Dziennik #46/2025 - od nowa

in #polish4 days ago

image.png

Źródło: ChatGPT


Dobry wieczór.

Kiepsko spałam. Przez to miałam okropny problem, żeby w ogóle podnieść się z łóżka. Jak już wstałam to jak to przy sobocie stanęłam na wadze i prawie się rozpłakałam. 74,4. Nigdy nie ważyłam tak dużo. Faktem jest, że przez ostatnie dni żywiłam się tragicznie, więc sama na to zapracowałam. Mam w sobie mocne postanowienie poprawy. Co z tego wyjdzie? Zobaczymy..

Zabrałam psa na spacer, a potem przygotowałam się do biegania. Moim celem był bieg wzorcowy dla Garmina. 9 minut. Miało to dać obraz mojej kondycji, aby powstał konkretny plan treningowy. Uznałam, że jak będę miała plan treningowy to będzie mi łatwiej zmobilizować się do wysiłku. Plan zakłada bieganie trzy razy w tygodniu, co trochę mi nie leży, ponieważ liczyłam na cztery treningi, ale nie będę się wymądrzać, niech będzie zgodnie z planem. Co do diety to dzisiaj już się objadłam jak prosię, więc ruszam kolejny raz od mitycznego jutra. Mam nadzieję, że tym razem uda mi się okiełznać własny apetyt. Będzie dobrze chociaż nie wiem, który to już raz sobie powtarzam.

Nie byłam dzisiaj produktywna. Naprzemiennie jadłam i spałam. Nie pojechałam na miting, bo zasnęłam. Szkoda, bo bardzo chciałam na nim być. Ktoś mi bliski walczy o życie w szpitalu i siedzę jak na szpilkach. Z jednej strony brak wiadomości to dobra wiadomość, a z drugiej strony wyobraźnia podpowiada najgorsze scenariusze. Obraziłam się ostatnio na niego, bo uważałam, że poświęcał mi za mało czasu i uwagi i co, to ma się tak skończyć? Fochem? Nie chcę nawet myśleć o jego odejściu. Powinnam być lepsza dla bliskich mi ludzi i może mniej wymagać, sama już nie wiem.. W każdym razie nie czuję się dobrze głównie przez to. Czuję się bardzo zagubiona i zlękniona. Wzięłam podwójną dawkę leku na lęki, bo nie mogłam sobie sama ze sobą poradzić.

Najchętniej zakopałabym się pod kołdrą i nie wychodziła spod niej do końca świata. Naiwnie łudziłam się, że wszystko będzie dobrze. Nie może być za dobrze. Tak po ludzku jest mi po prostu źle. I nie ma nawet do kogo ryja otworzyć. Jest we mnie dużo żalu, goryczy i niezrozumienia dlaczego cały czas musi się dziać coś złego. Czy naprawdę prosząc o chwilę spokoju proszę o zbyt wiele? Czy to kara za wszystkie moje grzechy? Nie jestem i nie byłam dobrym człowiekiem, ale staram się zmienić na lepsze, a mimo tego życie ciągle na mnie sra. No kurwa ile jeszcze?!

Eh. Nawet do pisania dzienników straciłam wenę.

Do jutra.

Sort:  

Nie jesteś jedyna, też ostatnio byłem niemiły dla kogoś bliskiego. Zwykle znikąd się to nie bierze (pomijam sytuacje, gdy reaguje się nerwami na coś neutralnego) i pracują na to dwie osoby. Nie znam niestety na to innego rozwiązania niż przeproszenie i praca nad sobą, by nie reagować pierwszymi odruchami, zwłaszcza podszytymi pozytywnymi lub negatywnymi emocjami.

Wiem Ataraksjo, jakie to trudne. Mówię tak, bo czytając Twoje wpisy, wydaje mi się że masz podobne problemy. "Normalni" ludzie nie czują tego tak mocno jak my i nie wiedzą, że dla nas to codzienna walka samym z sobą. Trzymam kciuki, by wszystko u Twojej bliskiej osoby skończyło się możliwie jak najlepiej.

Ciężkie te dni ostatnio po prostu.. Dziękuję za słowa wsparcia, wiele dla mnie znaczą.