Dziennik #341/2024 - nareszcie koniec

in #polish17 days ago

image.png
Źródło: ChatGPT


Dobry wieczór.

@poprzeczka przeskoczona. Nie będzie szału w tym miesiącu, bo jestem tak wyczerpana, że myślę, że odpadnę już jutro, max w niedzielę.

image.png

Dramatyczna to była noc. Mój poziom wyczerpania był wręcz krytyczny. Jak mam być szczera to nigdy nie czułam się jeszcze tak zmęczona. Nigdy też nie miałam takiego długiego maratonu pracy. 15 nocy z rzędu bez dnia wolnego. To nawet pracując na umowę zlecenie nigdy tak nie pracowałam. Jestem po prostu totalnie wyczerpana. Główny wpływ ma na to fakt, że nie udawało mi się pospać w dzień, bo pies fisiował i to, że ludzie zrekrutowani na nocki to był jakiś żart. Nigdy nie musiałam się tak bardzo użerać z ludźmi. Nawet na Bolcie pracując tylko w nocy z pijakami nie miałam tylu przebojów co z nimi. Nad ranem byłam już tak zmęczona i tak przemielona tym wszystkim, że po prostu stałam i gadałam z dwójką naszych pracowników, bo na nic innego nie miałam siły. Wystrzeliłam z pracy jak z procy.

Pojechałam na zakupy i wydałam furę kasy. Tzn. 65 zł. Trochę poszło na zachciewajki, bo kupiłam ogórki kiszone, sałatę lodową i roszponkę, ale szczerze to miałam taką silną potrzebę. Po prostu. Nie wiem skąd, bo mi się takie zachcianki warzywne nie zdarzają, ale stwierdziłam, że jak nagrodzę się warzywami po tym zapitalaniu to grzechu nie popełnię. Gdybym wydała pieniądze na słodycze czy jakieś bzdety to pewnie bym sobie to wyrzucała, ale warzywa jestem w stanie zaakceptować i się rozgrzeszyć.

Trochę ogarnęłam mieszkanie, ale kompletnie nie miałam na nic siły. Pospałam dwie godziny i zdzwoniłam się z przyjaciółką. Potrzebowała mojej pomocy, żeby pojechać do hospicjum. Jej mama dostała diagnozę nowotworu trzustki i niestety to już końcówka. Oczywiście pojechałam, ale było to dla mnie trudne doświadczenie. Niemniej jednak nie wiem czy gdzieś kiedyś spotkałam tam empatycznych i sympatycznych pracowników. Uśmiechnięci, serdeczni, ciepli. Szok. Dostałyśmy po mikołaju czekoladowym z okazji mikołajek i pojechałyśmy do domu.

Wróciłam do domu i nie miałam już na nic siły. Bardzo chciało mi się spać, bardzo. Mimo wszystko nie chciałam spać z tego względu, że bałam się, że jak prześpię cały dzień to nie będę spać w nocy i nie uda mi się przestawić na normalny tryb funkcjonowania w dzień. Niemniej jednak moje zmęczenie było tak wielkie, że na 1,5h jeszcze zasnęłam. Spałam tak twardo, że budzik ledwo mnie obudził i to chyba najlepiej podkreśla moje wyczerpanie. Tak mi się wydaje, bo mam zawsze bardzo czuły sen i budzę się na pierwszą nutę budzika.

Moja kuchnia i ogólnie mieszkanie jest tak zapuszczone jak jeszcze nigdy. Sił jednak brakowało, więc umyłam jedynie to, co było mi potrzebne do zrobienia obiadu. Apetyt jeszcze mi nie wrócił, ale robiłam dzisiaj gulasz. Pierwszy raz z karkówki i muszę przyznać, że z do tej pory testowanych mięs czyli łopatka, szynka i karkówka to właśnie ta ostatnia wyszła najlepiej. Coś wspaniałego. Do tego tona warzyw, bo bardzo mi się ich chciało i wyszła mi taka porcja, że wypadało z talerza.

20241206_205140.jpg
Źródło: fotografia własna

Objadłam się jak bąk, wzięłam leki i idę zaraz spać. Dłużej nie dam rady siedzieć, ale myślę, że jest już akceptowalna godzina, żeby się położyć. Nie udało mi się dzisiaj zjeść wszystkich posiłków, ale odbiję to sobie jutro. Dzisiaj chciałam po prostu przeżyć, nic więcej. No i się udało. Bardzo się cieszę, że ten horror się skończył. Mój organizm i moja psychika mówią dość. Potrzebuję odpoczynku. Bardzo. Jak chyba jeszcze nigdy. Przekroczyłam kolejną swoją granicę, udowodniłam sobie, że mogę być wytrzymała bardziej niż powinnam, ale odbyło się to takim kosztem, że więcej go nie chcę ponosić. Jeśli będę pracować w tej firmie nadal, bo rozterek mam dużo to w przyszłym roku dwa razy się zastanowię nad tym czy iść na nocki. Serio.

Śniadanie: mocarz
Kolacja: gulasz z karkówki z kaszą bulgur i warzywami [sałata lodowa + ogórek kiszony + roszponka]
Woda: dramatycznie mało
Kroki: 8k

Do jutra!