Dobry wieczór.
Dzień dzisiaj minął dwojako.
Wstałam trochę zakręcona [leki], ale po kilku godzinach zaczęłam wracać do życia i tak koło 13 zaczęłam względnie normalnie funkcjonować. Na terapii odpaliłam się na młodą, bo odpierdala szajs, ale po jej wystąpieniu stwierdziłam, że ostatni raz strzępiłam w jej kierunku ryja, szkoda nerwów, czasu i energii, bo i tak nic nie dociera.
Po terapii czekałam z przytupywaniem na paczuchę z Decathlonu, bo miały dzisiaj do mnie przyjść trzy koszulki i dwa staniki. I przyszły.
Źródło: fotografia własna
Dwie koszulki są zajebiste [zwłaszcza taka z długim rękawem - zakochałam się], jedną muszę wymienić na mniejszą, jeden stanik całkiem do oddania i jeden inny rozmiar. Ale jestem mega zadowolona, więc oczywiście uszykowałam paczkę do odesłania do wymiany i od razu poszłam biegać, żeby przetestować nową koszulkę.
I niech mi nikt nie mówi, że sprzęt nie biega, bo niby raptem zwykła koszulka, a proszę, życiówka na kilometr poprawiona. Wciąż jest to tempo emeryckie, ale... jest. I to bardzo mnie cieszy.
W trakcie biegania mocno się wkurwiłam jak zobaczyłam jak jakieś bydło zdemolowało wszystkie ławki w parku do takiego stanu
Źródło: fotografia własna
Brak słów, bo był to naprawdę zadbany kawałek przestrzeni, a zdemolowana została każda jedna ławka, na kilku zostały pojedyncze deski. Nie rozumiem, po prostu nie rozumiem i kurwica mnie bierze.
Po bieganiu byłam z siebie bardzo dumna, serio. Nie chciało mi się, dostałam okres, jestem przyjebana od leków, ale mimo to zwlekłam dupsko z kanapy i zrobiłam to. I było bardzo przyjemnie. Naprawdę bieganie mega mi się spodobało i chciałabym w końcu uniknąć sytuacji, które nie pozwalają mi zachować takiej regularności jakbym chciała. Tym bardziej, że marzy mi się przetruchtać Park Run, a maj już niedługo.
Wzięłam dzisiaj też trochę szybciej leki od psychiatry, bo zmulają mnie one jakiś czas po wzięciu, ale okres zamulenia trwa kilka dobrych godzin i chcę znaleźć taką godzinę brania tabletki, żeby okres największego zamulenia przypadał na czas snu.
Na kolację za życiówkę dzięki koszulce mocy zrobiłam sobie odstępstwo od rozpiski żywieniowej i wjechała kaszka manna z odżywką białkową o smaku ciasteczkowym + kilka kostek czekolady + truskawki. Jezus Maria jakie to było dobre. Ze wstydem przyznam, że kilka lat nie jadłam truskawek, bo ciągle było mi szkoda kasy [ile to wódy zamiast truskawek, wiadomo] i te truskawki mimo że mrożone były chyba moimi najsmaczniejszymi w życiu. Może jednak to docenianie siebie i traktowanie siebie dobrze wcale nie jest takie złe i głupie? Dużo się dzisiaj doceniłam za wszystko dobrego co robię i czuję się z tym wspaniale.
Lecę spać, bo jutro znowu wpierdol na terapii. Do jutra!
Do skarbonki wpadła złotówka.
Congratulations @ataraksja! You have completed the following achievement on the Hive blockchain and have been rewarded with new badge(s):
Your next target is to reach 4000 upvotes.
You can view your badges on your board and compare yourself to others in the Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP
Support the HiveBuzz project. Vote for our proposal!