zimowy ziąb na dworze. Bardzo mnie to cieszy. W końcu jest normalna temperatura do funkcjonowania.

Śniadanie: serek wiejski z ciecierzycą
Obiad: mix ryżu z kaszą bulgur z sosem grzybowym
Kolacja: mocarz z dodatkiem polewy z banana i białka
Woda: 3,6l
Kroki: 15k

Do juterka!

Sort:  

Sprawdź "dawny cmentarz szpitala psychiatrycznego". Nie wiem, czy to okolice Twoich spacerów.

Ooo.. Trafiłaś w punkt! Trochę to miejsce jest creepy. Takie nagrobki pośród osiedla.

Nie trzeba, ale pomaga