Dziennik #63/2025 - urodziny

in #polishlast month


Źródło: Pixabay


Dobry wieczór.

Dobrze spałam. Mało pobudek, koszmarów brak. Co prawda miałam wstać trochę wcześniej niż wstałam, ale cieplutkie łóżko tak bardzo mnie ciągnęło, że chwilę dłużej przykimałam. Nie miałam jednak wyrzutów sumienia, bo i tak ze wszystkim się na spokojnie wyrobiłam. Poranek zaskoczył mnie oszronioną szybą, ponieważ myślałam, że już będzie ciepło, a tu taka niespodzianka.

W pracy jak w pracy.. Niby coś tam robię, niby coś tam się uczę, ale mam wrażenie, że nie rozumiem kompletnie nic. Jest tyle do nauki, że ja nie wiem czy to ogarnę. Kolega mi dzisiaj powiedział, że on zaczął cokolwiek kumać dopiero po miesiącu pracy. To bardzo długo i wiem, że nie wytrzymam psychicznie jeśli nie obniżę swoich wymagań wobec siebie samej. Muszę trochę wyluzować i po prostu robić swoje, bo się po prostu zajadę. Dzisiaj zostały dopięte szczegóły mojej delegacji do Warszawy i jestem przeszczęśliwa, ponieważ będziemy spać w hotelu przy samym Pałacu Kultury. Nie spodziewałam się takich luksusów, ale firma postanowiła nas porozpieszczać. Dodatkowo co mnie ucieszyło chyba jeszcze bardziej to będę miała pokój tylko dla siebie. Bardzo się bałam nocowania z koleżanką w jednym pokoju, ponieważ tego nie lubię. Problem jednak rozwiązał się sam. Dzięki temu trochę mi lżej z tą delegacją, ale ogólnie szczęśliwa jakoś wybitnie nie jestem. Przede wszystkim nie chcę zostawiać psa, ale wiem też, że stanę w dobrym świetle jadąc. Zależy mi, żeby zbierać punkty u osób z mojego działu, ponieważ jestem nowa i chcę się wykazać, chcę zasłużyć na miano dobrego pracownika.

Mam dzisiaj 33 urodziny dlatego postanowiłam się dzisiaj rozpieścić. Po powrocie do domu i spacerze z psem poszłam do sklepu po czekoladę, a potem po kebaba. Kebab tak mnie zapchał, że czekolady już nie zmieściłam dlatego jutro zrobię przedłużenie urodzin i ją wszamię. Nie czuję się jak na swój wiek, ponieważ większość swojego życia przepiłam. Czuję się jakby od tego listopada 2023 wszystko zaczęło się na nowo, jakbym ja zaczęła się na nowo. Nie robię żadnej imprezy, bo po pierwsze nie mam tego w zwyczaju, a po drugie nie mam pieniędzy. Ostatnie urodziny jakie wyprawiałam to chyba na studiach i to też nie wielkie wyprawianie tylko ochlejstwo w barze. Obiecałam sobie jakiś czas temu, że jak spłacę kredyty czyli za kilka lat to zaproszę moich najbliższych do restauracji nie patrząc na koszty i tak spędzę ten dzień. Na razie jednak takie plany muszą poczekać. Jestem szczęśliwa, że jestem trzeźwa w urodziny. Coś pięknego.

Oglądam "Love never lies Polska" i pojąć nie mogę jak można się tak zachowywać tylko dla chwili splendoru. I to wątpliwej jakości splendoru. Niemniej jednak program mnie bawi, a nie frustruje, więc można śmiało przyjąć, że zapewniłam sobie rozrywkę dzisiejszego wieczoru. Najgorsze jest to, że jest już 21:30, a mi się w ogóle nie chce spać. Przykro mi, że babcia z dziadkiem nie zadzwonili na urodziny, ale nie gniewam się na nich. Mają już 85 i 80 lat, więc jestem w stanie im wybaczyć, że zapomnieli. Kocham ich najbardziej na świecie i im bym wszystko wybaczyła. Naprawdę wszystko. A najlepsze jest to, że nigdy nie będę miała okazji tego sprawdzić w praktyce, ponieważ mnie kochają i nigdy nie zrobią mi krzywdy. Jestem szczęściarą.

I tyle chyba. Zjem sobie jakieś ciasteczko albo trochę czekolady i mam nadzieję, że senność wkrótce nadejdzie, bo nie chciałabym być jutro w pracy nieprzytomna. Umówiłyśmy się z koleżanką jutro na 8:30, więc spokojnie do siódmej mogę sobie pokimać. To cieszy. Rozpisałam się dzisiaj. Widać, że leki się jeszcze nie wkręciły odpowiednio, bo mi obraz nie skacze przed oczami i umiem się skupić.

Do jutra.

Sort:  

100 lat zdrowia! :)

Dziękuję!

Wszystkiego, co najlepsze! 🐻

Dziękuję!