Tak się jakoś złożyło, że wyprowadziliśmy się z Rzeszowa tuż przed wielką przebudową okolicy dworca. Dziś jest to inne miejsce i szczerze mówiąc, gdybym teleportował się tam nie wiedząc gdzie jestem, to pewno nie poznałbym trasy, którą codziennie chodziłem do KBK. Swoją drogą wypowiedzenie umowy najmu dostaliśmy chyba w najlepszym momencie, bo gdy zaczęły się prace, to przez długi czas wszystko było zaorane. Gdybyśmy zostali w Rzeszowie, to na Piłsudskiego trzeba byłoby chodzić na około. Pomijam kwestię, że zasadniczo przeprowadzka do Krakowa dobrze zrobiła Królestwu. Wydaje mi się, że trudno byłoby przeprowadzić reformę rycarową w miejscu, które przez 4 lata funkcjonowało na zupełnie innych zasadach.
4 lata... aż trudno uwierzyć, że czas obecności zrównał się właśnie z okresem nieobecności KBK w Rzeszowie. Wczoraj przejeżdżałem koło dawnych koszar. Brama zamknięta. Plac zarośnięty. Nic się nie dzieje. I trochę nie rozumiem dlaczego trzeba było wyczyścić budynek z najemców tylko po to, żeby teraz stał pusty. No cóż, szkoda. Choć dla samego KBK (jak już wspomniałem) wyszło to na dobre.
Jest jednak coś, co zadziwia mnie jeszcze bardziej. Mam tu na myśli dworzec kolejowy. Powyżej wkleiłem zdjęcie z peronu drugiego. Ile widzicie tablic z informacją o najbliższym pociągu odjeżdżającym z danego toru? Tak, dobrze mówicie - ZERO. Podobnie jest w tunelu prowadzącym na perony. Nie ma żadnej informacji. Jeśli dodamy do tego fakt, że sam dworzec jest zamknięty, to możemy sobie tylko wyobrazić jaki koszmar muszą przeżywać wszyscy obcokrajowcy, którzy chcą wydostać się z Rzeszowa. Najlepsze jednak jest to, że stan ten utrzymuje się od ponad trzech lat, bo perony bez tablic oddano do użytku na początku 2020 roku. Ewidentnie komuś się nie śpieszy...
Na początku była przynajmniej tablica w budynku dworca, w tymczasowym kontenerze nawet tego nie ma. Niby są jeszcze papierowe rozkłady, ale z tym bywa różnie, zmiany peronów się jednak zdarzają. W ostateczności pozostają zapowiedzi głosowe, choć będąc ostatnio w Czechach, na jednej ze stacji doszedłem do wniosku, że komunikaty nawet po czesku są dla mnie bardziej zrozumiałe niż na dworcu w Rzeszowie.
No właśnie.