Nieskończoność jest pojęciem niemożliwym do ogarnięcia rozumem. Stanowi przedmiot dysput matematyków, filozofów, teologów. Czym jest owa nieskończoność? Czy jeśli istnieje – jak można ją poznać? Czy przez jakiekolwiek doświadczenia można dotknąć czegoś niekończącego się? Myślę, że to tylko omamy – wszelkie eksperiencje same przez się są skończone i choćby wysiłek był ogromny, choćby głębia dochodzenia nieprzebrana – i tak w obliczu nieskończonego, wszystko skończone staje się nicością.
Poszukajmy jakiegoś przykładu nieskończoności. Wiemy, że liczby nie mają końca. Przypuśćmy – ciąg liczb naturalnych. A więc nieskończoność jest bardzo blisko nas. Dotykamy jej codziennie, choć nie znamy jej natury. Bo czy można powiedzieć, że wszystkie liczby naturalne są podzielne przez 7? Albo: czy wszystkie liczby naturalne są liczbami pierwszymi? Oczywiście, że nie. Jedne liczby spełniają te kryteria, inne nie – zmieniają się przypadłości przedmiotu, jednak przedmiot pozostaje ten sam. Krzesło plastikowe i krzesło drewniane – i jedno i drugie pozostaje nadal krzesłem. A więc nie kwestionujemy istnienia nieskończonego ciągu liczb, mimo że nie znamy praw, które nim rządzą. W skrócie – nie rozumiemy tego.
Kolejnym przykładem, w którym zawiera się nieskończoność może być dusza ludzka. Czy ktoś z nas potrafi ją umiejscowić w sobie? Gdzie ona się znajduje? Być może błąka się gdzieś w naszym ciele, gdzie wodzi ją zapach czasu, wymiarów, liczb i wszystkiego innego co pachnie nieskończonością w materialnym świecie. Podobnie jak ciąg liczb naturalnych, a raczej nasze wyobrażenie o nim – w nieskończoność potrafimy tworzyć podzbiory licząc, że poznamy tajemnicę jego natury. I dalej ten sam wniosek: niczym nadzwyczajnym jest wiedzieć o istnieniu czegoś, czego nie rozumiemy. Wiemy, że teraz nie śnimy, mimo że nie potrafimy tego udowodnić rozumem.
A zatem rozum nie jest jedynym pośrednikiem między człowiekiem a prawdą. Drugim mostem, z którego ona przychodzi do nas są uczucia, intuicja, serce. I ten drugi trakt jest pierwotnym. To nim podążają wszelkie domysły, rozważania, przypuszczenia, teorie. Zwłaszcza u progu naszego pielgrzymowania. Następnym etapem jest dopiero kontrola celna, nad którą piecze trzyma rozum. I tak oto serce przynosi nam informacje o czasie, przestrzeni, liczbach, a rozum musi je pokornie włożyć do szuflady „na później”. Z innymi depeszami natomiast szybko się rozprawia. Twierdzenia, których matką jest intuicja poddaje szczegółowym badaniom i przeprowadza dowód, wykazujący fałsz lub prawdę. Te dwa mosty, którymi informacje o rzeczywistości dreptają do nas działają w idealnej synergii. Nie ma tutaj sprzeczności – rozum nie wymaga od serca, aby udowodniło pierwotne zasady dotyczące nieskończoności, czasu, liczb, a serce nie wymaga od rozumu, aby czuł wszystkie sprawy, którymi się zajmuje.
Dochodzimy tu do momentu, w którym możemy postawić pytanie: skoro powszechnym jest przeświadczenie o istnieniu czegoś, czego nie rozumiemy, to czy istnieją byty, których istnienia i natury nie znamy i jednocześnie pozostają nieskończone? Blaise Pascal dowodzi, że takim bytem jest Bóg, który poprzez swoje atrybuty braku rozciągłości i granic – pozostaje niepojęty. Ale i tutaj wielki uczony daje nam odpowiedź, że Jego istnienie możemy poznać przez wiarę, a chwała (w niebie) objawi nam Jego naturę.
