Shock Doctrine - czy wolny rynek oznacza zawszę Wolność?

in #polish7 years ago

Jak widać dziś będzie film. Miałem straszne opory by polecać ten film. Żyjemy w kraju gdzie ciągle mit że wolny rynek oznacza wolność obywatelska jest żywy. A każde podważenie tego stwierdzenia kończy się wyzwaniem od lewaków i zakończeniem dyskusji. Dla nie osobiście ten dokument jest czymś w rodzaju Bóg urojony dla ateisty. Czyli czymś co da jakieś tam wstępne argumenty, pomoże spojrzeć na świat z drugiej strony. Ale nie jest czymś na czym można zakończyć, ponieważ ani Doktryna szoku, ani Bóg urojony nie odpowiada na większość pytań. Te dwie produkcje stawiają odbiorcę przed wyborem.

The Shock Doctrine Documentary by Naomi Klein [2009] [EN]

Czy wolny rynek oznacza zawsze Wolność?

Moja odpowiedź brzmi: Nie.

Wolność w moim rozumieniu jest czymś więcej niż wolnością osobistą. Człowiek jest istotą społeczną i to że poszczególne jednostki będą wolne nie zonacza że społeczeństwo będzie wolne. Oznacza to że czasem trzeba oddać część swojej wolności dla dobra ogółu. Oczywiście filozofowie "wolnego rynku" dopowiadają na ten zarzut, że człowiek ma w sobie zakodowane racjonalne rozwiązywanie tego typu problemów. Tu słowem kluczem jest racjonalne, ponieważ w tej myśli zakłada że przykładowo ludzie zdecydują się jeździć prawą stroną ulicy bo jazda pod prąd nie będzie korzystnym rozwiązaniem. No ok, tylko jest mały szkopuł. Załużmy że sprywatyzujemy szkoły. Powstanie sobie jedna szkoła w której będzie jedna lektura obowiązkowa Koran, a na lekcjach techniki dzieci będą uczyć się konstrukcji pasa szahida. W myśl ich rozumowania może to być nawet racjonalne bo dostaną za to 72 dziewice, a co innym po trygonometrii?! Oczywiście jest i druga strona medalu są kraje gdzie już większość zajęć tak wygląda i wolność jednostki jest tak ograniczona że nie można uczyć się trygonometrii.

Niestety, nie ma takiej cudownej tabletki - ideii która by rozwiązała wszystkie problemy. Człowiek jest racjonalny, ale podejmuje decyzje które wydają mu się słuszne w danej chwili. Przykładowo robiąc zakupy kupujemy sobie jakiegoś zajebistego burbona, choć wiemy że następnego dnia będzie po nim kac, a w kolejnych dniach nie będziemy mieli już z niego żadnej korzyści. Ale mimo to go kupujemy, bo w danej chwili mamy na niego ochotę. I jesteśmy ciągle racjonalni i bo chcemy się odstresować i pogadać ze znajomymi.

I już jak zwykle, muzyka - jednak nie jeden kawałek ale cała płyta. Moim zdaniem najlepsza płyta Dezertera - ciągle aktualna mimo iż wydana w 1998 i pasuje do tematu.

Dezerter - Ziemia jest płaska


Sort:  

Niestety nie mamy wolności osobistej... w polsce każdy kto coś osiągnie jest tak przeswietlany żeby go zniszyczć ... Ciekawe kiedy zacznie nam CBŚ na haty wbijać za hajsy z Steemit

trzepanie kont bankowych myślę ,ze zacznie się w 2019 już zaczna trzepać konkretnie. Pierwsze co poleci bitbay a za nimi inne. Najlepsza opcja to po prostu przejechać się do czech wymienić kasę łapa w łapę. Niestety o wszystkim decyduje kurs wiec zanim dojedziemy możemy być stratni nawet kilka stówek w zaleności jaka cena będzie w danym momencie. Jednak to jest najbezpieczniejsza opcja jaką tylko znam.

Czy ja wiem, ja nie planuję ich w ogóle wymieniać. Pierwszy powód to taki że wymieniając je na złotówki przyznajesz że są one cenniejsze. Pod drugie liczę że już niedługo można będzie coś za nie kupować, na początek nie w realu ale w sieci. Przykładowo Steam Power mogę wspierać osoby które piszą ciekawe rzeczy, więc upraszczając im płacę. I dlatego Power jest dla mnie cenniejszy niż Steem Dolars.

z tego co czytałem to wszystko zależy od strategii jaka się obejmie. Zarówno jedna i druga może okazać się i mylna jak to w krypto czy tez życiu. jednak najważniejsze w tym wszystkim to sie po prostu dobrze bawić ;-)

To temat na długą dyskusję. Oczywiście jakąś wolność mamy, ale jest ona ograniczona. To czy ta wolność kogoś zadowala to już osobna kwestia, czy w ogóle istnieje poziom który byłby zadowolić wszystkich jeszcze inny temat do polemiki.

zamiast wolnego rynku alternatywą zawsze jest wszechwładza urzędnika, a urzędnik to człowiek taki sam, jak ty - choć znacznie bardziej leniwy - i nie jest w stanie podejmować bardziej racjonalnych decyzji, zwłaszcza za inne osoby.
Dlatego albo wolny rynek - albo głód i nędza dla wszystkich.

