Holandia... kraj gdzie wg. wikipedii:
"W 2009 roku najważniejszymi religiami były chrześcijaństwo: katolicyzm – 24,7% (spadek z 40,5% w 1971 roku)"
Już po tym jednym zdaniu widać jak bardzo zsekularyzowanym krajem jest Holandia. Chciałbym w tym poście pokazać zdjęcia kościoła niedaleko mnie. Kościoła, który już nie jest kościołem.
Jest teraz sklepem second hand...
Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji w Polsce i dziękuje za to Bogu..
Dzisiaj zrobiłem parę zdjęć tego przybytku - niestety tylko z zewnątrz bo przecież jest niedziela, więc kościół jest zamknięty... (sic!)
A tutaj opuszczona plebania..
Byłem kilka razy w środku i powiem wam że stwarza to bardzo przygnębiające wrażenie. Ten zapach kościoła, te dźwięki, ta akustyka... i te stragany porozkładane na całej długości...
Ale przyroda lubi równowagę, więc na miejsce zsekularyzowanych Holendrów przyjechali bardzo wierzący Marokańczycy i trochę mniej wierzący Turcy... i kościoły zostają wysprzedawane lub zarastają krzakami, a meczety rosną jak grzyby po deszczu...
A ja w tym żadnego upadku nie widzę - normalny efekt działania wolnego rynku.
Po prostu model biznesowy polegający na sprzedaży "ubezpieczeń na życie" bez możliwości weryfikacji ich jakiejkolwiek użyteczności się zwyczajnie w Europie wyczerpał, choć są odleglejsze rejony świata gdzie ten interes nadal się kręci ;)
To tak jak z paleniem: w cywilizowanych krajach niemodne, ale w trzecim świcie nadal powszechne, choć już i tam zaczęto umieszczać na opakowaniach ostrzeżenia o szkodliwości...
A czy efektem wolnego rynku nazwiesz zamianę bijących niedzielnych dzwonów na krzyki muezzina nawołującego do modlitwy? Taki "wolny rynek" jest delikatnie mówiąc wypaczony.
Dodać do tego tylko mogę że "szwedzki" to tylko model sprzedaży alkoholu się sprawdza, bo w każdym innym aspekcie to są głębiej w dupie niż Holandia... ;)
No cóż, jest popyt to jest podaż, nie ma popytu to interes idzie z torbami. To nie jest wypaczenie tylko norma. Podaż w tym przypadku nie wynika też z tego, że konkurencyjny interes zbankrutował, tylko z tego że pojawił się popyt ze strony elementu napływowego, który jest zwyczajnie niedoinformowany.
Tamci mają dużo mniej uświadomionych klientów, bardziej agresywny marketing i bardziej klarowne ogólne warunki umów (mniej kwestii powodujących drastyczny rozdźwięk pomiędzy teorią i praktyką działania firmy).
Idąc jednak dalej tym tropem to rzeczywiście można by rozważać interwencjonizm państwowy ograniczający w jakiś sposób podaż nierzetelnych usług "ubezpieczeniowych" w ogólności, a w wersji bliskowschodniej w szczególności.
Długoterminowe rozwiązanie to edukacja, kampanie informacyjne i ostrzeżenia takie jak na lekach czy fajkach, może też kilka drastycznych obrazków obowiązkowo umieszczanych na wszelkich materiałach marketingowych kolportowanych przez wszystkie (bez wyjątku) tego typu interesy?
A krótkoterminowo to oczywiście można rozważyć ograniczenia administracyjne. Np. wykorzystać model szwedzki czy kanadyjski sprzedaży alkoholu - nie więcej niż jeden interes "ubezpieczeniowy" powiedzmy na 100.000 mieszkańców i ulokowany co najmniej 10 kilometrów od najbliższych zabudowań, zakaz reklamy etc.
Do tego należało by zastosować model australijski kontrolowania imigracji - nikt kto wjechał nielegalnie nie może zalegalizować pobytu (żadnych wyjątków), a kto wjechał legalnie i w okresie próbnym popełni jakiekolwiek wykroczenie przeciwko miejscowym przepisom to bezwzględnie wylatuje (żadnych wyjątków).
Nie jestem taki pewny, co do Polski. Mamy potężne więzi kulturalne z katolicyzmem: mocno powiązany z naszą historią walk o niepodległość i ciągle jeszcze potężny po udziale w likwidacji komunizmu.
Ale te pokolenia mijają. Sporo rozmawiałem z naszymi teologami o tym, że katolicyzm mógłby poszukać jakichś nowych form teologii i liturgii, i stylu życia - bardziej powiązanych ze współczesnym życiem. Jak na razie konserwatyzm bardzo się opłacał, ale na jak długo to wystarczy? Zwłaszcza druga rewolucja przemysłowa - wejście AI's we wszystkie obszary naszego życia - może spowodować, że najmłodsi Polacy stracą możliwość oglądania swojego życia w kategoriach historii zbawienia i Polski "przedmurza".