To by było na tyle – krótka refleksja po czytaniu Myśli Blaise’a Pascala. Po więcej zapraszam do źródła.
Źródła:
[1] B. Pascal — Myśli (tłum. Tadeusz Boy-Żeleński, Poznań-Warszawa, 1921.
[2] R. Murawski — Filozofia matematyki. Antologia tekstów klasycznych, Poznań 2003.
Zdjęcie:
[1] — freddie marriage, Unsplash
Pomimo, że nieskończoności nie ogarniamy rozumem (ba, nawet przy większych liczbach już jesteśmy mocno skonfundowani), to mam wrażenie, że silnie jej pragniemy i potrzebujemy. Nie chcemy, aby pewne rzeczy były skończone, mierzalne. Nie chcemy, aby po prostu się kończyły. Przychodzą mi natychmiast do głowy motywy literackie - exegi monumentum aere perennius, non omnis moriar i uczuć tak silnych, że śmierć ich nie kończy (Wichrowe wzgórza, Mistrz i Małgorzata, Tristan i Izolda).
Nieskończoność zatem jest dla nas piękna - boska. Stąd życie wieczne, nieśmiertelność duszy, zmartwychwstanie Chrystusa i "teraz i zawsze i na wieki wieków".
Tak, to prawda — nieskończoność jest piękna! I gdybyśmy trochę pofantazjowali i stworzyli w naszej wyobraźni świat, w którym nie ma nieskończoności i w którym wszystkie procesy są skończone to myślę, że ten świat byłby znacznie gorszym światem niż nasz. Nieskończoność życia, nieśmiertelność duszy, dają nadzieję na głębszy sens tego co czynimy.
To chyba ta dusza błądząca po ciele ;)
Może dusza, może jakiś obszar kory mózgowej, może samolubne geny. A może wszystko razem. Człowiek kompletny lubi sobie czasem powiedzieć "Chwilo trwaj", a w sobie pielęgnuje nadzieję na trwanie jakiejś cząstki siebie, gdy już w proch rozsypie się doczesna powłoka. :)
Twój post został podbity głosem @sp-group. Kurator @julietlucy.
I to jest piękne, że nie wszystko co nas otacza jest zbadane i skończone. Po przeczytaniu książki "Homo Deus" Yuval Noah Harari naszła mnie taka refleksja, że następne pokolenia czekają smutne czasy pod kątem tworzenia czegoś nowego, ponieważ sztuczna inteligencja będzie w tym lepsza. Nawet to, co z pozoru wydaje się być 'kreatywne' np. muzyka jest tak naprawdę swego rodzaju schematem, po którego odnalezieniu możemy tworzyć muzykę, która porwie tłumy (istnieje już AI, które tworzy muzykę). Jakby nie patrzeć, muzyka jest w pewnym sensie skończona - istnieje skończona liczba dźwięków, głosów czy tekstów, choć ich liczba byłaby ogromna.
Myśl o tym, że Wszechświat, liczby naturalne czy Bóg daje nadzieje, że są obszary w którym można jeszcze wiele odkryć.
Też o tym kiedyś wiele myślałem i doszedłem do wniosku, że przyszłe pokolenia będą miały wiele do roboty :). Spójrzmy na muzykę. Wirtuozów i geniuszów muzyki na przestrzeni dziejów nie było wcale tak wiele - kilkadziesiąt/kilkaset osób na miliardy ludzi każdego stulecia? Myślę, że wielkim wyzwaniem dla młodego pokolenia jest ogarnięcie tego co dostaliśmy w spadku. Nie tylko jeśli chodzi o muzykę, ale także o naukę. Nikola Tesla 100 lat temu konstruował swoje wynalazki - ile z nich potrafimy dziś zbudować, a ile pozostaje ciągle tajemnicą? Myślę, że podążanie do przodu (popularna innowacyjność etc.) bez nieustannego śledzenia dorobku ludzkości (generalnie: historii) jest bez sensu. A już samo odtworzenie tego dorobku jest wielkim sukcesem.