Dobry wieczór.
@poprzeczka zaliczona.
Pierwszy budzik zadzwonił mi o piątej rano, ale kompletnie nie miałam siły ani ochoty tak wcześnie wstawać. O siódmej udało mi się zwlec leniwy tyłek z łóżka, trochę się pokręciłam po domu i poszłam biegać. Biegało mi się bardzo przyjemnie. Było chłodno, ale znośnie. Termometr co prawda pokazywał -4 stopnie, ale jakoś tego nie czułam. Ku mojemu zaskoczeniu ten trening był wyborny. Pierwszy raz udało mi się zejść ze średnim tempem poniżej 10min/km! Poprawiłam też czas na kilometr. Byłam z siebie cholernie dumna i wracałam do domu zmęczona, ale z uśmiechem na twarzy. Wcale się nie forsowałam, a tu takie rezultaty.
Kolega z terapii mówił mi, że powinnam biegać w drugiej strefie, ale kompletnie mi to nie wychodzi.
Duma!
Po drodze spotkałam tego słodziaczka:
Źródło: fotografia własna*
Piękna pogoda rano była. Aż chciało się żyć.
Źródło: fotografia własna
Źródło: fotografia własna
Po bieganiu standard: prysznic, posiłek, leniuchowanie przed pracą.
W pracy tak sobie. Pod wieczór z kierowniczką z tego wszystkiego miałyśmy już taką głupawkę, że normalnie mi łzy ze śmiechu leciały. Co jak co, ale będzie mi tego brakować. Trochę też pogadałam z kierownikiem przy okazji podpisywania aneksu z podwyżką i mają bardzo ambitne plany względem naszego magazynu, ale jakby to powiedzieć.. Pracuję w tej firmie 1,5 roku i o wielu już planach słyszałam. Zobaczymy. W ogóle powiedział mi coś w stylu, że jak mi się na nowym stanowisku nie spodoba albo coś będzie nie tak to mam nie rzucać wypowiedzenia, bo on dla mnie miejsce w firmie zawsze znajdzie, bo jestem dobrym pracownikiem i świetnie mu się ze mną pracuje. Bardzo mnie to wzruszyło. Serio. Mimo wszystko mam nadzieję, że na nowym stanowisku dam sobie radę i będzie dobrze wszystko.
Wyszłam z pracy o 20. Wróciłam do domu, ogarnęłam siebie i psa i zasiadłam do kolacji. Kasza manna z odżywką białkową i do tego mango. Ja naprawdę nienawidzę wyrzucać jedzenia, ale nie wiem co z tym mango zrobić takie jest paskudne. Nie idzie tego jeść. Nie wiem czy takie świeże jest lepsze, ale mrożone to jakaś katastrofa. Wali rybami, a ja ryb w zamrażarce nie mam, więc to nie ode mnie. Nie wiem o co chodzi, ale to wszystko jest bardzo dziwne.
Idę już spać, bo kleją mi się oczy totalnie, a jeszcze jutro rano bieganie, bo chcę utrzymać bieganie cztery razy w tygodniu. Podjęłam ważną, motywacyjną decyzję. Odstawiam fas food i słodkie i biorę się za odżywianie już tak na poważnie. Jeśli chcę wydajnie i komfortowo biegać, a chcę i to bardzo to nie mam wyboru i nie mogę sobie pozwolić na to co dotychczas. Czuję dużo motywacji i mam nadzieję, że starczy jej na przetrwanie tego pierwszego, trochę trudniejszego okresu.
Lecę spać, bo już mi literki lekko skaczą. Przypominam i wspaniałej wyprzedaży HBD.
Do jutra.