Źródło: ChatGPT
Dobry wieczór.
Jednak nie odpadam z @poprzeczka. Udało mi się jeszcze wykrzesać z siebie trochę mocy, żeby dobić te 13k kroków.
Spałam jak dziecko. Miałam ogromny problem ze wstaniem. Jestem w tym tygodniu potwornie senna i rano ledwo funkcjonuję. Na plus zasługuje fakt, że przez to, że zostawiłam samochód na biegu, a nie ręcznym to nie musiałam się borykać z żadnymi problemami wywołanymi mrozem. Rano tylko omiotłam lekko szybę, bo było 0,5cm śniegu i pojechałam do pracy.
W pracy było bardzo nerwowo, ale nie chcę się znowu zdenerwować, więc pominę to milczeniem. Nienawidzę, gdy ktoś się do mnie odnosi z argumentami siły, a nie siłą argumentów, a ostatnio ciągle mam z tym do czynienia. Myślałam, że moja sytuacja zmieni się od marca, a tu taki chuj, nic się nie zmieni. Nie wiem jak mam to skomentować. Zacisnęłam zęby i robiłam swoje, bo nie chciałam dać się sprowokować do pyskówki. Naprawdę o niczym tak nie marzę jak zmiana pracy i koniec pracy pod ludźmi, którzy zachowują się jak troglodyci. Zawsze uważałam się za osobę otwartą na dyskusję, ale z niektórymi dyskutować się nie da. Wyszłam z pracy z totalną euforią, że mam wolne aż do środy i będę mogła trochę od tego syfu odpocząć. Znowu wróciły mi myśli o zmianie pracy. Bardzo to wszystko przykre.
Wróciłam do domu zmęczona jak koń po westernie. Poszłam z moim kudłatym przyjacielem na spacer i było mi okropnie zimno. Jemu chyba też, bo nie tryskał standardową euforią związaną ze spacerem. Szybko wróciliśmy do domu i zakopaliśmy się oboje pod kołdrą. Z małymi przerwami spałam do 20. Szok i niedowierzanie. Po 20 zadzwoniła przyjaciółka i trochę pogadałyśmy. Niestety mam problemy, których nie da się rozwiązać, ale dobrze, że chociaż z jedną osobą mogę o nich porozmawiać, bo tak jak mówiłam reszta towarzystwa się wymiksowała jak pojawił się spadek formy. Bywa, życie. Skoro moich problemów nie można rozwiązać tylko muszę je przetrwać to dobrze wiedzieć, że chociaż ktoś jest po mojej stronie. Przykro mi ostatnio strasznie i jestem mocno przybita. Ciężko mi ostatnio funkcjonować, naprawdę. Nic mnie nie cieszy, nawet prezent urodzinowy, który sobie sprawiłam cieszył mnie przez okrągłe pięć minut, a potem znów przyszedł smutek. W przyszłym tygodniu mam wizytę u psychiatry i zobaczymy co ona na to. Faktem jest, że dużo na mnie spadło w ostatnim czasie, ale czy to powód do aż takiego smutku? Tendencja do spania ciągłego też mi jasno pokazuje, że jestem w dołku i nie wiem czy bez podkręconych leków sama się z niego wykopię. Nie wiem jak.
Wieczór to obżeranie się czekoladą do kolejnych odcinków Na wspólnej. Napadało sporo śniegu dlatego na spacerze przed spaniem będzie wesoło, bo i ja i mój pies śnieg lubimy. Co prawda ostatnio jest ze mnie niezły zmarzlak, ale to nic. Trochę dotlenić się trzeba. Liczę na to, że przez kolejne pięć dni solidnie odpocznę, żeby jakoś przetrwać ostatnie dni / tygodnie? z kierowniczką. Daj mi stwórco siłę, bardzo proszę.
Do jutra!