Dziennik #55/2025 - ale wycisk

in #polish2 months ago

image.png

Źródło: ChatGPT


Dobry wieczór.

Słabo spałam. Miałam potworny koszmar, bardzo krwawy. Jak tylko się przez niego budziłam to musiałam chwilę dojść do siebie czy to na pewno był sen. Niestety gdy ponownie zasypiałam ten sam koszmar powracał. Naprawdę bardzo ciężka noc. Już nawet nie chodzi o zmęczenie, ale wykończenie psychiczne tym pieprzonym koszmarem.

W pracy pracy umiarkowanie mało. Przyszła do mnie dziewczyna, z którą będę współpracować od marca i zapytała czy nie chcę jechać z nią w delegację do Warszawy. Nie chciałam, bo nie lubię wyjeżdżać i dzielić z kimś pokój, ale trochę za bardzo nie mam wyboru. Termin delegacji przypada na drugi tydzień mojej pracy na nowym stanowisku, więc bez niej po prostu nie będę w stanie pracować. Coś tam niby można kombinować zdalnie, ale nie mam przekonania co do tej opcji. Nasz kierownik bardzo się ucieszył na ten pomysł, więc po tym jak załatwiłam opiekę dla mojego kudłatego synka stało się jasne, że w przyszłym tygodniu jadę w delegację. Nie cieszę się wcale, serio. Gdybym mogła mieć sama pokój w hotelu to pewnie bym się cieszyła, bo dla mnie dzielenie z kimś całą dobę przestrzeni jest bardzo trudne, ale no raz nie zawsze, jakoś dam radę. Może będzie fajnie.

Po powrocie z pracy miałam rozkminę co mam z sobą zrobić. Bardzo chciało mi się spać, ale miałam do zrobienia zakupy i trening. Resztkami silnej woli postanowiłam się nie kłaść. Wypiłam kawę, poszłam do sklepu i zebrałam swoje leniwe dupsko na trening. Dzisiaj rytmy, które mnie totalnie zajeżdżają i dzisiaj było podobnie. 10 minut rozgrzewki, więc ja sobie powolutku truchtam, potem 30s speed / 30s slow / 30s speed / 30s slow / 10 minut wyciszenie. Trening trochę przedłużyłam, bo nie udało mi się idealnie wcelować z trasą, ale to nic nie szkodzi. Miałam dzisiaj dużo satysfakcji z biegania pomimo tego, że nogi były ołowiane. Przy rytmach brakowało mi też tchu, ale dałam z siebie naprawdę wszystko i to zaprocentowało. Sami zobaczcie, średnie tempo znowu poniżej 10 minut. Jestem z tego bardzo zadowolona.

image.png

image.png

Prawie udało mi się wcelować. Szybciej chyba już nie umiem biec na ten moment.

image.png

image.png

Na uwagę też zasługuje kącik małego chwalipięty, ponieważ udało mi się poprawić życiówkę na 1km pomimo tego, że ostatnio napisałam, że nie ma szans na to w najbliższym czasie. A tu jednak. Bardzo mnie to zaskoczyło, bo trening oceniłam mocno średnio. To tylko mi pokazuje, że mam się zdać na wirtualnego trenera i cyferki, a nie własne postrzeganie rzeczywistości.

image.png

Muszę przyznać szczerze, że wróciłam do domu naprawdę zmęczona, ale bardzo szczęśliwa. Nie chciało mi się dzisiaj biegać, jedyne o czym marzyłam to to, żeby się położyć spać, ale jednak ubrałam dresy na tyłek i zrobiłam trening, który okazał się mocarny wręcz! Nie skłamię jak powiem, że czułam namiastkę dumy, że się nie poddałam lenistwu tylko wstałam i zrobiłam dobrą robotę.

Po bieganiu prysznic i bardzo obfity posiłek. To było moje śniadanie, obiad i kolacja w jednym. Nie wiem jak to się złożyło, że zjadłam dzisiaj tylko jeden posiłek. To nie było jakieś świadome głodzenie się czy cokolwiek. Rano kompletnie nie byłam głodna po tej strasznej nocy, po powrocie z pracy stwierdziłam, że nie będę biegać z pełnym żołądkiem, więc zjem po bieganiu, no i po bieganiu zjadłam. Naszła mnie dzisiaj ochota na pieczywo, a ja pieczywa nie jem od dawna, więc opędzlowałam dwie bułki + kiełbasa śląska. Najzdrowszy obiad to to nie był, ale miałam takiego smaka, że uszy mi się trzęsły z radości jak jadłam. Mimo wszystko nie powinnam jeść jednego posiłku dziennie dlatego od jutra obiecuję poprawę, bo dziś już nic w siebie nie wcisnę tak się objadłam.

Wieczorem włączyłam sobie "Królową przetrwania" i trochę się odmóżdżyłam, ale nie za długo, bo chcę iść już spać. Cieszę się, że jeszcze tylko cztery razy muszę wstać o czwartej rano i zakończę pracę od szóstej. W piątek miałam mieć wolne, ale zostało cofnięte "bo tak", ale już mi się nie chce na takie pierdoły złościć. Cieszę się, bo idzie nowe.

Idę do łóżka zmęczona, ale zadowolona z dzisiejszego dnia. Nie mogę się doczekać kolejnego bieganka. Nic mi w ostatnim czasie nie sprawia jednocześnie tyle trudności i tyle frajdy co bieganie. Oby tak dalej i oba forma rosła, bo choć ja tego nie dostrzegam to jednak liczby mówią same za siebie i coś tam powolutku kiełkuje. Fajnie.

Do jutra.

Sort:  

Fajny wynik, i brawo za determinację :)

Dziękuję :)

Manually curated by the @qurator Team. Keep up the good work!

Like what we do? Consider voting for us as a Hive witness.


Curated by ewkaw