Powinniśmy znać odpowiedzi w 10-20 lat.
Miejmy nadzieję że tak się nie stanie, bo od 7 lat obserwuje co tu się dzieje i Wcale mnie to nie cieszy... chcę mieć do czego wracać kiedyś...
Nadzieję to i ja mam. Ale historia moim zdaniem tutaj zmusza do ostrożności. W okresie wielkich zmian technologicznych pierwszej rewolucji przemysłowej powstawały ogromne ruchy odnowy w wielkich religiach, bo wierni przestali rozumieć teraźniejszość. Chcieli żyć w przeszłości.
W pewnym momencie jednak społeczność zaakceptowała życie w wielkich miastach, poza tradycyjnymi rodzinami - i wtedy zaczęło się sypać wielkie chrześcijaństwo Zachodu. Ile z niego zostało? Sam o tym właśnie napisałeś. Polska, Rosja, gdzie prawosławie dobrze kooperuje z reżimem - co jeszcze?
Moim zdaniem przydałoby się iść nie tylko w stronę konserwatywną, ale jednocześnie szukać zrozumienia teologicznego kognitywistyki, informatyki, ewolucji, AI, blockchains, sztucznej biologii - budować już arkę na wypadek potopu niewiary. Polski "otwarty katolicyzm" jest moim zdaniem także potrzebny, a raczej będzie bardzo potrzebny.
Dla mnie jako ateisty jest ważne, z jaką religią przyjdzie współżyć mi i moim dzieciom.
Zgadzam się z @assayer, że w Polsce może być coraz gorzej z wiarą - patrząc z perspektywy katolików.
Myślę, że istotną rolę do spełnienia ma tutaj Rodzina i dzieci wychowywane w wierze katolickiej. Młodzież i dzieci - to one są przyszłością.
Sądzę, że ważne jest także ewangelizowanie. Bardzo możliwe, że kiedyś księża misjonarze z krajów afrykańskich będą przyjeżdżać na misje do Polski. Już teraz wielu z polskich misjonarzy zostaje u nas w kraju bo ma tutaj "co robić".
O tygodniu misyjnym jaki się właśnie zakończył pisałem TUTAJ. Wspominałem tam, że rodziny też mogą ewangelizować inne rodziny.
"Walka" o dusze trwa....
W 1976 r. kard. Karol Wojtyła na zakończenie wizyty w USA powiedział m.in:
(cytat za: ks. Marek Gancarzyk, „Gość Niedzielny” z 3 maja 2015 r., str. 3)
Moim zdaniem trzeba zadać sobie bardzo dobre pytanie - dlaczego młodzi ludzie odwracają się od Kościoła? I należy pamiętać, że to nie jest równoznaczne z odejściem od samej wiary. Mam wrażenie i z tego co widzę po ludziach, wielu z nich ma dosyć zakłamania i podejścia mocno finansowego od samych księży, którzy to mają bezpośredni kontakt z (nie)wiernymi.
Na pewno jest sporo prawdy w tym co napisałeś.
Fajnie, że zwróciłeś też uwagę na to:
Polecam cykl video - Po co Kościół?
Ale mi właśnie nie chodzi o to, żeby Kościoła nie było. Chodzi o to, żeby postępować słusznie. Nie przenosić księży na inne parafie po jakichś kontrowersjach i nie zamiatać pedofilii pod dywan. Nie robić problemów ludziom przy chrztach, komuniach czy pogrzebach. Zrozumieć młodzież XXI wieku i ich potrzeby.
Ok, rozumiem.
No to jest już nas co najmniej trzech - czyli osób co chcą aby było jak należy: Papież Franciszek, Ty i ja ;-) A tak serio to myślę, że przecież chyba wszystkim zależy aby było ok.
Racja, świat się zmienia ale pewne rzeczy są w Chrześcijaństwie niezmienne. Zgadzam się, że można inaczej trafiać do młodzieży z przekazem.
Potrzeby młodych ludzi rozumieją rówieśnicy tacy jak Ty czy ja. Dlatego należy się modlić o nowe prawdziwe powołania i ewangelizować poprzez własne świadectwo, dążenie do świętości w codzienności - a pro po dziś właśnie mamy uroczystość Wszystkich Świętych :-)
@grzegorzdude poruszyłeś bardzo ciekawy temat swoim wpisem :-)
Kiedyś oglądałem ciekawy wykład Grzegorza Brauna na temat Cywilizacji w Europie oraz Polsce.
Tutaj krótki fragment o Kościele katolickim:
Cała konferencja trwa ok 6 godzin i podzielona jest na 2 części.
Jak ktoś chce podaję linki:
Niestety, Holandia jest już stracona ;) Wydaje mi się ze, Twoje zdjęcia, można by lekko poprawić ... Czym je robisz?
Bardzo dobry post ! podobają mi się treści , które dodajesz ;)