Pomimo, że nieskończoności nie ogarniamy rozumem (ba, nawet przy większych liczbach już jesteśmy mocno skonfundowani), to mam wrażenie, że silnie jej pragniemy i potrzebujemy. Nie chcemy, aby pewne rzeczy były skończone, mierzalne. Nie chcemy, aby po prostu się kończyły. Przychodzą mi natychmiast do głowy motywy literackie - exegi monumentum aere perennius, non omnis moriar i uczuć tak silnych, że śmierć ich nie kończy (Wichrowe wzgórza, Mistrz i Małgorzata, Tristan i Izolda).
Nieskończoność zatem jest dla nas piękna - boska. Stąd życie wieczne, nieśmiertelność duszy, zmartwychwstanie Chrystusa i "teraz i zawsze i na wieki wieków".
You are viewing a single comment's thread from:
Tak, to prawda — nieskończoność jest piękna! I gdybyśmy trochę pofantazjowali i stworzyli w naszej wyobraźni świat, w którym nie ma nieskończoności i w którym wszystkie procesy są skończone to myślę, że ten świat byłby znacznie gorszym światem niż nasz. Nieskończoność życia, nieśmiertelność duszy, dają nadzieję na głębszy sens tego co czynimy.
To chyba ta dusza błądząca po ciele ;)
Może dusza, może jakiś obszar kory mózgowej, może samolubne geny. A może wszystko razem. Człowiek kompletny lubi sobie czasem powiedzieć "Chwilo trwaj", a w sobie pielęgnuje nadzieję na trwanie jakiejś cząstki siebie, gdy już w proch rozsypie się doczesna powłoka. :)