Źródło: Pixabay
Dobry wieczór.
Cóż mogę powiedzieć.. Noc mi się dłużyła, bo było nudno. Raczej jestem przyzwyczajona do wysokiego tempa pracy, bo pracując w dzień ciągle ktoś coś chce, a w nocy jest cisza. Komunikator milczy, maili nie ma. No nie jestem do tego przyzwyczajona. Jednak jeśli mam być szczera to była to nawet przyjemna odmiana. Nie lubię się lenić czy coś, ale uwzględniając moje całe przebodźcowanie pracą w ostatnim czasie to może wcale nie jest takie złe? Pożegnałam jednego pana, ponieważ nie chciało mu się pracować i jakoś dotrwałam do rana. Zjadłam pyszny obiad w pracy. Marynowałam kurczaka w przyprawach i ząbkach czosnku pokrojonych w plasterki i bałam się, że swoim oddechem zabiję wampira, ale nic takiego nie miało miejsca. Kurczak nabrał bardzo ciekawego aromatu, a usmażony czosnek był bardzo smaczny. 10/10, bardzo polecam.
Źródło: fotografia własna
Wróciłam do domu z przemiłym panem ochroniarzem. Jak usłyszał, że jestem bez auta to od razu zaproponował, że mogę się z nim zabrać. Byłam bardzo wdzięczna, bo inaczej musiałabym zapłacić 25 zł za powrót do domu, a to dla mnie bardzo dużo pieniędzy. Po powrocie nie mogłam zasnąć. Byłam jakaś rozbudzona, więc do około 8:30 krzątałam się po domu. Tak totalnie bez sensu. Jak sen w końcu przyszedł to był mocno rwany, więc spoiler alert: nie jestem wypoczęta.
Tata napisał mi, że przyszło do mnie awizo i od razu obsrałam zbroję. Awizo u mnie zawsze zwiastuje problemy, a uwzględniając fakt, że ktoś mnie szuka na starym adresie to już w ogóle miałam dość. Jest kilka spraw, które mogą [choć nie muszą] się za mną ciągnąć i cały czas siedzę w trybie czuwania. Nie miałam jednak jak pojechać na pocztę, bo nadal byłam bez auta. Mimo wszystko jak wujek [mechanik] zadzwonił, że mogę przyjechać po auto to pognałam od razu do niego. Nie zapłaciłam dużo za naprawę. 100 zł to uważam, że mała cena. Przy okazji posprawdzał mi wszystkie płyny i światła i wszystko jest z autkiem w porządku. Aktualnie nie ma nic, co powinnam lub mogłabym remontować, więc bardzo się z tego cieszę. Oby tak dalej. Poleciałam na pocztę i stres mi zszedł, bo dostałam upomnienie za niezapłacony mandat. Owy mandat jest zapłacony, więc napisałam wyjaśnienie z załączonym dowodem wpłaty i tyle. Po krzyku, a z tego stresu po drodze zdążyłam się popłakać.
Jestem bardzo rozstrojona emocjonalnie i nie do końca rozumiem z czego to wynika. Wydaje mi się, że uzależnienie się do mnie dobija. Tak mi to coś trąca po prostu głodami alkoholowymi. Dlatego podjęłam decyzję, że jutro niezależnie od poziomu zmęczenia i niewyspania jadę na miting. W całym tym pędzie nie mogę zapominać o swoim uzależnieniu, bo do picia jest bardzo łatwa i szybka droga. Nie chcę stracić czujności na zasadzie, że wiecie uuu, jestem już rok trzeźwa, nic mi nie grozi. Nieprawda. Uzależnionym jest się do końca życia i do końca życia muszę o siebie dbać, a trochę to ostatnio odpuściłam. Swoją drogą przestałam chodzić na terapię. Po prostu. Wolę się wyspać. Dzisiaj próbowałam się w tej kwestii dogadać z ośrodkiem, ale pani nie była skora do komunikacji i umówiła mnie na przyszły tydzień z terapeutą, aby omówić ten przypadek. Także może być tak, że w przyszłym tygodniu zakończę terapię całkiem, bo mogą mnie z niej wyrzucić. Szczerze? Nie będę płakać. Już od dawna kompletnie mi na tej terapii nie zależy i chodzę na nią z przymusu wewnętrznego. Będzie co ma być.
Dopijam kawkę i zbieram się do pracy. Trochę mi się nie chce, ale to wiecie, takie standardowe. Każdy wolałby leżeć w ciepłym łóżeczku niż być w pracy, ale nie będę narzekać. Nocki są fajne.
Śniadanie: serek wiejski + jajka + schab wędzony
Obiad: kura z ryżem i trio warzywnym [kalafior + brokuł + marchewka]
Przekąska: kefir
Kolacja: owsianka z odżywką białkową
Woda: 2,8l
Kroki: 8k
Do jutra!