Źródło: Pixabay
Dobry wieczór.
Źle spałam. Wiem, że zabrzmię jak nawiedzona, ale nie mogę się wyspać, gdy obok mnie nie śpi mój pies. Bardzo za nim tęsknię. Do tego w samym sercu Warszawy jest dość głośno jak na moje zdolności zasypiania no i poduszki są za wysokie, a bez nich jest za nisko.. Chyba się starzeję, bo pomimo tego, że śpię w zajebistym hotelu to wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że wyśpię się jedynie we własnym łóżku.
Śniadanie w hotelu ujawniło mój kompleks niższości. Nie mam doświadczenia w takich rzeczach dlatego tak bardzo stresuję się, że popełnię jakąś gafę, że zjadłam to, co było pod ręką, a nie to, na co realnie mogłabym mieć ochotę. Nie jestem obyta, po prostu. Najlepszy przykład był z kawą. Zrobiłam sobie kawę, nasypałam sobie cukru, ale brakło mi odwagi, żeby zapytać o łyżeczkę do zamieszania, więc wypiłam de facto gorzką kawę, której nie znoszę. Wstyd mi, po prostu. Obiecałam sobie, że gdy za niecały rok spłacę jeden z kredytów to postaram się odłożyć trochę kasy na chociaż weekendowy wypad gdzieś, żeby zdobywać obycie w świecie, bo choć to może górnolotne słowa są to dyskomfort jaki odczuwam w aktualnych warunkach jest na tyle silny, że chcę coś z nim zrobić.
W pracy jak to w pracy. Kilka spotkań, trochę rozwiązanych problemów. Podjęłam decyzję odnośnie swojego dalszego bytu zawodowego, ale nie będę nic spoilerować. Myślę, że w niedzielnym dzienniku będę miała czas, przestrzeń i ochotę, aby podzielić się moimi refleksjami, a jest ich dużo. Nie wiem co przyniesie przyszłość i jakie będą konsekwencje moich czynów, ale dotarło do mnie, że chcę żyć w zgodzie ze sobą. Właśnie po to wyrwałam się ze szponów aktywnego uzależnienia. Nic wbrew sobie. Dopóki oczywiście to nie krzywdzi innych.
Wracaliśmy z pracy 1,5h. Bardzo lubię Warszawę, imponują mi przepiękne widoki, ale tempo przemieszczania się tutaj wyprowadza mnie z równowagi. Pojechaliśmy dzisiaj na obiad do kebaba Tendur bardzo polecanego przez Książula. Ponoć zdarza się, że na kebaba trzeba czekać godzinę albo i dłużej, ale nam się udało całkiem szybko to ogarnąć. Nie było jednak wolnych stolików, więc wzięliśmy kebaby na wynos i udaliśmy się do hotelu. Był smaczny. Naprawdę pyszne mięso do czego ja nie jestem przyzwyczajona, bo u nas w Gorzowie tylko mielonka i kula mocy. Po zjedzeniu zrobiłam sobie kawkę i w moim pięknym pokoju hotelowym oddałam się lekturze #polish i chillowaniu.
Źródło: fotografia własna
Wieczorkiem poszłyśmy z koleżanką na spacer po centrum. To było dla mnie trochę nowe doświadczenie: tak po prostu sobie chodzić i rozmawiać o sprawach ważnych i mniej ważnych. Świetnie się bawiłam, bo mamy podobne poczucie humoru, więc było naprawdę wesoło. Szkoda tylko, że nie dopisała nam pogoda: wiał wiatr i kropił deszcz, ale i tak udało nam się 1,5h pochodzić. Udało się wyklepać 11k kroków co jak na pracę biurową i brak spacerów z psem uważam za niesamowity wynik.
W drodze powrotnej do hotelu zaszłam do Żabki i kupiłam butlę wody. Odkąd jestem w delegacji w ogóle się nie nawadniam i czuję już tego objawy. Wiem, że jedną butelką wody niewiele zmienię, ale zawsze coś. Ta delegacja na wiele rzeczy otworzyła mi oczy, ale czas na podsumowanie będzie w sobotę lub w niedzielę. Cieszę się, że tu jestem, bo to cennie doświadczenie, ale równie mocno ucieszę się, gdy już będę w domu. Amen.
@tipu curate 8
Upvoted 👌 (Mana: 0/75) Liquid rewards.