Źródło: Pixabay
Dobry wieczór.
Rano wstałam i po chłodnym prysznicu [zaczynam je coraz bardziej lubić] ogarnęłam się i pojechałam na terapię. Na terapii wydarzyła się pewna rzecz, a w sumie ciąg zdarzeń, którego nie chcę przytaczać, bo tak naprawdę nie wiem co się stało ani jakie są tego skutki, a osoba, której ta sytuacja dotyczy mogłaby się tu łatwo rozpoznać, a nie chciałabym naruszać czyjejś prywatności. Tak czy siak jak w tytule wpisu: był człowiek, nie ma człowieka. Bardzo to przeżywam dzisiaj cały dzień, bo bardzo go lubiłam, miałam z nim świetny kontakt, a tak naprawdę nie wiem czy żyje, nie żyje, siedzi, uciekł czy co się stało. Czuję się mega przygnębiona i zmartwiona przez to. Tym bardziej, że wczoraj zupełnie nic nie zwiastowało, że cokolwiek mogłoby się z nim niedobrego stać. Była prowadzona akcja poszukiwawcza, ale dlaczego i zakończona z jakim skutkiem nie wiem. Straszne to jak człowiek znika i pozostaje po nim jedynie pustka i niepewność co się w ogóle z nim stało. Jest mi cholernie przykro.
W trakcie przerwy poszłam z kolegą na spacer i fajnie, służy mi z nim kontakt, więc trochę się podbudowałam na duchu, ale ciężko i tak.
Po powrocie z terapii stało się to, co mój organizm robi najsprawniej czyli nastąpiła reakcja na silny stres w postaci problemów żołądkowych, które odarły mnie już z ostatnich resztek optymizmu z dzisiejszego dnia. Dopiero po paru godzinach się pozbierałam, żeby wyjść na spacer z psem.
Wieczorem zajęłam się ogarnianiem paczki z Vinted i w sumie poszło mi to całkiem sprawnie, paczkę w ogóle zapakowałam tak estetycznie i dobrze, że sama byłam z siebie dumna. A miałam ją w co zapakować, ponieważ czym się wcześniej nie chwaliłam kupiłam 60 metrów folii bąbelkowej. Polecam, naprawdę. Kosztuje grosze, bela jest większa od mojego psa, a uczucie satysfakcji z robienia pyk, pyk jest niesamowite.
Resztę wieczoru przyznam się bez bicia, że przesiedziałam bezmyślnie klikając w Plemiona i oglądając filmiki na YouTubie. Jestem bardzo przygnębiona i nie zamierzam odbierać sobie prawa do czucia takiego stanu. Niemniej nie będę się katować i zaraz zjem małą, lekkostrawną kolację i idę się położyć spać po prostu. Jutro będzie nowy dzień, nowe szanse, nowe nadzieje. No i przedostatni dzień terapii.
Dzisiaj na smutno i krótko.
Do jutra!