Przypomniało mi się jak kiedyś za młodu oglądałem jakiś amerykański serial i tam popijali coś co nazywali "soda". I mnie też po obejrzeniu naszła ochota. Okazało się, że ta ich "soda" to nie to samo co ukradziona od mamy soda wymieszana z wodą :D
You are viewing a single comment's thread from:
A mój tata opowiadał, że jak byli mali to namiastkę napoju gazowanego robili właśnie dodając trochę "sodki" do kompotu albo wody z sokiem. :)
Pewnie chodzi o taki specjalny syfon do którego używało się naboi. Jak byłem dzieckiem, to mój tata miał ten syfon, i naboje zawsze kojarzyły mi się z tymi do karabinu maszynowego :D Nie pamiętam dokładnie jak to działało, ale po wstrzyknięciu powstawała właśnie taka woda gazowana (woda sodowa).
Też mieliśmy syfon. W latach osiemdziesiątych trzeba było nosić te puste naboje razem z pudełkiem "na wymianę" w sklepie.
A tata opowiadał o sodce właśnie. Na czubek łyżeczki brali trochę sody i mieszali z napojem. Napój musiał być nieco kwaśny (kwasek cytrynowy lub kwasy owocowe), żeby soda zareagowała i uwolnił się CO2. Takie pomysły. :)