Źródło: Pixabay
Dobry wieczór.
Zaspałam. Przyznaję się bez bicia, że zaspałam. Bardzo późno usnęłam przez co przestawiałam budzik do niebezpiecznej granicy i wstałam pół godziny później niż zwykle. To sprawiło, że zamiast spokojnie zjeść śniadanie i wypić kawę to pochłonęłam je w locie, a spacer z psem był bardzo krótki. Byłam na siebie zła o to bardzo, ale już nic nie zrobię, mówi się trudno.
W pracy jak to w pracy. Zajęcia mało. Mieliśmy dzisiaj dwugodzinne szkolenie, które tak naprawdę nic nie wniosło nowego w mój zawodowy żywot. Mam straszne poczucie zmarnowanego czasu. Ogólnie firma trochę się chyba przekształca i wychodzi na to, że dostanę większą swobodę jako lider. Cieszy mnie to, bo w końcu będę miała poczucie sprawczości, a nie będę się tylko biernie przyglądać temu co się dzieje. Mam jednak w związku z tym kilka obaw jak to, że jak wprowadzę swoje porządki i przyniosą one dobry skutek to zasługa nie spadnie na mnie tylko na kierowniczkę, ale cóż.. Ona jest bierna bardzo. Dużo mówi co trzeba zrobić, ale finalnie nie dzieje się nic. A ja chcę działać i teraz dostanę do tego narzędzia jednak nic i tak nie odbędzie się bez jej zgody, więc to wszystko jest takie jakieś.. No, ale jestem dobrej myśli. Może nie będzie tak źle. Grunt to robić swoje i tyle. Mam parę pomysłów jak podnieść naszą wydajność, więc jutro zacznę je sobie na spokojnie rozpisywać po to, żeby jeszcze w tym tygodniu, a max na początku przyszłego zacząć działać. Być może jestem w błędzie i nic z tego nie wyjdzie, ale jak mawia klasyk nic się nie zmienia od na dupie siedzenia.
Po powrocie do domu i spacerze z psem poszłam do apteki wykupić lek, który pomaga mi zasnąć. Już mi się skończył dlatego lekko się podłamałam, gdy usłyszałam, że leku nie ma i będzie dopiero na jutro. To moje niedbalstwo, bo nie dopilnowałam zaopatrzenia apteczki domowej. No nic, grunt, że recepta jeszcze ważna i jutro odbiorę lek. Z apteki potuptałam do Biedronki. Miałam kupić tylko owoce, ale skusiłam się jeszcze na łososia wędzonego takiego w plastrach, bo to jedyna ryba, którą lubię, a była promka. Wiem, marnotrawię pieniądze, ale jak zobaczyłam, że ten przysmak jest w promocji to nie mogłam się powstrzymać. Od 8 dni jestem na redukcji, a gdybym na niej nie była to bym wydała kilka razy więcej na słodycze, przekąski i fast foody. Tak sobie tłumaczę, żeby zdjąć ciężar wyrzutów sumienia z barków. Co do samej redukcji.. Idzie dobrze. Nie mam jakiś wielkich pokus ani trzęsiawek, że muszę coś zjeść, bo zejdę. Jem to, na co mam ochotę, nie przejadam się i jakoś to wszystko idzie. Bywają trudne chwile typu powrót dzisiejszy do domu i zapach kebaba, ale się nie poddaję. Nie liczę kcal tylko jem intuicyjnie. Na ile to się przełoży na spadek wagi to zobaczymy. Mam już dość mojej otyłości i jeśli będzie potrzeba to nawet wrócę do liczenia kcal byleby tylko schudnąć. Mówię dość. Dodatkowo wróciłam do suplementów czyli witamina c, kreatyna, witamina d, magnez, omega 3, kompleks witamin i minerałów. Jeszcze za wcześnie, żeby czuć jakiś pozytywny wpływ, ale cieszę się, że dbam o siebie. Nawet bardzo się cieszę.
Po powrocie do domu zjadłam i siadłam do komputera. Sporo ostatnio czasu poświęcam na oglądanie kulturystów i ich diet. Broń Boże oczywiście się nie porównuje do sportowców, ale jest coś motywującego w tym. Nie mówiąc już o czerpaniu inspiracji na posiłki, bo nie każdy je tylko kurczaka z ryżem i brokułem. A ja właśnie ten błąd popełniłam ostatnio, że jadłam tylko kurczaka z ryżem / kaszą / makaronem i brokułem / kalafiorem / marchewką. Trzeba mieć żelazną psychikę, żeby na takim jedzeniu ujechać długo, a ja widocznie tej psychiki nie miałam skoro się poddawałam. Albo mi nie zależało tak bardzo? Nie wiem. W każdym razie teraz staram się, żeby moje jedzenie było urozmaicone i przede wszystkim, żeby mi smakowało. Może być tak, że mój progres będzie wolniejszy przez to, ale nigdzie się nie śpieszę. Byleby spadało cokolwiek i będę szczęśliwa.
Wieczór to już taki trochę standard ostatnimi czasy czyli kolacja i książka. Boję się dzisiejszej nocy, bo skoro źle śpię z lekiem to nie chcę nawet myśleć jak będę spać bez niego, ale no sama jestem sobie winna. Muszę lepiej tego pilnować, bo gdyby nie to, że pani doktor sprawdziła, że dawno mi tego leku nie wypisywała to ja bym w ogóle bez niego została, bo nie dopilnowałam, że mi się kończy i nie mam recepty. Gapa ze mnie z głową w chmurach, a potem cierpię. Z drugiej strony jestem tak zmęczona, że może akurat nie będzie aż tak źle jak się obawiam.
Jutro zapowiada się super dzień, ale nie będę nic mówić, żeby nie zapeszyć. Trzymajcie kciuki.
Do jutra.
Można sobie poprawiać smak różnymi rzeczami. Mięso można piec na grillu, opiekaczu. Da rady. Dużo gorzej mają dziewczyny chorujące na endometriozę lub inne syfy, które kasują większość rzeczy z jadłospisu. Powodzenia, Team Leaderko :D.
Congratulations @ataraksja! You have completed the following achievement on the Hive blockchain And have been rewarded with New badge(s)
Your next target is to reach 1100 posts.
You can view your badges on your board and compare yourself to others in the Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP