Obecnie mianem "kiełbasy wyborczej" zwykle określa się różne obietnice lub realne transfery socjalne typu 800+. Tymczasem dziś na Placu Biskupim rozdawano prawdziwą, kiełbasę wyborczą w ścisłym tego słowa znaczeniu. Oficjalnie był to Piknik Rodzinny organizowany przez podlegające miastu Centrum Młodzieży.
Dziwnym trafem jednak obok namiotów z warsztatami, stały stoiska pewnej partii. No i oczywiście grill, przy którym rozdawano za friko kiełbasy wyborcze. No i jest to swoisty powrót do korzeni, bo zwrot ten powstał w Galicji na przełomie XIX i XX wieku kiedy podczas wyborów do Sejmu Krajowego kandydaci na posłów organizowali pikniki, na których przekupywali wyborców kiełbasą i wódką.
Przypuszczam że to partia opozycyjna tam sobie stała i to źle ale proceder ten wcześniej zaczął niestety PIS piknikami 800+ robionymi za rządowe pieniądze. Niestety upadek naszej państwowości i pożal się Boże pseudo demokracji narasta. Najgorsze bowiem, moim zdaniem, jest nie sama kiełbasa a finansowanie jej z środków publicznych- wspólnych.
W dodatku dość pokrętnymi drogami. Ale niestety to standard podczas kampanii wyborczej. Byle do celu.