Dobry wieczór.
Śpieszę z wyjaśnieniem, że wczoraj nie było wpisu nie dlatego, że poszłam w tango świętowania miesiąca abstynencji [ale to byłaby jazda] tylko dlatego, że po prostu byłam wieczorem już tak zmęczona i tak bolała mnie głowa, że perspektywa zmobilizowania się jeszcze do siedzenia przed komputerem pokonała mnie i poszłam do łóżka. Też nic takiego znaczącego się nie działo, ot nudny dzień alkoholiczki.
Co dzisiaj. Pomimo tego, że wstałam jakby mnie ktoś przez wyżymaczkę przeciągnął to miałam dobry nastrój, bo w końcu wracałam na oddział. To zupełnie inna bajka siedzieć tam z ludźmi, a siedzieć w domu na Skype. Bardzo się ucieszyłam, odniosłam też wrażenie, że grupa też się ucieszyła, że wracam co wprawiło mnie w zdziwienie i w ogóle takie wtf.
W trakcie terapii podreptałam sobie do Lidla po jakąś drożdżówkę. Zmieściłam ją w makro zamiast zaplanowanego drugiego śniadania, a tak mnie przycisnęło, że nie widziałam powodu, żeby sobie odmawiać. I było warto, nie żałuję wcale, była wyborna.
Po terapii miałam ciekawe zdarzenie. Szłam dać prezenty do zapakowania [mam dwie lewe ręce w tej kwestii] i na parkingu pod pawilonem handlowym zobaczyłam jak baba wyjeżdżając dwukrotnie uderza w tył auta innego i nie reaguje na nic, po prostu sobie jedzie z piskiem opon. Przez chwilę chciałam to olać, ale potem tak sobie pomyślałam, że jak piję to mam w pompie innych ludzi, a teraz trzeźwa mogłabym jednak na nich zwracać uwagę poza tym stwierdziłam, że może karma do mnie wróci i gdy ktoś przywali w moje auto to ktoś inny również zareaguje. Zostawiłam więc prezenty do zapakowania umawiając się na odbiór jutro i podeszłam do ochrony prosząc o kartkę papieru i długopis tłumacząc sytuację. Napisałam wiadomość, że widziałam stłuczkę i zostawiłam nr telefonu, pani ochroniarz wyszła ze mną też spisać blachy i spoko. Po kilkunastu minutach dzwoni babeczka no to mówię jak to wyglądało i że mogę podesłać smsem blachy, bo pewnie nie ma jak zapisać na co pani mnie pyta czy to było czarne Mini. Potwierdzam na co kobieta zabija mnie tekstem, że wie pani co, ja widziałam jak ona wjeżdżała na ten parking i mi się wydawało, że ona może być pod wpływem alkoholu. Stoję na środku chodnika [bo byłam z psem już na spacerze], kopara mi opadła do ziemi i pytam jej czy serio tak myśli, a baba, że tak i zaczyna mi to tłumaczyć. No w ogóle WTF. Mówię jej w jakim kierunku odjechała i puszczam to wolno deklarując jednocześnie, że jak będzie potrzebny świadek to śmiało może do mnie dzwonić. Bardzo długo nie mogę tej rozmowy przetrawić, bo nie pojmuję jak można mieć znieczulicę na pijanego kierowcę. Czyli co, póki jeździ, ale z dala ode mnie to ok, ale jak przyjebie w moje auto to halo, bagiety, proszę przyjechać i działać? No w ogóle co za absurd wykręcający mózg na lewą stronę. Masakra.
Po spacerze obiad [cudowny, pieczony kuraczek] i drzemka. W ogóle odkrywam dopiero cudowność tego, że jak człowiek jest zmęczony to kładzie się spać i odpoczywa, a nie siedzi na siłę, bo szkoda czasu, który nie jest poświęcony na picie.
No i wieczorem w końcu zabrałam się za mój prezent z okazji miesięcznicy abstynencji w postaci haftu diamentowego. No ta nazwa jest tak debilna, że nawet nie wiem jak ją prawidłowo odmieniać w niektórych zdaniach. W każdym razie chodzi o to, że jest płótno papierowe pokryte klejem [w moim przypadku 30 cm x 30 cm] i na to nakleja się diamenciki wielkości około 2 mm w różnych kolorach, żeby stworzyć obrazek. Byłam mega ciekawa czy mi to podejdzie, bo miałam sobie znaleźć zajęcie na wyciszenie i powiem szczerze, że jest to strzał w 10. Naprawdę. Poziom skupienia jaki z siebie wyciągnęłam dziś, aby nie pomylić kolorów i aby starać się prosto to przyklejać oczyścił mi umysł w takim stopniu, w jakim do tej pory nie udało mi się osiągnąć. Do tego wydawało mi się, że to zabawa na chwilę, ale nie doceniłam ogromu pracy, jaki trzeba w to włożyć, więc za 20 zł mam zabawę na kilka tygodni.
Źródło: Fotografia własna
Źródło: Fotografia własna
Źródło: Fotografia własna
RE WE LA CJA.
No i tak doleciałam do wieczoru jeszcze po drodze ogarniając jakieś tam domowe tematy. Została mi do zaliczenia kolacja i spacer z psem. Chcę się dzisiaj wcześniej położyć, bo jutro cały dzień na nogach: urodziny chrześniaka + miting. Będzie się działo.
Do skarbonki trafiło dzisiaj: 10 zł.
Do jutra!
Cieszę się że trafiłaś na diamentowe obrazy (zwał jak zwał).
Mnie bardzo wciągają i uspakajają różne prace ręczne.
Szyję, szydełkuje, robię na drutach i haftuje.
Ale chyba najbardziej lubię haftować obrazy haftem krzyzykowym (jeden krzyżyk= jeden diament).
Tu możesz zobaczyć niektóre z moich hartowanych obrazów, jest ich już więcej więc powinnam pokazać te kolejne...
https://hive.blog/polish/@grecki-bazar-ewy/moje-haftowane-obrazy
Fajny prezent sobie kupiłaś, powiesisz go na ścianie a potem powstaną kolejne do kolekcji 🙂👍😉
Mnie zawsze takie rzeczy irytowały, a to jakoś fajnie siadło aż sama się zdziwiłam :)
Wow, ile pracy włożone w te Twoje obrazy :O
Wygląda fajnie (haft), wybacza on błędy? w sensie jak się pomyli diamenciki
Tak, można pęsetą niby ściągnąć ten diamencik, ale one są tak małe, że skupiam się na tym, żeby się nie mylić i nie wkurzać z ich ściąganiem :D
nad tym samym projektem siedzi ostatnio mój Syn.
nawet te same narzędzia ma: czyli różowy "długopisik", zielona kuweta :)
(tylko rysuneczek kupiliśmy inny).
ech, globalizacja.
Widzę po zdjęciu, że to samo :D Ten długopisik fajny by był gdyby nie był różowy, no nie cierpię tego koloru :(