A film i książka Kleinowej to manipulacja na manipulacji, nie ma tam ani jednego prawdziwego stwierdzenia.

Troszkę generalizujesz. Myślę że mówiąc o urzędnikach masz na myśli osoby nie ponoszące odpowiedzialności za swoje decyzję. Decydujące o firmach, a nie mające interesu w tym by było to dla nich korzystne. Jeśli tak to pełna zgoda, to patologia.

Ale wcale Naomi Klein nie postuluje takich rozwiązań. Na przykład w jednym innym filmie mówi, że można problem rozwiązać w taki sposób. Gdy dochodzi do jawnych naruszeń prawa jak defraudacja, celowe działanie właściciela na szkodę firmy można go pozbawić własności. Chodzi o przypadki, gdy brał publiczne pieniądze w formie dotacji. Można przekazać wtedy dane przedsiębiorstwo pracownikom albo część udziałów. Często jest tak, że pracownikom bardziej zależy na firmie niż jej właścicielom. Zdaje sobie sprawę że to utopijna wizja, ale może się sprawdzić w sytuacjach kryzysowych. Gdy jest gorsza koniunktura na rynku, można tym sposobem przeczekać gorszy okres w taki sposób by nie stracić rynku i zapobiec niszczeniu sprzętu.

Moim zdaniem to sprawiedliwy układ. Pracownicy mają prawo do posiadania udziałów w firmach, dla nich równie ważne jest dobro przedsiębiorstwa jak dla właścicieli. Poza tym może być to korzystne również dla właścicieli, zamiast zapożyczać się na rynkach finansowych lepiej dogadać się najpierw z pracownikami.

przecież jeśli pracownikom bardziej zależy na firmie, niż właścicielowi, to mogą ją kupić? Co za problem? Bo ja nie widzę żadnego. Tylko właśnie chodzi o to, że pracownik jest pracownikiem dlatego, że nie jest właścicielem ani przedsiębiorcą. Nie chce ponosić odpowiedzialności za prowadzenie firmy, czy nawet tylko jej posiadanie. Firmy, które przejęli pracownicy w historii świata, można policzyć na przysłowiowych palcach. Niektóre sobie świetnie radzą, ale generalna zasada jest zgoła inna. I realne działanie - a więc pracownicy, którzy nie koncentrują wspólnych oszczędności, nie tworzą biznesplanu i nie pozyskują kapitału, by wykupić firmę od właściciela - są żywym dowodem na to, że tego nie chcą, więc to właściciel ma decydować, komu sprzedaje firmę, czy ją zamyka. Proste. Na tym zresztą polega sens własności prywatnej, że jej suwerenem jest właściciel, a nie jakaś strona trzecia, która wpada z butami i się zaczyna panoszyć.
Zresztą co to znaczy "działać na szkodę firmy", gdy jest się jej właścicielem? Jeśli ktoś działa w taki sposób, by np. wyłudzić odszkodowanie za pożar, to jest przestępcą i nie potrzeba tutaj żadnych nowych przepisów. A jeśli ktoś prowadząc firmę, nie widzi dłużej nadziei na tym segmencie rynku i decyduje się ją zamknąć, to ma do tego święte prawo. Jak robi to przez wyprzedaż sprzętu i zamykanie oddziałów - ma do tego święte prawo. Jak robi to przez zamknięcie działu R&D, to ma do tego święte prawo.
A jak się pracownikom to nie podoba, to niech wykupią firmę. W kapitalizmie nie ma z tym żadnego problemu.

Jeśli pracownicy chcą mieć udziały w firmie, to niech je sobie kupią. Nic prostszego. Ale praktyka pokazuje, że nie chcą. Przynajmniej większość. Więc niech potem nie strzępią ryja, że firma jest zamykana bez ich zgody. Oni nie mają żadnego prawa głosu.
I żadna niunia nie ma prawa wypowiadać się o tym, jak prowadzić firmę, jeśli sama żadnej nie prowadziła.

Ok, zgodzę się nie jest to idealne rozwiązanie, podałem to jako przykład tymczasowego rozwiązania.

Zresztą co to znaczy "działać na szkodę firmy", gdy jest się jej właścicielem?

Podam przykład z życia, pracowałem w firmie w której udziałowcy mieli różne wizje działalności firmy. Doprowadziło to do konfliktów personalnych, które spowodowały bankructwo. Było więcej dyrektorów niż innych pracowników. Właściciele to też ludzie mogą mieć swoje ambicje. Które okazały się w przytoczonym wypadku dla nich cenniejsze niż dobro firmy.

Aha, praca nie jest takim samym kapitałem jak inne dobra. Więc nigdy ich nie będzie stać na odkupienie firmy. Ziemia może leżeć odłogiem i być coś warta.