Sort:  

A mój tata opowiadał, że jak byli mali to namiastkę napoju gazowanego robili właśnie dodając trochę "sodki" do kompotu albo wody z sokiem. :)

Pewnie chodzi o taki specjalny syfon do którego używało się naboi. Jak byłem dzieckiem, to mój tata miał ten syfon, i naboje zawsze kojarzyły mi się z tymi do karabinu maszynowego :D Nie pamiętam dokładnie jak to działało, ale po wstrzyknięciu powstawała właśnie taka woda gazowana (woda sodowa).

Też mieliśmy syfon. W latach osiemdziesiątych trzeba było nosić te puste naboje razem z pudełkiem "na wymianę" w sklepie.

A tata opowiadał o sodce właśnie. Na czubek łyżeczki brali trochę sody i mieszali z napojem. Napój musiał być nieco kwaśny (kwasek cytrynowy lub kwasy owocowe), żeby soda zareagowała i uwolnił się CO2. Takie pomysły. :)